"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 31 maja 2015

Wiary mojej doswiadczenia cz.3

   Dzis chce sie podzielic z Wami co wyczytalam w Biblii. Zasiadlam do wysluchania jej (bo sluchalam audiobooka) z ciekawoscia. Zawsze slyszy sie  - znowu - powszechne stwierdzenia od ludzi wierzacych, ze np. trzeba przeczytac cala Biblie aby zrozumiec, a nie wycinac z kontekstu, lub tylko wybrani rozumieja Biblie, trzeba to studiowac aby to zrozumiec dokladnie itd itd. Wszystkie moim zdaniem bezpodstawne. Pierwsza czesc Starego Testamentu to piecioksiazg mojzeszowy - Tora. Powiem Wam szczerze, nieprzypominam sobie abym czytala tak krwawa ksiazke jaka jest Stary Testament. Nie wspomne o brakach spojnosci i logicznosci. Co wiecej, moje emocje wyraznie pulsowaly. Im wiecej czytalam, tym mocniej czulam gniew na swiat, ktory moze slawic tak okrutnego boga.  Poza tym dziwnie czytalam o liczbie mnogiej jak "A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam." Oczywiscie nie znam orginalu ale czesto Nasz, Nam sie powtarza. Wiec jest ich kilku?

   Wiekszosc ksiegi nawiazuje do rozmnazania i oczywiscie kobiety przeznaczeniem powinno byc tylko to. Przez to w ksiedze kobiety o niczym innym nie mysla. Dokonuja spiskow, manipulacji aby to ich dzieci mialy lepiej niz inne zony ich mezow. Bo mezczyzna mogl obcowac z kim popadnie, nie tylko z zona. I dziwnym trafem jedynym miejscem gdzie kobiety spotykaly swoim mezow to byla .... studnia. Usmialam sie gdy przeczytalam juz na samym poczatku - "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc." A potem "Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem." Bo oczywiscie powiedziec Nie, to jednak okazala sie wielka trudnosc....

