Kiedy bylam ma£a.... dawno, dawno temu....mieszkalam w miejscu, ktore jawi£o mi sie jako ciemna jama, a ja w niej.... Nie potrafilam ulozyc to jeszcze w logiczna calosc ale po prostu czulam, ze wszedzie wokol jest ciemnosc, i ze mnie przenika.... Ta ciemnosc miala mase. Byla ciezka. Ja bylam jej nosicielem. Zycie zawsze bylo dla mnie wysilkiem. Czulam tak odkad pamietam. Wysilek niesienia jakiegos ciezaru. Nie pamietam by bylo inaczej. Nie potrafilam jeszcze odroznic czy to moja natura czy to swiat w ktorym zyje. Wiem, ze nigdy nie czulam sie wdzieczna za to, ze przyszlo mi "stac sie".... Bylam jednak i silaczka. Geny Ludzi Gniewu paradoksalnie dawaly mi sile do dzwigania wszystkiego w okol i wszystkiego co we mnie. Wiecej. Dawaly mi naped do obronnej walki. Ludzie patrza na gniew jako na cos negatywnego, cos niszczacego. Ale to byla moja bron. Bez niego - tak mysle - poddalabym sie dawno temu. Mysle tez, ze wiele mlodych ludzi, ktorzy sie poddali (np.Dominik) wlasnie nie mieli tej broni w sobie. Byli odslonieci, a w srodku wrazliwy i ostateczny punkt decyzyjny. Ich osobowosc/geny nie wytworzyly ochronnego pancerza. Dorosli tez nim sie nie stali, a czyz nie tak byc powinno?
Pamietam wiele takich momentow, ktore zostawily glebokie slady. Nie. Nie bylam bita. Mialam co jesc. Byly to zawsze slowa. Codzien, przez 24 lata i jeszcze rok na emigracji kiedy zdecydowalam kompletnie odciac sie od polakow. Tnace jak tepa zyletka kazdy skrawek twojego czlowieczenstwa. Jednak mowili to do Czlowieka Gniewu. Im bardziej uderzali tym bardziej roslam w sile. To tez zawsze bylo dziwne. Teraz juz wiem, ze w psychologii nazywaja to hardiness/odpornosc psychiczna lub/i post traumatic growth/potraumatyczny wzrost. Tak, z jednej strony mialam szczescie do genetycznej loterii w tym wzgledzie. Ale wiecie czemu zolw ma tak twarda skorupe? Bo w srodku chroni jednak wrazliwe wnetrze...
Bylam pulchna dziwczynka w dziecinstwie. Do tej pory umiem zjesc za dwoch. W kazdym agrumencie z kolezankami bylo to mi wyrzucane. "Spadaj grubasie" "Eeeee gruba." A bylam nienajgrubsza w swojej klasie (podstawowce). Pamietam te sytuacje i odczucie z tym zwiazane. Czesto wynikalo to nie z odwetu na moj atak, bo zawsze bylam przeczulona na emocjonalny transfer (jak wspominalam, jest to transfer np. negatywnej emocji wyniklej ze sprzeczki z szefem na czlowieka ktory nie ma z tym nic wspolnego). Ot tak, bo podzielilam sie opinia. Mysle, ze zawsze bylam typem mysliciela i tym czym sie dzielilam wiekszosci sie nie podobalo. Zawsze stalam w opozycji do wiekszosci. Nic nie moglam poradzic, ze czulam inaczej. Na przyklad kiedy kolezanki rajcowaly sie chlopakami, zaczynaly palic/pic i insze ja jakos nie moglam tego zrozumiec. Zawsze bylam jakby umyslem z boku, obserwujac zaleznosci i zachowania innych. Oczywiscie mialam swoje zauroczenia, ale pamietam, ze szybko mi przechodzily, bo wychwytywalam zawsze cos co wydawalo mi sie takie..... proste, podstawowe, powszednie. Czesto tez bylo tak, ze nic sie nie odzywalam i to wystarczalo do tego aby przyklejono mi £atke. Jaka? Raz ktos mi powiedzial, ze nie musze nic mowic bo widac, ze twarda ze mnie sztuka. A w Polsce, moim zdaniem, nie jest to bezpieczne wrazenie. Beda chcieli cie za wszelka cene z£amac, bo wlacza sie im kompleks. A ja poprostu chcialam zwyklych debat, nie argumentow. Bo w debacie dazy sie do tego co jest prawda a nie kto ma racje. Nie ma nawiazywanie do personaliow, ale do teorii, ksiazek, innych ekspertow w tej dziedzinie, wlasnego rozumowania. Kiedy emocjonuje sie czlowiek przy temacie, i temat jest tym celem, to jest ok. Ale nie wyladowuje sie emocji na czlowieka za samo dzielenie sie opinia. Temat to jest obszar, ktory w rozmowie jest celem. Nie sam czlowiek, ktory na ten temat rozprawia. Ale taka sztuka to wyzsza polka. Moim zdaniem w Polsce marginalna....
