Niektorzy kochaja morze. To jego szum uspokaja, to ta przestrzen koi. Jednak nie kazdy ma mozliwosc kazdego dnia stanac nad jego brzegiem I czerpac z kolyski przyrody. Ja kocham przestrzen. Dlatego mieszkajac w Dublinie mam poczucie duszenia. Stare kamienice ciasno przyklejone do siebie, wijace sie w okol nich waskie ulice. I ludzie…..przepychajacy, popychajacy, wiecznie zaganiani….. Mam chwile, kiedy dosiegam granicy utraty balansu i zblizajacego sie upadku. I wtedy podnosze glowe do gory. Bo niebo wyglada tak samo niebiesko wszedzie. A chmury wszedzie dostarczaja nam widokow. Zanurzam sie w ten blekit I automatycznie widze mloda dziwczynke, stojaca na balkonie, na czwartym pietrze osmio-pietrowego bloku. To polnocny brzeg Warszawy, gdzie wierzcie lub nie, jest zielono I przestrzennie. Balkon zwrocony jest na zachod, wiec ustawienie jest idealne do obserwacji. Oczy tej dziewczyny zachodza lekko mgla I zatracaja sie w przestrzen. Osoba z boku moze myslec, ze ona nic nie widzi. Ale ona obserwuje ruch chmur, szkarlat plachty nieba, slonce czerwieniace sie w swej ekstazie. I czuje sie szczesliwa. Nigdy sama. Prawdziwie oddychajaca. Spokojna. Skupiona. Dotykajaca glebi kola, w ktorym wszyscy jestesmy polaczeni. Czesto ta dorostajaca kobieta bawila sie z niebem w zgadywanki. Najbardziej lubila to robic na Mazurach. Kladla sie na kocu, wsrod pachnacych traw I odgadywala z ksztaltu chmur ich znaczenie. Raz to byl kon z rozwiana grzywa, raz twarz nigdy nie widziana, a czasami…..otwieralo sie okienko I ktos spuszczal zlociste liny sloneczne. Moze dla dusz, by wspiely sie I staly sie czescia wszystkiego.
W nocy, choc niebo zamyka oczy ukazuje swoje gwiezdne sny. Czasami zrzuci pare, ciekawe czy ktos zdola je zlapac lub odnalezc. Najpiekniejsze noce doswiadczyla na Mazurach. Dziewczyna nawet wtedy kiedy swiat pograzal sie w kolysankach, potrafila polozyc sie na pustej lace i zatracic w Drodze Mlecznej. Szukala spadajacych gwiazd by moc wypowiedziec zyczenie, ktore ma sie podobno spelnic. To wtedy najbardziej czula przestrzen, bo kiedy Natura usypia swoje dzieci wowczas nie musi tyle ukrywac a dzieci nie zagluszaja jej swoim krzykiem. Wtedy trwa tylko cisza, przerywana oddechem obudzonych na rowni z oddechem nieba i jego snow.
Pamietam okres braku kontaktu ze swoim JA. Nie spogladalam ponad codzienne problemy. Nie czulam sie czescia czegos. Byla pustka. Emigracja i przeszly zwiazek wyczerpaly mnie psychicznie. Szukalam oddechu. Pierwsze niesmiale spojrzenie w niebo bylo spojrzeniem zagubionego dziecka, ktore kiedys pamietalo a teraz slyszy tylko echo tej pamieci. Byl to dzien podobny do innych. Powrot z pracy, te same stare kamienice, ta sama brudna ulica. Jednak cos sciagnelo moja uwage. Cos bylo innego. Podnioslam wzrok do gory I uczucie oddechu I wolnosci przedarlo sie przez moja skore I wzburzylo krew.
Od tamtej pory szukam drogi do tej dziewczyny, ktora umiala poczuc sie czescia wiekszej calosci, niezaleznie od ludzkich klasyfikacji i zlych doswiadczen. A moze to wlasnie one daly jej mape do glebszych przezyc? Patrze w niebo czesto I dlugo. Tak przypominam sobie o prawdziwym - moim zdaniem – zyciu, w zgodzie z przyroda, z jasnymi regulami. Tak dostarczam swojemu umyslowi wytchnienia, a swojej duszy wiary. Czesto usmiecham sie do gwiazd I czuje w sobie zgode na to czego zmienic nie moge a co trwa od poczatku wszystkiego. Jednak jestem juz dorosla I moj naturalny system obronny ma kajdany zlozone ze spolecznych ogniw. Nie ma we mnie tej lekkosci polaczenia. Musze pracowac by je odbudowac. Dziecko ma w sobie niewyobrazalny instynkt przystosowawczy. Jest on naturalny, bez swiadomosci. I choc jest on sprawca naszego zamkniecia ,takze nam cos w zamian daje. Najczystszy kontakt ze Wszechswiatem. Tylko wtedy polaczenie z niebem we mnie i w okol bylo magiczne.....