   Nastepne wersety nie byly lepsze:
 - Kain zabija Abla ale zostaje ochroniony przez boga i wypedzony. A ten znajduje zone... niewiadomo skad. Przeciez byla to pierwsza rodzina,
- Adam i Ewa zyli.... 900 lat,
- cialo jest widziane jako grzeszne,
- zwierzeta zostaly rozdzielone na czyste i nieczyste. Kryteria tego podzialu znowu z ucha wziete: parzysto kopytne, nieparzysto itd,
- palone zwierzeta byly "wonia przyjemna dla Pana".
 - Bog obiecal po potopie nie zgladzic juz czlowieka w ten sposob, ale przez cala ksiege rzadal mordowania innych ludzi, w tym dzieci i kobiety. Krew sie leje w tej ksiedze litrami...
 - najmlodszy syn Noego zobaczyl ojca nagiego, a ten za to przeklnal mu... jego syna...
- Noe byl wynalazca winnicy! I byl pierwszym pijanym jak widac...
 - jesc zwierzaka z krwia - zabronione,
 - Abraham - nastepny prorok - oddal swoja zone faraonowi, mowiac mu, ze to jego siostra "aby mu sie dobrze wiodlo" (za kozy i srebro),
 - Usuniecie napletka zostalo nakazane przez boga jako znak przymierza...(Czemu akurat do tego sie przyczepil?). Ten kto jest nieobrzezany lamie przymierze.
- Lot w Sodomie chcial oddac dwie corki tlumowi by ochronic poslancow boga, aniolow. Potem jak juz wszyscy uciekli, corki upily ojca, spolkowaly z nim i urodzily mu synow.
 - Malzenstwa w rodzinie to byla norma.
- Niewolnictwo blogoslawione przez boga.
 - Syn Issaca, Jakub nie chcial nakarmic wlasnego brata, ktory byl glodny chyba ze za oddanie pierworodztwa. Ale bog mu blogoslawil i tak i tak.
 - Syn Judy, Er, zostal zabity bo zle czynil wobec Pana. Jego brat namowiony przez ojca spolkowal z wdowa po bracie. Jednak byl to tzw. stosunek przerywany aby nie zaplodnic wdowe. Bog go za to zabil.
- Sam Juda zabawil sie z niezadnica, ktora tak naprawde byla wdowa jego syna za takowa przebrana. Chciala miec dziecko wiec wymyslila taki spisek. Kiedy Juda zauwazyl brzemienna wdowe kazal ja zabic bo byla w ciazy z niezadu. Jednak ona sie mu odkryla i ten jej wybaczyl.
 - Bog ciagle nakazuje innym lupic, grabic, mordowac..... 
 -  Faraon i plagi. Bog zsylal kilkanascie plag na ziemie faraona aby wypuscil izraelitow. Mojzesz byl poslancem. Tyle ze jednoczesnie bog: "ja znieczule serce jego i was nie wypusci." (???) Podobno po to aby pokazac egipcjanom swoja sile. Nie wazne, ze tysiace wymarlo... Szlachetniej byloby sie po prostu objawic.
 - "Jestem bogiem zazdrosnym i kaze do trzeciego pokolenia tych, ktorzy mnie nienawidza, a £aske okazuje do tysiecznego pokolenia." .... tiaa, to ci £aska....poprzez grozenie i strach. Pelno tutaj straszenia. Pelno mordow i spiskow. Oczywiscie spoleczenstwo izraelskie jest tym narodem wybranym.
 - Mojzszesz slyszy na gorze "Bedziecie szczegolna moja wlasnoscia." 
 - Bog daje detaliczny opis jak ma wygladac jego kosciol. Ma upodobania w zlocie, nawet popielniczki maja byc zlote. Opis niesamowity....Skad takie pomysly?
 - Pierwszy kaplan, Aaron - "jego pokolenie bedzie do tego przeznaczone." Jak widac rozrodczosc kaplanow byla wskazana.
- Pelno nakazow ofiar ze zwierzat bo to "won przyjemna dla Pana." Serio? Jest "ofiara ognista", "ofiara calopalenia", "obrzed potrzasania" mostkiem zwierzecim, zdzieranie skory ze zwierzat, branie specyficznych czesci ciala zwierzat, odzielanie tluszczu, miesni, kazdy ma specyficzny cel. Potem namaszczanie krwia platki uszu czy nogi, mazanie oltarzy....Ale miod i kwas zabrioniony na ofiary, to bylaby obraza. Toz to typowe barbarzynskie wierzenia jak u ludzi prymitywnych z dzungli. Pelno bylo bogow zadnych krwi.
 - Kiedy Mojzszesz byl na gorze, ludzie zbudowali cielca na dole. Bog chcial wszystkich zabic ale Mojzszesz uspokoil go "Odwroc sie od zapalczywosci gniewu swego." Ale potem sam zszedl i zabil 3000 ludzi...
 - duch swiety mogl natchnac innych do robienia tego co bog chce. To po co te nakazy i mordowania. Nie lepiej hurtem zeslac ducha swietego? Aha, nie bedzie wolnosci wyboru? Ale i tak wyboru nie ma sluchajac o ogniach piekielnych....
 - Bog zabil synow Arona bo dali mu nie ten ogien co bog lubil.
- dalsze nakazy co moze czlowiek jesc a czego nie " bedziecie jesc zwierzeta z rozdzielonymi kopytami i ktore przezuwaja. A te co nie maja rozdzielone kopyta sa nieczyste, nie bedziecie jesc." Okeeej....Ale... ziemia ma byc czlowiekowi poddana? Mozemy jesc co chcemy? Juz nie?
 - Lista co mozna jesc co nie zaczyna sie od tych co lata, co chodzi i co plywa.
 - Jezeli ktos zje cosik z zakazanej listy bedzie nieczysty do wieczora (musi dac ofiare oczyszczenia.)
 - Jezeli kobieta urodzi chlopca bedzie nieczysta 7 dni. 8-ego dnia chlopak bedzie obrzezany a kobieta zostanie w domu przez 33 dni. Jak ma okres tez jest nieczysta. Jezeli urodzi dziewczynke bedzie nieczysta przez... 2 tygodnie i zostanie w domu przez 66 dni a potym czasie przyprowadzi ofiare, roczne jagnie i je zarznie, plus golabka jako ofiare za upuszczenie krwi....
- "nie bedziesz sie mscil ani zabijal." chyba, ze bog ci nakaze...
 - nie wolno mieszac gatunkow bydla i materialow na ciuchy,
- nie podcinac wlosow dookola glowy i koncow twojej brody,
- smierc za homoseksualizm
- Smierc za seks z rodzina - tyle, ze nie przeszkadzalo to wczesniej...
 - wrozki - do ukamieniowania
 - Prawo Kaplanow - moga wziasc tylko dziewice ze swojego ludu, nie wdowy, nie rozwodnice,
 - jezeli jakis potomek Aarona ma wade (gluchy, kulawy itd) nie moze skladac ofiar bo jest ulomny. "Niech nie bezczesci swietosci swoja ulomnoscia przy oltarzu Pana."
 - "nic co ma wade nie znajduje upodobania w oczach Pana."
 - przeklinasz - do ukamieniowania
 - Prawo Sprzedazy Domow - dziwnie kaplani to grupa uprzywilejowana. 
- Niewolnicy moga byc dziedziczeni.
 - straszenie i szantazowanie kleskami, mordobiciem, "bedziecie jesc wlasne dzieci". 
 - podkresla, ze to przymierze z Izraelitami nie z ludzkoscia.
- Kaplani mieli wladze majatkowa,
- lud musi placic za nadwyzke ludzka gdy ilosc ludzi przekracza ilosc potomkow kaplanow,
- woda z prochem do picia za posadzenie zony o zdrade. Jezeli nie stala sie nie czysta woda nie przyniesie szkody. Jezeli przyniesie to wtedy "spuchnie jej £ono i zwiotczeja biodra." Nic o zdradzajacym mezu.
- zabij przyjaciela, zone, dzieci za odwiedzenie ciebie od boga,
- ukamieniowanie za czczenie slonca, ksiezyca, za bycie knabrnym, 
- kobieta nie bedzie nosci meskich ubran,
 - niespozadzaj podobizny boga,
 - jezeli zona nie byla dziewica - do ukamieniowania, 
- jezeli ktos ma odciete pracie lub zmiazdzone jadra, lub jest z nieprawego loza nie moze wejsc do zgromadzenia,
 - kiedy masz "zmazy nocne" £apac je, do dolka, zakopac, poblogoslawic,
- ciagle straszenie okropnymi cierpieniami "guzami odbytnicy, liszajem, wrzodami na udach i kolanach." To jest bog wojny i masakry.
 - Bog daje przyzwolenie na wybicie ludzi, zdobycie miasta "i wyrzneli wszystkich, kobiety i dzieci, zgrabili zloto i bogactwo i dali do skarbnicy Pana." (Miasto Jerycha).
 - chlop zostal ukamieniowany bo wzial co mialo byc w skarbnicy Pana, zabili jego dzieci i zony,
- 1200 wybitych w imie Pana.

