"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



środa, 19 stycznia 2011

Trzesienia ziemi.

Jestem juz z powrotem – poczatek roku jest obfitujacy w emocje I wysilek. Moge uczciwie przyznac, ze ostatni tydzien byl jednym z najgorszych dla mnie w ostatnim czasie. Ostatni rok studiow – czwarty, kopie nas bardzo studentow w tylek. Szczegolnie mnie, bo gdzies zagubilam motywacje I wyrwalosc. Tak to bywa, jezeli droga jest dluga I wydaje sie bez konca. A szczegolnie mojej psychice nie pomaga zima za oknem, ktora ciagle gdzies sie po polach irlandkich szlaja. Nic nowego SAD to SAD. Bylo mi ciezko, kilka razy mialam prawdziwe zalamki. Mnostwo materialu, tym razem pokreconego jak slimaki, a takze to czego nie lubie najbardziej – dziobania dat I nazwisk, bo na czwartym roku nalezy je pamietac. I nie mowie o tych glownych nazwiskach, ale nazwiskach z journal-i, ktore cos tam udowodnily lub I nie. I tak cztery przedmioty I z kazdego trzeba bylo tak dziobac. Najwieksza przyjemnosc przynosi mi nauka, ktora jest pozyteczna w praktyce. Najpiekniej byloby polaczyc nauke I praktyke, co I pozniej sie stanie, jednak nie jestem jeszcze na tym etapie, bo teraz jest to etap akademicki, czyli dziob cos co I tak zapomnisz. Ja juz nazwisk nie pamietam I po co mi to do cholery, nawet nie mam jak nawiazac do nich w zyciu, pamietam tylko teorie, ale system jest system. Jak chce isc ta droga, pewnych rzeczy nie przeskocze. Poza tym wiem, ze dojde do momentu kiedy praktyka bedzie na pierwszym miejscu I to bedzie moj najwazniejszy test. Ale nie umniejsza to znowu mojej zalamki I poczucia beznadziei w terazniejszosci. Byl dol – nie powiem, ciezko mi bylo w tym semestrze. A teraz jeszcze projekt do napisania, ktory juz lepiej na mnie dziala, bo mnie interesuje. Tematem bedzie altruizm a osobowosc I postawy zyciowe pomiedzy polakami I irlandczykami. Jak ktos bedzie mial ochote wziasc udzial w badaniach – zapraszam. Dam znac kiedy kwestionariusze beda gotowe. Bylabym bardzo wdzieczna.

Dlaczego akurat ten temat? Ano bo zawsze mnie interesowalo co sklania ludzi do roznorakich zachowan, jakie zewnetrze czy wewnetrzne motywy sie £acza - a ten szczegolnie, o bezinteresownej pomocy. W sensie – na powierzchni bezinteresownej. Rozne sa benefity pomagania – materialny, ktory jest widoczny, emocjonalny – widoczny tylko subiektywnie a I tak wielu ludzi nawet go w sobie nie rozpoznaje. A to istnieje. Musi istniec by popychac nas do dzialan, ktore maja na celu przetrwanie nie tylko biologiczne, ale I takze psychiczne. Nie ma nic lepszego dla duszy jak poczucie, ze cos sie dla kogos zrobilo. Wiem, bo odczuwam silny kop emocjonalny kiedy widze, ze komus otworzylam glowe I widzi jasniej. Ale pomagac trzeba umiec – I o tym juz wczesniej pisalam. Dawac wedke – zamiast ryby, a to czasami wymaga wysilku od potrzebujacej osoby, chocby emocjonalnego i wiedzy od osoby, ktora daje. Ale nie mial to byc post na temat altruizmu….

