Co sie dzialo dalej. Lecialam do Polski z mysla o naladowaniu baterii. Bedzie fajnie – nastawialam sie. Poprzednie Swieta byly swietne, cieple rodzinnie. Jeszcze poprzednie takze. Wiec teraz tez tak bedzie. Typowy blad atrybucji. Przylecialam 24 grudnia z energia zyciowa rowna zeru. Dojechalam do domu, zaczelismy tradycyjnie lepic pierogi – jak co roku wyjadalam surowe (nie, brzuch mnie nie bolal, zreszta jak zawsze po surowych ciastach, kluskach;)) itp. Ale moj Brat jakos jeczal caly czas i jeczal i mamrotal niezadowolony. Naprawde mnie to meczylo. Mialam za niska energie by to w spokoju wytrzymac. Nastepnie moja Siostra przebrala sie w uroczyste ciuchy, mama takze I zasiedlismy do stolu. Tylko my, bo moj Brat powiedzial, ze idzie cwiczyc. Bracie – mowie, no usiadz z nami, malo mamy takich okazji. Nie, ja nie lubie swiat, jutro mozemy usiasc - odpowiedzial I poszedl. Po jakims czasie mama poszla go zawolac by przyszedl I chociaz prezenty otworzyl, potem i ja poszlam, ale on, ze zaraz, bo cwiczy. I dalsze trele, bo on nie akceptuje Swiat, bo po co?, jakie Swieta? etc. A co na to moja “madra” Mama (czy sie to komus podoba czy nie, mam swoje zdanie, choc sa na roznych wymiarach)? Zaczyna mu wtorowac. “Ale po co go zmuszac jak nie chce”. Nie moglam uwierzyc wlasnym uszom - powrot do przeszlosci, a juz sie zaczelam odzwyczajac. To co robila przez cale moje zycie, bylo tlumaczenie mojego brata. Nie dziwie sie, ze kompletnie ma gdzies, ze Siostra z boku siedzi I jest jej smutno, bo nie ma w sumie Swiat. Ze druga Siostra przyleciala, przylatuje raz na pare miesiecy I moze fajnie by bylo zjesc choc obiad z nia I pogadac. W szczegolnosci, ze tak naprawde bardzo sie z rodzenstwem lubimy. Ale z mojego Brata wychodzi czesto egoista - bo go boli, bo on nie chce i koniec. To ma mu byc dobrze, reszta ma sie przystosowac. Szczegolnie w czasie, ktory jest u nas w Polsce naznaczony tak silnie rodzina. Rok temu udalo mu sie to przejsc, dwa lata temu takze, ale w tym roku nic nie dalo sie zrobic. Jakbysmy nie wiem o co prosily – aby poszedl do Kosciola chociazby! To byl tylko albo az obiad z rodzina!
Brat przyszedl po pol godzinie by otworzyc prezenty. Zakupilam mu telefon komorkowy, bo swoj mial bardzo stary. I zaczely sie znowu jeki, narzekania, a po co wydawac pieniadze jak ten stary jeszcze dziala, a uzyje go jak tamtem sie zepsuje. Ciagle ciosy, brak radosci z prezentu daly mi mocno w kosc. Albo w serce. Zrobilo mi sie niewyobrazalnie przykro. Ale to co najwieksze mialo dopiero nadejsc. Zakupilam jeszcze jeden prezent dla calej rodziny – bilety do kina na AVATAR. I znowu jeki mojego brata, a po co, moze poczekac az bedzie mial w telewizji, on nie idzie bo NIE, chce posiedziec w domu itd itd. I to mnie juz kompletnie rozwalilo. Zachowujesz sie jak ojciec, wszystko masz gdzies – powiedzialam spokojnie a lzy plynely mi ciurkiem. Jednoczesnie sie dziwilam, ze nie podnioslam glosu, nie bylam na maksa wsciekla co za czasow zycia w Polsce zdarzalo mi sie bardzo czesto (moja droga dziala dla mnie!). Z czasow ciemnosci – jak ja to opisuje. A Brat odpowiedzial – widac mam zle geny. Ale geny Cie nie determinuja, to Ty wybierasz poprzez swoje wierzenia - odrzeklam. Ucichnal troche, cos tam pomruczal I odszedl.