   Mysle, ze to juz wystarczy by dac Wam smak Ksiegi Mojzeszowej. Krew mi sie buzowala dlugo, bo jednak sa ludzie ktorzy w to wierza. Na podstawie tej wiary dzialaja. A chrzescijanstwo czerpie z tego, bo miesza pomiedzy Ewangeliami a Starym Testamentem. Nie przeczytalam dalszej czesci Starego Testamentu, bo rece mi sie zalamywaly na sama mysl, ze akurat ktos moze to wziasc za prawde. Nie lubuje sie tez w horrorach. Dalej podobno nie jest lepiej. Wazne jest takze aby czytac Biblie jednoczesnie z historia rozwoju religii. Dla mnie jest jasne: ten bog to bog izraelitow, tak jak i my mielismy swoich bogow slowianskich. Niepismienni nomadzi przekazywali sobie z ust do ust historie, ktore tlumaczyly im swiat, ktore usprawiedliwialy ich czyny, ktore dalawaly poczucie, ze nie sa sami. Tak bylo zawsze. Taka jest psychologia mozgu reaktywnego. Tlumaczenia insze to dla mnie racjonalizacja, czyli wlasny serwis emocjonalny. I nie ma w tym nic zlego, ze staramy sie sobie pomoc i dac poczucie opieki i wyzszego prawa. Jednak sa dwa poziomy na ktorych ja osobiscie bazuje: Pierwszy - wierzacy - dopoki Twoj bog nie kaze ci zabijac, mordowac i zabierac mi i innym wolnosci, nie mam problemu z tym co nosisz w swojej glowie. Gorzej jak wiekszosc mysli np. o tym ze homoseksualizm jest zly bo bazuja na tej religii. Wtedy krew mnie zalewa jezeli moga, tak jak w Irlandii zaglosowac na NIE przy malzenstwach tej samej plci. Tu juz bede oporna i krytyczna do religii. Poza takimi aspektami chetnie poslucham, ale takze podebatuje zawsze z uprzejma intencja. Drugi poziom - moj osobisty, odnoszacy sie do mojego pragnienia -  jestem zainteresowana prawda i tylko prawda. To mnie zawsze nakrecalo. Nie potrzebuje pociechy w bogach, bo daze do wolnosci umyslu i do rozwoju gdzie podobno stoi sie ....w pustce a oparcie i bogactwo ma sie w sobie widzac prawde na zewnatrz. Mistrzostwo. Czyli zachwycam sie ogrodem, to jest moja duchowosc, ale nie kreuje wrozek. A jak powiedzial Ryūnosuke Akutagawa