Ostatnio mam duzy wir emocjonalny, w ktorym staram sie wy£owic odpowiedzi, swoje schematy, swoje strachy I je zrozumiec. Zjawil sie ktos w moim zyciu I oczywiscie prosto byc nie moze. Tym razem to nie jest wina mojego DDA, a przynajmniej narazie nie. Okazalo sie, ze facet ma tak pokrecona przeszlosc, ze na stopie personalnej to dla mnie za duzo. Smutne w tym wszystkim jest to, ze tyle ze soba dzielimy…. Ta sama muzyke I poczucie rozrywania tkanek kiedy slyszymy nasze ulubione tony, ksiazki, dyskusje o zyciu.. a takze zapach, pocalunki, poczucie ciepla….Dla wielu to byloby enough - nie dla Bialej Sowy. Nie dzielimy dwoch dla mnie waznych rzeczy – sily ducha i wartosci zyciowych. Sila ducha – Moi Drodzy – to sila do dokonywania ciezkich wyborow, oraz do dokonywania potrzebnych ale ciezkich emocjonalnie akcji, w celu zycia w zgodzie z madroscia. Nie pytajcie sie mnie co albo jaka ta madrosc jest. Niektorzy po prostu to wiedza, choc nadal weryfikujac siebie i swiat. Madrosc tak samo jak prawde widze jako cos niezmiennego – niezaleznego od ludzi czy zdarzen, czyli rzadne spoleczne wiatry jej nie zmienia. By wyjasnic blizej moje stanowisko; to wartosc, ktora nie jest naginana wtedy kiedy jest nam tak wygodnie. To tak jak slowo – ktore ma dla mnie wielkie znaczenie. Slowa, ktore nie maja znaczenia I nie maja glebokiego polaczenia ze mna -  nie istnieja w moim swiecie. Tak samo ciezko znosze, jezeli to co robie nie ma glebokiego znaczenia. Nie potrafilabym na przyklad powiedziec prawde o czyms swojej bliskiej osobie, ale obcej to juz sklamac. Wtedy po prostu nic nie mowie, nie dziele sie. Jednak zapytana – nie klamie. Bo “czlowiek szlachetny wstydzi sie nawet przed wlasnym psem”. Nie majac psa (niestety) wstydze sie przed wlasnym lustrem. Wiec sila ducha polega na przelamywaniu pewnych rzeczy, sytuacji, bo tak po prostu bedzie uczciwie, lub wartosciowo lub madrze. Pewne rzeczy musza byc zrobione, pewne ciecia dokonane, chociaz emocje ciagna w druga strone. Ciezka to czasami walka…. I taka tocze od paru tygodni. Walka pomiedzy emocjami a moim poczuciem madrosci I wartosci. A te rzeczy sa dla mnie niezwykle wazne – a nawet dodam, ze ta potrzeba zycia w madrosci jest wieksza niz ja I moje emocje. Nic nie potrafi zagluszyc we mnie tego bebna, ktorego dzwieki slysze. Wariatka powiecie? Niech tak bedzie...

Wiec facet, ktorego spotkalam narobil tak wielkich glupstw swiadczacych o braku tej sily ducha (nie wspomne o mysleniu), ze nie moge tego zniesc. Za duzo tego, I to nie tak dawna przeszlosc. Powszechne slowa, ktore slysze z zewnatrz to “ the past is the past”, “co bylo a nie jest nie pisze sie w rejestr". A widzicie, ja sie z tym nie zgadzam. Jestesmy suma naszych wyborow I nasze decyzje I przeszle zachowania duzo o nas mowia. Sa rzeczy, ktore dobrze sprobowac ale sa limity, ktorych nienalezy przekraczac. Na pewno czlowiek umie sie uczyc na bledach, jednak zmiana nie wyplenia calkowicie naturalnych sklonnosci czy takze nigdy nie jest szybka. Bez dowodow - nie ma wiary w taka zmiane dla mnie. Plus “madry czlowiek popelnia blad raz, zauwaza go, naprawia I nigdy go nie powtarza”. To tak jak alkoholik zawsze pozostanie alkoholikiem, I choc moze juz nie pic musi miec “sile ducha” by widziec siebie, byc swiadomym I by sie kontrolowac. Nie dla kogos, ale dla siebie, bo to samo w sobie jest wartoscia. To jest sila ducha – trudna walka ale mozna ja wygrac. Dla osoby, ktora spotkalam, sila ducha to ja….inaczej nie patrzylby na rzeczy, ktore zrobil jako blad, to ja sprawilam, ze zaczal tak patrzec. Bo ludzie to robia.... Bo to czy tamto.... - takie slysze slowa. Slowa wypowiadane do mnie nabieraja znaczenia, a jak do obcych – juz nie – a ja nie moge tego zaakceptowac. Moze inni to zaakceptuja, nie ja. Wszystko co mowie I co robie, glubie czy madre, mozna byc pewnym nie zmienia sie pod wplywem spolecznych wiatrow, ale tylko z powodu wiedzy, analizy, obserwacji, weryfikacji i checi rozwoju. Bo – jak pisalam – nie spojrzalabym w oczy swojemu odbiciu. To mocne uwarunkowanie, prawdopodobnie z faktu potencjalu I doswiadczen w dziecinstwie, gdzie klamstwo wysylane do swiata istnialo na porzadku dziennym, a ja tego tak nienawidzilam. I nadal nie akceptuje – uwazam ze dojrzalosc emocjonalna to znajomosc realiow, klamstwo jest potrzebne tym, ktorzy potrzebuje iluzji – jednak kiedy przyjrzymy sie im blizej, zauwazymy ze sa wynikiem naszej slabej sily ducha.....ale do tanga trzeba dwojga…..  Przypomina mi sie tu Viktor Frankl i jego ksiazka Człowiek w poszukiwaniu sensu (Man's Search for Meaning). Ja musze miec ten sens i jest we mnie, wewnetrzny glos.... niewazne, ze jest trudno.... ide do przodu....  Ale jego dusza nie potrafila brac ze zrodla wewnetrznego a ja jestem obietnica tego zrodla ktore mam w sobie. Choc slyszal echo swojego zrodla nigdy za nim nie podazyl.....To smutne....Taka szkoda.... Bo wiem, ze dobrze mu mowily, ale nie sluchal..... On spi. Potrzebuje przebudzenia. Ale musi obudzic sie sam.... Zrobilam co moglam....
Wracajac do slowa, s£owo jak mowilam, jest dla mnie wazne. Jak powiedzial Lacan, "empty speech" jest popularnym narzedziem rozmowy ego do ego… a co Medrcy od wiekow mowia o ego? Isc droga madrosci to pozbyc sie ego….   Dzieki tej calej sytuacji odkrylam na nowo, to co mnie wiodlo przez moje ciemne dziecinstwo I mlodosc – ten glos bebna… bum bum… rytm w ktorym chce kroczyc I o ktory w codziennosci trzeba czesto walczyc - bo zycie nie jest czasami proste, poniewaz spotykamy sie z roznymi sytuacjami, ludzmi. Ale to jest silniejsze ode mnie….Potrafie zrobic duzo by wytrwac na swej drodze i isc za glosem. Jak przeczytalam gdzies w jakiejs gazecie, "jestem troche odklejona od realiow". Tak - jestem. Ale moze wlasnie jest odwrotnie?