I tu znowu moja “madra” Mama zaczela go tlumaczyc – no po co go zmuszac, on tylko tak gada I potem przemysli I zrobi dobrze. On mysli o Tobie, zobacz pojechal po Lampe (do naswietlania) dla Ciebie az na miasto – itd itd. Do cholery! Nie dziwie sie, ze moj brat jest jaki jest kiedy moja Matka przez cale zycie nie dawala mu odczuc zadnych emocjonalnych konsekwencji swoich czynow! Raz tylko, kiedy Brat nie przyszedl na Komunie mojej Siostry (bo NIE, bo nie lubi rodzinnych zbiegowisk I poza tym to bzdura, jaki Bog, jaki Kosciol) Matka sie zbuntowala I kiedy Brat chcial dac jej pieniadze, ktore daje na jedzenie I insze rzeczy co miesiac, ona odmowila ich I powiedziala A po co mi dajesz, w koncu nie jestesmy rodzina. Dotknelo to mojego Brata. On jest bardzo do matki przywiazany. Jak bardzo odkrylam gdy – jak juz wspominalam – powiedzial mi, ze myslal iz jest tutaj by Mamie pomagac, bo Mama go potrzebuje, ale jezeli umrze to on takze nie bedzie musial tutaj byc (na ziemskim padole).
Moj Brat przeprosil wtedy Mame, poplakali sie razem, a nastepnie zabral gdzies tam Siostre by jej wynagrodzic ten czas. Ale czy to pozwoli jej zapomniec jak byla sama w swoje swieto? Ja sama nie jestem za tymi wszystkim koscielnymi tradycjami, ale to jest moja Siostra I jezeli ona ma takie swieto to staram sie jej towarzyszyc - dla niej. Nie wyznaje zadnej religii, ale jezeli ktos jest dla mnie wazny , jestem przy tej osobie jezeli moge, a nie moge nie oznacza NIE BO NIE. Dla tej osoby – bo chce by byla szczesliwa biore sie w garsc. A to naprawde nie kosztuje mnie nic, wprost przeciwnie, laduje sie energia pozytywnych emocji, ucze sie o nowych rzeczach. Ale moj Brat nie znosi nawet pozytywnych emocji. Lepiej jest bez barw – jak w pewnej piosence.
I moj Brat nie poszedl z nami do kina, caly tydzien spedzil w swoim pokoju wychodzac tylko do kuchni po jedzenie. Przestalam sie do niego odzywac. Swoim zachowaniem doszczetnie mnie zmiazdzyl, zaczelam wchodzic w stan minusowy I czulam hibernacje emocjonalna. Czulam, ze zabil we mnie chec do wszystkiego, Matka zabila we mnie chec do wszystkiego swoim tchorzostwem, juz nie wiem, ktory raz, a Siostra… siedziala cicho. Nic nie mowila. Odkrylam wtedy, ze moja Siostra wyciska emocje. Nic mi nie mowi, cos tam wspomina do innych, ale generalnie jest skryta. Ja nie czulam juz nic - potrzebowalam naladowac baterie, w spokoju, bo czulam sie jak gasnaca kometa.