Moj mozg zawsze produkowal dziwne odpowiedzi na te i wiele innych sytuacji. Ostatnio obejrzalam program o najmlodszej dziewczynce, ktora dostala sie do Mensy. Mowila, ze jak widzi zadanie matematyczne to ona po prostu zna odpowiedz, ale nie wie jak do tego doszla. Uderzylo mnie to. Ja tak zawsze mialam z samym zyciem. Zawsze wiedzialam co wybierac i jak wybierac madrze. Zawsze wiedzialam instynktownie co robic. Mialam jakies odpowiedzi od mojego mozgu. Dlatego nigdy nie moglam powiedziec, ze zrobilam w czyms blad, ze nie wiedzialam gdzie bylam jak cos robilam. Ja zawsze wiedzialam, zawsze decydowalam, zawsze obracam sytuacje z roznorakich stron przypisujac temu prawdopodobienstwo i decydowalam. Opowiem Wam jedna historie.
Kiedys mialam nauczyciela od historii. Mlody czlowiek. Czas podstawowki. Siedzialam w pierwszej £awce. Bylam wtedy pulchna nastolatka. Jakos historyk upatrzyl mnie sobie (moze dlatego, ze czesto siedzialam bokiem, bo mialam z tylu kolezanki, z ktorymi gadalam) i bez glebszej refleksji wymysil dla mnie przezwisko, ktore zaraz podchwycila cala klasa i uzywala tego do sprawiania mi przykrosci. Nauczyciel, ktory kto jak kto powinien znac zaleznosci pomiedzy dzieciakami i jakie problemy tam wystepuja...... Pamietam to jak dzis, kiedy to bylo uzywane. Zalozmy, ze przezwisko to bylo Grubcia. Wymyslilam, bo nie chce powtarzac prawdziwego. Nadal ciarki mi przechodza. I na przyklad ktos chcial cos ode mnie to wolal mnie tym przesmiewczo. Jak ktos przebiegal obok mnie to wolal tym zasmiewajac sie z kolezkami. Tak. Bolalo. Tyle, ze ja mam dziwnie tak, ze jak cos mnie boli to wlacza mi sie gniew. Nie gniew reaktywny, ze zaczynam sie drzec, ale motywacyjny, nie do zatrzymania. Potrafie byc wtedy bardzo konsekwenta by cos wyplenic. W pop psychologii mowi sie czesto, ze gniew oznacza podszyty lek. Moze czasami. Ale nie jest to jedyna formula. Kiedy mnie osa ugryzie albo uderzam palcem we framuge tak mnie to boli, ze czuje jak mnie gniew zalewa. Oczywiscie jestem wtedy wsciekla na ose lub framuge i puszczam wiazanke :-) Wiec bol wystarczy by sie wsciec. I tak kiedy uzywanie przezwiska sie rozkrecalo moj mozg wygenerowal mi pomysl. A ze ufam sobie niezmiernie, zaczelam wprowadzac go w czyn. Mialam wtedy chyba z 12-13 lat....
Kolega wola mnie w klasie:
- Ej Grubcia.
Nie odwracam sie.
-Eeeejj Grubcia.
Ignoruje dopoki nie uslysze swojego imienia.
- Gruuubbciiaaaaaa - hihy, smichy
Odwracam sie i mowie:
- Tak Krosta? (chlopak mial na nazwisko Krostewicz i dzieciaki takze mu dokuczaly przekrecajac nazwisko. To oczywiscie nie przyczynilo sie do refleksji "Nie rob drugiemu co Tobie nie mile").
Koledze doslownie opadla zuchwa. Cos tam pomrukal, pomrukal i przestal.
Kolejny kolega.
- Ej Grubbciiaaaaaaaaa... hehe....
Szybko objechalam go wzrokiem w poszukiwaniu punktu zaczepienie i zapytalam spokojnie ale z naciskiem:
- Tak, Plastusiu? (mial odstajace uszy).