Wolność jest jak powietrze na szczycie góry. I jedno, i drugie - nie do zniesienia dla słabych.



   Wszystko co opisalam na gorze to byl poczatek mojego zglebiania religii w ktorej przyszlo mi sie urodzic. Bylam zszokowana a takze zla. Czasami slysze, ze aby zrozumiec wierzacych nalezy zalozyc ze bog istnieje. Kiedy to robie, czuje sile strachu ktory chce we mnie wplenic i czuje sie ponizona. Czy chcialabym miec takiego boga? Jezeli takowy jest bede sie modlic aby znikl a nie aby zaprzagl mnie do tlukacych czolem w podloge owieczek.  Bo to jest wtedy karmienie jego dumy, nie mojego szczescia. 

   Jednak jasne jest takze, ze bogowie sa tworzeni na nasze podobienstwo. Juz sama hierarchia - zobaczcie, krol i jego orszak, to nic innego jak nasza zwierzeca hierarchia malpy gdzie osobnik alfa jest wodzem. Wielu nie potrafi jeszcze przytrzymac stanu pustki, niewiedzy, zastanawiania sie bez odpowiedzi. A ja mam dwa cwiczenia dla chetnych, ktorzy chca rozciagnac swoja swiadomosc i pocwiczyc nad wolnoscia umyslu. Podam jak zakoncze ta serie na temat wiary.

   
Nastepnym razem Nowy Testament.

CDN

niedziela, 24 maja 2015

Wiary mojej doswiadczenia cz.2

   Moje czytanie Biblii przypadlo na tragedie w Paryzu, gdzie dwoch braci postanowilo rozprawic sie z autorami karykatur magazynu Charlie Hebdo. Wystrzelali 11 ludzi, 11 zostalo rannych w samym biurze magazynu. Potem nastapily nastepne morderstwa. Swiat zawrzal. Debaty na temat wolnosci slowa zalaly siec i media. Ten temat jest mi szczegolnie bliski, poniewaz odkad pamietam czulam, ze nie mam wolnosci slowa. Bylam ciezko krytykowana od samego poczatku za wyrazanie swojego zdania, ktore prawie nigdy nie pokrywalo sie z tym powszechnym. Bylam wystawiana na zlosliwosci, obelgi, ponizanie i wyszydzanie. Nigdy nie moglam tego zrozumiec, dlaczego wyrazanie swojego zdania jest dla wielu polakow takie bolesne? W Irlandii doswiadczam innych reakcji. Tu czuje wolnosc, ze moge byc kim chce i wyrazac zdanie na temat zjawisk dokladnie tak jak mysle (co nie oznacza ze chamsko, bo nie posiadam takiej potrzeby). A wsrod polakow zauwazam dokladnie taki schemat;
Za przykladowy temat wezmy malzenstwo.