Ale jednoczesnie zauwazalam, jak kiedys rozumialam swojego brata, wtorowalam mu w wielu slowach ale teraz? Teraz mnie juz tam nie ma. Moj Brat cofa sie, bo nic nie robi, ukrywa sie, a ja stawiam kroki do przodu. Ja chce swiatla, ja chce czuc, ja chce celebrowac z ludzmi pewne momenty, ktore scalaja nas we wspolnote - w jedno cialo. Ja chce pozytywnych emocji, chce przezywac, I choc potrzebuje takze czasu samotnosci I tak naprawde moge zyc bez tych celebracji I ludzi na dluzsza mete, jednak chce to wszystko czuc, bo to naucza niebywale - jasnosc i ciemnosc, negatyw i pozytyw , samotnosc I wspolnota, to wszystko wzbogaca w swoj tylko sobie indywidualny sposob - moj Brat siedzi w swojej celi i woli sciany, choc szare i ciche to chociaz nie wzburzaja w nim fali emocji, dobrych czy negatywnych. Ja zaczelam isc w pewnym momencie i jestem w drodze, on skryl sie w malym zakamarku obojetnosci i wzniosl cementowy dystans.
Bylam zla i wymeczona jednoczesnie - i wiecie co? Mialam do tego prawo. Wszelkie przeklenstwa w myslach i emocjach zaistnialy i sie za to nie biczowalam. Nie tlumaczylam ich - oh bo On mial takie dziecinstwo a Mama nie ma potencjalu. Nie! Jak rodzic leje dziecko to uwalnia go to od odpowiedzialnosci bo NIE MA POTENCJALU? Nie! Czy jak czlowiek psychicznie zniszczy drugiego czlowieka to mowi sie BO NIE MA POTENCJALU? Nie! Choc nie potrafia przekroczyc pewnych rzeczy i to Dorosly rozumie, nadal sa/byli odpowiedzialni - za Dziecko. Bazujac na tym co rozwinelam i na tym co we mnie sie budzi czasami, pozwolilam by dziecko poczulo ten bol nie tlamszac go. Masz prawo czuc sie zle - mowilam do siebie - Masz prawo do zlosci. Przywolalam wizualizacje, stalam sie rzeka, rzeka smutku i pozwolilam sobie plynac. I nie musialam isc krzyczen i wyzywac nikogo, bo juz jestem na etapie spokojnego oczyszczania emocji, ktore SA NEGATYWNE! One beda sie pojawac! I bede je tu opisywac - jezeli sie pojawia.
Nie bylam szczesliwa w Polsce. Nie lubie tego czasu nawet wspominac. Czuje, jak Brat I Matka zabili ponownie we mnie checi to budowania naszej wspolnoty. Matka juz sie dawno poddala, Brat nigdy nie zaczal (przez swoja slabosc i zranione dziecko) I czuje, ze tym razem to zostawie, bo glowa muru nie przebijesz. Jednak nie dam oczywiscie tego zignorowac. Nie bede udawac, ze wszystko jest w porzadku – dystansuje sie, nie zabiegam, organizuje sobie czas ciepla tam, gdzie mi go dadza. Brat nie uslyszy ode mnie slow do poki nie przeprosi. Nie jestem Matka by tanczyc jak mi zagra.
Bylo we mnie duzo zlosci po tym czasie swiatecznym. I moze sie to nie bedzie wszystkim podobac, ale mam zamiar wyrazic DOSLOWNIE ta zlosc dziecka, ktora wtedy czulam, czarne mysli, ktore mnie czasami nawiedzaja, niepoprawne i ciezkie. Prosze nie czytac jezeli ktos nie moze zniesc prawdy na temat natury ludzkich emocji I wymaga od zranionego dziecka by ciagle bylo na topie madrosci I opanowania a jagniatka przychodzily I kladly glowy na jego kolanach. Jezeli ktos szuka Swietych z calym szacunkiem – na tym blogu znajdziecie tylko prawde, ktorej nigdy nie bede ukrywac, nawet nie wiem jak spoleczenstwo probowaloby tego ode mnie wymagac. Takie sa czlowiecze emocje, po zbyt wczesnych smutnych przezyciach I ja takze je mam pomimo rozumienia glebi sytuacji, kiedy juz sie wykrzycze. Nikt mnie nie przekona, ze to nigdy nie wraca, ale zgodze sie ze rzadziej kazdego roku. Nikt mnie nie przekona, ze madrosc to glaskanie I wspanialomyslne podawanie reki swoim rodzicom a negatywy do niski poziom – ah, to nam utoruje droge do nieba, prawda? (przypomina mi sie tu De Mello i Przebudzenie). Ale o tym co dokladnie mam na mysli w nastepnym poscie I ostrzegam – bedzie to ostre echo z mojego wnetrza gdzie dziecko potrafi jeszcze wrzasnac od czasu do czasu tak az uszy wiedna.