Szczeka mu opadla.
Uzywanie mojego przezwiska nie trwalo nawet miesiaca.
Wiele razy slysze aby nie odpowiadac agresja na agresje, atak na atak, bo to moze tylko eskalowac sytuacje. Niektorzy dopisuja jeszcze romantyczne idee o przekazywaniu agresji dalej. Ja mam kompletnie inne doswiadczenie. Tak. Nie odpowiadala bym gdyby ktos realnie mi zagrazal. Gdybym czula, ze ktos ma przewage miesnia, jestem sama i ktos nadwyraz jest niebezpieczny. To jest zawsze wybor - fight or fly (walcz lub uciekaj). Nastepnie, uzywalabym sposobu romantycznego gdybym wierzyla, ze ktos mowi tym jezykiem. To nie dziala jezeli ktos sam nie wykazuje sie inteligencja emocjonalna, glebia mysli, samorefleksja. Nie zalapie jezyka, ktorego w sobie nia ma. Niestety Polska jest krajem, ktory nie zna tego jezyka, a ta mniejszosc, ktora ja zna jest widziana jako s£aba, miekka, albo gorzej, ciota, mieczak i insze. Polak jest hardy, nie dziala na modu£ach miekkich. Czesto to widze, kiedy np. mowie do znajomej: przykro mi, ze to ci sie przytrafilo. Kilka min i ruchow ciala zalewaja osobe w nanosekundzie; widze zaskoczenie, odrzucenie, wzruszenie ramion, zbycie. Zero wyjscia do osoby, ktora chciala powiedziec dobre slowo. Zero wiary, ze to bylo szczere. Ucieczka przed wlasna wrazliwoscia.... Strasznie to dziwne.....W moim sposobie, ktory moj mozg mi podsunal, najpierw zastosowalam ignorowanie, ktore nie pomoglo a nasilalo zachowania, a nastepnie uzylam metode lustra. Czyli dalam dokladnie to samo co mi dano, choc z innymi intencjami (bronilam sie, chcialam aby to ustalo). Wowczas nastepowala emocjonalna reakcja, osobe tez to bolalo, bo znajdywalam wrazliwy punkt. Dopiero wtedy, poprzez realny bodziec bazujacy na egoizmie osoba £apa£a o co chodzi. Do tego bylam bardzo konsekwentna, ale nie agresywna. Jak wbijanie gwozdzia.
Troche psychologii.
Znacie definicje pozytywnego i negatywnego wzmocnienia? Otoz pierwsze oznacza wzmocnienie zachowania poprzez dodanie przyjemnego bodzca/nagrody po wykonanym zadaniu (pochwala rodzica za posprzatanie pokoju). Drugie natomiast nastepuje wtedy gdy awersyjny bodziec jest usuniety kiedy zadanie jest dobrze wykonane (np. dziecko nie wstanie od stolu dopoki nie zje wszystkich warzyw). Oba te wzmocnienia maja za zadanie zwiekszenie prawdopodobienstwa wykonania zadania. Jest jeszcze kara. Kara to negatywna konsekwencja po wykonanym zachowaniu. Ma na celu zmniejszenie jakiegos zachowania. (W polskim tlumaczeniu widze, ze negatywne wzmocnienie jest traktowane jak kara, ale juz w zagranicznym nauczaniu jest rozroznienie). Jest pozytywny i negatywny bodziec do stosowania kary. Pozytywny jest wowczas kiedy dodaje sie negatywne konsekwencje po zachowaniu (np. karny kacik). Negatywna wtedy kiedy odbiera sie pozadany przez osobe obiekt po wykonaniu zachowania (czyli odbiera sie cos ulubionego, pozadanego np. nie ma TV, bo lekcje nie sa odrobione). Badania nad tym aspektem pokazuja, ze miksowanie pozytywnego i negatywnego wzmocnienia jest najbardziej korzystne. Jednak to jest rezultat dla doroslych. Nie kiedy sam jestes dzieckiem wsrod dzieci.