   Osoba zamezna, tradycyjnie z dziecmi pyta sie mnie czy chce wyjsc kiedys za maz. Ja odpowiadam, ze nigdy nie chcialam i nie marzylam o tym i nie jest to w moim planach. I mowie co mysle na temat malzenstwa. Jest to - jak wiadomo z historii - stworzona instytucja do organizacji spoleczenstwa. Kiedys miala na celu zwiazanie dwoch rodzin, zapewnienie przekazania majatku wlasnym genom czyli dzieciom (a to mezczyzni przewaznie mieli bardzo na wzgledzie) a kobieta byla przekazywana w celu zapewnienia takiego stanu rzeczy i poprawie statusu swojej calej rodzinie. Malzenstwo nigdy nie bylo wymyslem bogow czy nawet Kosciola. Nie stanowilo takze sakramentu podobno do roku 1563. Jak wiekszosc zjawisk ktore trwaja tysiace lat, takze i to zjawisko zostalo zinternalizowane i przeksztalcone. W naszych czasach i w tej czesci kuli ziemskiej stalo sie symbolem milosci, ktora okazalo sie nie trwa wiecznie. Jednak romantyzm zakotwiczyl sie w naszych glowach na dobre. Moim zdaniem dlatego, iz jest to generalnie tesknota do uczuc, ktore dodaja nam skrzydel i sprawiaja, ze swiat staje sie kolorowy. Bo prawda jest taka, ze swiat generalnie jest skomplikowany, czesto brutalny i nie taki jak w bajkach. Wiec nasz mozg doslownie pomaga naszej psychice w uniesieniu i tak nie latwych zasad zyciowych. Jednak cena jest ciezki bol kiedy realia spadaja nam na glowy. To sie takze tyczy religii.

   W rozmowie mowie to wszystko, bo lubie dyskutowac idee, lubie dzielic sie tym co sie nauczylam, swoja analiza i wnioskami. I odpowiedz jest techniczna, bez personalnych zdan. Ale tutaj nastepuje strasznie dziwna reakcja z drugiej strony typu:
Nikt ci przeciez nie kaze sie hajtac! (ale my nie rozmawiamy o prawie do malzenstwa(?)
Wspolczuje ci. (alez dzieki... za wspolczucie bez powodu...(?).
Kazdy robi jak chce... (alez czy ja powiedzialam iz komus zabraniam?)

   I teraz troche psychologii. Wyrazanie zdania "z drugiego bieguna" powoduje niekomfortowe uczucia w drugiej stronie, ktorej umysl od dziecka jest nauczony aby dawac energie takiemu a nie innemu schematowi. Sam fakt tylko debaty i dzielenia sie swoim pomyslem, wiedza i opinia na ten temat, ktore burza schemat wpajany od dawna, powoduje gniew, agresje i zlosc. Moim zdaniem trzy glownie uzywane emocje w polskiej mentalnosci. W Irlandii nie spotkalam sie jeszcze aby w debacie ktos mi powiedzial, ze ja cos komus kaze poprzez wyrazanie swojego zdania na rozne tematy. Ale uzywaja innego zdania, bardzo czesto. Mianowicie: "masz prawo tak myslec. To ok, ze tak myslisz." 
Widzicie roznice? W Polsce jest nacisk, ze "nie bedziesz mna rzadzil" choc nawet ci to nie w glowie. W Irlandii, iz mozesz byc tym kim chcesz, i masz prawo miec taka opinie, ale ja mysle inaczej. Druga strona jest podkreslana. Nie walka o wlasne prawo. Czy to nie jest ciekawe? Jezyk ukazuje bardzo wiele psychologicznych dynamik z naszej glowy. Kiedys napisze na ten temat post.

    Wiec reakcja gniewna i zlosliwa ujawnia sie  kiedy rozmowa dotyka czegos co jest wrazliwe i wazne dla osoby pomimo, ze osoba wypowiadajaca sie mowi generalnie co mysli o zjawisku, co zamierza zrobic ze swoim zyciem w tym wzgledzie i debatuje swoj punkt. Czy to nie jest nielogiczne??? Jak mozna wtedy czuc sie swobodnie przy takiej osobie? Jak moge zglebiac tematy, co uwielbiam i sprawic aby osoba zrozumiala, ze to iz mysle tak czy siak to moja sprawa, a wybor drugiej osoby co z tym zrobi nie lezy w moim polu zainteresowania. W ogole. Ale chce miec wolnosc wypowiedzi, ktora nie jest opacznie zrozumiana. Dlatego, ze ludzie nie potrafia rozmawiac niektore kraje w ogole zachecaja do omijania rozmow na tematy wrazliwe. Jak dla mnie swiadczy to tylko o dziecinnosci ludzi. Jak ktos madry powiedzial, rozwoj emocjonalny naszego gatunku to 13-14 lat, chaotyczny mozg, nadwrazliwosc na rzeczy ktore takie nie sa. Ah, to byl Osho ;-)