Wszystko co na gorze pisze jezykiem spirytualnym troche ale, przygotowujac sie do pracy licencjackiej na temat altruizmu natknelam sie na twor pt. "resistance to temptation". Jest to zdolnosc powstrzymania sie, lub powiedzenia nie kiedy jest to najtrudniejsze, kiedy "temptation" jest silne i uwodzace. Jeszcze wglebiam sie w temat, jednak zdarzylam juz sie doczytac, ze jedna z teorii na temat indiwidualnych roznic jest skala ekstrowertyk - introwertyk. Ekstrowertyk generalnie wyroznia sie swoja energia, ciaglym byciem outside, braku zdolnosci bycia samemu, pewna impulsywnoscia, szukaniem nowych ekscytacji i ludzi. Gdzie introwertyk wyroznia sie pewnym "inhibition", pewnym dystansem, kontrola, i uwaga. Prawdopodobnie moze to miec cos wspolnego z roznicami w pracy systemu nerwowego - funkcja kory mozgowej wydaje innej natury impulsy u ekstrawertyka a inne u introwertyka. Glowna praca kory mozgowej jest balansowanie lub wstrzymywanie pewnych impulsow w dolnych partiach mozgu. Okazuje sie ze u ekstrawertykow kora ta pozwala przeplywac impulsom duzo wiecej niz u introwertykow. Stad tez mniejsza kontrola i wieksze prawdopodobienstwo do "dzialnia jak wiatr zawieje". U introwertykow natomiast kora dziala inaczej - blokuje wiecej impulsow niz u poprzednikow. Bardzo ciekawe.... to by wyjasnialo moje duzo mniejsze sklonnosci do pewnych impulsow, silniejsza postawe w sytuacjach, ktore moga mnie skusic a i jeszcze jak sa przeciwko moim wartosciom....Jestem introwertykiem - ciagle jestem jakby "w sobie" bardziej niz na zewnatrz - nie podazam slepo za emocjami, jestem stabilna jak Matka Ziemia. Taka moja natura.  Czuje ze pokocham swoj projekt - wybralam temat idealny dla mnie!

Ale wiedza psychologiczna nie zmienia faktu, ze jest mi smutno, moje emocje zyja swoim zyciem, a ja moge po prostu sie im przygladac, wyciagac wnioski I akceptowac, ze sa. Przeciez to wazny aspekt czlowieczenstwa. Jednak wulkan ten powoduje trzesienia ziemi a jak wiemy, nie jest latwe utrzymac sie kiedy wszystko sie trzesie. Oto co znaczy byc czlowiekiem – doswiadczac trzesien ziemi – a poszukujacych madrosci – utrzymac sie na nogach I nauczyc sie natury I zasad tych trzesien i madrze wiedze wykorzystac. I znowu wracamy do glownego narzedzia – sila ducha - wielkiej potrzeby i determinacji. 

Jest mi smutno - ale slysze rytm bebnow..... i tancze....

2 komentarze:

Anna pisze...

Ktoś powiedział że "niewiedza jest błogosławieństwem" -zależy dla kogo!.
Ostanio zaczęłam pochłaniać książki na temat psycholigii(zwalczanie lęku i takie tam). Zaczęłam pojmować wiele rzeczy , nauka kształci jednak kosztuje nas to wiele a nawet bardzo wiele pracy. :) Ja jeszcze nadal poszukuję, dużo czytam i zobacze na jakim etapie osiądę. Na dzień dzisiejszy jest mi ta wiedza potrzebna i bardzo przydatna.
Jedną z osób , która mnie zainspirowała byłaś właśnie Ty do wsłuchania się i szukania mojego Ja.
Czekam z niecierpliwością na Twoje kolejne wpisy i życzę podjęcia dobrej dla Ciebie decyzji w dręczących Cię wątpliwościach.

Pozdrawiam
Anna

Izabell pisze...

Witam Aniu - dziekuje za te slowa. Znajduje sie teraz w jakims marazmie - ale Twoje slowa k£ada usmiech na moje usta...:)you made my day - jak to sie mowi:)
Pozdrawiam cieplo i zycze nam wytrwalosci w zdobywaniu wiedzy i sily ducha.
:****