Analizujac to teraz, wowczas intuicyjnie uzylam mixu kary z negatywnym wzmocnieniem. Czyli za zachowanie byla kara w postaci odpowiedzi na ich czu£y punkt. I bylam konsekwentna. Za kazdym razem kiedy tak sie do mnie zwracali, dostawali taka sama odpowiedz. Przestalam kiedy oni przestali uzywac przezwiska, kiedy sie do mnie zwracali. I powiem Wam, ze metode lustra (jak to nazwalam) uzywalam przez wiele lat dorastania w wielu sytuacjach. Zawsze dzialal. Czas dorastania dla wielu dzieci jest czasem braku kompletnej refleksji i empatii. To czas egoistyczny. Niestety, nie zawsze zmienia sie to pozniej i moim zdaniem w takim kraju jak Polska jest to nagminne. Terroryzm emocjonalny czyli jezyk przemocy jest polska codziennoscia. I teraz wiem, ze to bylo moja ciemnoscia. Nie tyle pijacy ojciec i zimna matka, ale zimne emocjonalnie srodowisko, nauczyciele, pracodawcy, znajomi. To slychac nawet w tonie glosu, w sposobie ukladania zdan, jak ludzie odpowiadaja, jak rysy twarzy sie ukladaja. Bylam na to zawsze bardzo wrazliwa. Mierzwilo mnie przebywanie wsrod polakow. Przez wiele lat nic nie robilam w Polsce tylko sie bronilam, wiec opuszczenie gardy zajelo mi troche czasu. A moglam ja opuscic, bo tu nikt mnie nie atakuje jak mam inne zdanie, a wyzwisk nie slyszalam od lat. Irlandia opiera sie na miekkich zasadach zachowan miedzyludzkich. Szybciej znajda sposob aby osobe wytlumaczyc niz znalezc cos przeciwko niej. Teraz wiem, ze to iz sie bronilam, a nie, ze sama stalam sie opresorem ot tak by przynalezec do grupy lub dlatego, ze w takim kraju sie wychowalam, wychodzilo z tej wrazliwej czesci mnie, ktora musialam zamknac skorupa by ochronic czlowieczenstwo. Inaczej nie wiem, czy bym przetrwala. Niestety glosna sprawa Dominika i wielu innych pokazuje, ze nie wszyscy buduja ta skorupe. Sa otwartym wnetrzem. Dorosli zawodza choc to oni powinni trzymac tarcze widzac emocjonalne meczenie drugiego czlowieka. Niektorzy po prostu nie maja sily do walki z nienawiscia spoleczna lub sie boja. Ale wielu tego po prostu nie zauwaza, bo sami tacy sa. Stosuja takie same techniki w pracy, a ostatnio czytalam artykul "Polak za kierownica" - po prostu straszne.....Polska Prawem Dzungli - silniejszy wygrywa....
Ostatnie wydarzenia immigracji syryjskiej pokazaly jak wiele nienawisci, zlosci, agresji, chuliganstwa a przy tym strachu siedzi w polakach. Nie wspomne o niewiedzy. Rozumiem strach przed terrorystami, ale mieszkam wsrod muzulmanow, pracuje i z jednym mieszkalam w jednym domu i nigdy przez 11 lat w Irlandii nie bylo z nimi problemow na zadnym tle tym bardziej religijnym. Nigdy nie doznalam krzywdy czy ponizenia od muzulmanina. Ale od polakow - wiekszosc mojego zycia. Dlaczego wszedzie cos sie z muzulmanami dzieje, a w Irlandii nic? Czemu tu sie asmyliluja a slyszymy ze we Francji i Anglii nie? (ja mam teorie). I czemu nikt o tym NIC nie slyszy, ale za to o tych najbardziej brutalnych rzeczach slyszymy non stop? Duzo czynnikow tu sie naklada, nie bede sie teraz tym zajmowac. Ale to co czytam na forach to nie dyskusje i racjonalne komentarze za i przeciw ale wyzwiska, ponizanie slowne drugiego czlowieka kiedy ma inne zdanie, bluzgi, prostactwo, dzicz, ignoranctwo, ksenofobia, generalizowanie, segregacja i dyskryminacja i wiele innych obrzydliwych zmij. Tylko raz widzialam rzeczowy wywiad gdzie ci na Nie uzywali logicznych argumentow, tak jak i ci na Tak. Reszta to reaktywna bezmyslna wojna, ktora nigdy sie nie skonczyla w psychice polskiego obywatela i teraz ma odpowiedni wiatr aby sie ukazac. Pokolenia bezmyslnie, nieswiadomie przekazuja ja dalej nastepnym - jak nie powod na zew, to pomiedzy ludzmi.
Dlatego zachecam Was do poparcia akcji #stopmowienienawisci.
Pozdrawiam i dobrej nocy.
http://stopmowienienawisci.pl/