Do nastepnego... i Szczesliwego Nowego Roku moi Drodzy.
Wounded heart I cannot save you from yourself
Though I wanted to be brave, it never helped.
‘Cause your trouble’s like a flood raging through your veins
No amount of love’s enough to end the pain
Tenderness and time can heal a right gone wrong,
but the anger that you feel goes on and on.
(...)
If you listen you can hear the angel’s wings
Up above our heads so near they are hovering
Waiting to reach out for love when it falls apart
When it cannot rise above a wounded heart.
When it cannot rise above a wounded heart.
3 komentarze:
ciekawa historia...brat jest jaki jest - nie da sie nikogo zmienic nawet gdyby to bylo pozadane - on sam musi chciec, widziec koniecznosc, miec zyczenie...
rozumiem, ze taka atmosfera moze dolowac - to troche jak bojkotowanie Twoich dobrych intencji...a to boli. To tez moze byc znak, ze on potrzebuje szczegolnej uwagi, troski, rozmowy cos takiego.
pozdrawiam!
Moj brat mial szczegolna uwage od mojej matki przez cale zycie, i teraz w swoim 33 letnim zyciu nadal jest traktowany jak jajko. Wiec uwazam, ze wprost przeciwnie, w jego przypadku cos powinno go wstrzasnac bo inaczej sie nie obudzi.a rozmowa - tyle ich bylo, ze ich nie zlicze. coz z zew. powinno go obudzic. nie podejscie delikatne.
dokladnie - dobre intencje i ich bojkotowanie bardzo boli.
pozdrawiam
Czesto tez tak twierdze u ludzi, gdzie jakos wszystko jest strasznie beznadziejnie (z punktu widzenia zewnatrz), z e cos musi sie zdarzyc, moze jakas tragedia albo inne...i czasem nawet tak jest. Mysle ze jest tak: im wiecej nieswiadomosci czlowiek w sobie ma, im wiecej tego sie nazbiera (i jego zycie staje sie pasmem nie przyjemnych zdarzen, chorob...lista jest dluga) - i o ile on nie reaguje na nie zdobywajac swiadomosc, zmieniajac sie ect. wtedy moze rzeczywiscie sie cos tak ekstremalnego wydarzyc, czasem w naszych oczach juz do konca ekstremalnego...ciezka choroba, wypadek...moze nawet smierc...kto wie. Zreszta to tylko takie przypuszczenia - oparte na obserwacjach. Zycie jest misterium.
Co do cytatow, to nie sa zle, moze balam sie, ze czesto cytujesz a interesuje mnie co sama mowisz. Tak jakby cytat nie mogl byc odbiciem Twoich mysli...moze byc i wszystko jest ok. Nie jestem typem czepiajacym sie. Po prostu czesto pisze spontanicznie;)
Moze troche mi nie zagralo z ta nienawiscia (i az w dwoch cytatach! ta sama metafora) bo faktycznie moze chodzic tylko o brak identyfikacji. A nienawisc to to dla mnie juz za daleko pojechane. To moze juz bardziej neutralnosc jak buddysta proponuje...;)
A w razie czego nie identyfikuje sie z tym, co napisalam:))))
serdeczne pozdrowienia!
Prześlij komentarz