A ponad to:
   Skoro nikt nie kaze sie hajtac, wierzyc czy nie wierzyc - dlaczego kaze sie nie wypowiadac na ten temat, co agresywna reakcja sugeruje? Takie dynamiki dokladnie zachodzily w glowach mordercow w Paryzu. Obraza ich boga i prorokow to tak jakby obrazic ich. Dlatego iz zinternalizowali takie wierzenie i nie ma zdrowego rozroznienia. Maja cel, maja gdzie przynalezec, znaja zasady i niby wymagania boga. Bezpiecznie. Ci co staraja sie naruszyc ta twierdze umyslu sa wrogami. I sa zabijani. 

   Glosna sprawa pana Urbana. Wezwany do sadu, bo na okladce zamiescil zdjecie zdziwionego Jezusa. Urazeni oskarzajacy wypowiadaja sie, jakby kazdy musial dzialac tak aby ich nie urazic. Ile tego moze byc? Bezkresne mozliwosci. Przeciez to co mnie razi, innego nie bedzie i czesto ciezko to wylapac. To mamy w ogole sie nie odzywac? Mamy wpadac w paranoje? I dlaczego zawsze wymagane jest aby nie mowic o rzeczach wrazliwych dla innych, ale co jak dla mnie wrazliwy jest fakt zabraniania debaty i dyskusji? Przeciez czlowiek moze to tak samo zinternalizowac jak religie i insze. Mamy sie sprzeczac ktora wrazliwosc jest wazniejsza? Ja po prostu nie robie tego co mnie razi i nie zadaje sie z tymi co mnie urazaja i tyle. Choc uwazam, ze nie ma granic w tematach do rozmowy (dziwia mnie tematy tabu jak seks, religia itd) o ile dwie osoby rozumieja to jako wymiane ideii, mysli, wiedzy i wlasnej opinii. I tylko tyle. Dopoki nikt nie jest zabity i nikomu nie dano w morde to nie sprawa sadu. Tu jest nastepna rzecz: brak rozumienia gdzie co przynalezy.
   
   Moje zdanie nalezy do mnie. Jezeli widze okladke, ktora mnie uraza to sie odwracam, nie kupuje, ignoruje. Ale mam na tyle szerokie spojrzenie iz rozumiem, ze mnie to uraza, ale sa tez inni o innym swiatopogladzie. Tyle, ze aby to widziec i naprawde poczuc, musi byc dokonane zdrowe tzw. zroznicowanie. Czyli powstac zdrowa przestrzen pomiedzy tym w co wierze (ja - moja wiara) gdzie bedzie umiejscowione to w  co wierza inni (inni - ich wiara). Jezeli przestrzen pomiedzy  ja - moja wiara jest jednoscia (i znowu wypracowana przez lata zycia w takiej a nie innej kulturze) wowczas rozmowy o samej wierze nie maja miejsca bo osoba miesza to ze soba osobiscie. Wowczas jest to juz osobista obraza. Wtedy co dla jednego w zarcie z Jezusem jest zabawne, dla drugiego to brak szacunku. Ale czy to nie Jezus powinien sie obrazic jak cos? Jak juz mowilam, nie chodzi o wiare. Chodzi co ona ludziom daje wewnetrznie.
   
   I znowu to co jest obraza a co nie jest, jest okropnie subiektywne. Kiedy odpowiadam na pytanie polaka, czy wierzysz ze bog stworzyl ludzi, a ja odpowiadam, ze nie bo wiemy iz jestesmy gatunkiem malpy i roznica genowa z szympansami to 2% (choc rozne studia pokazuja rozne liczby ale nie mniejsze niz 80% podobienstwa do DNA czlowieka), dla mnie nie ma tu nic z obrazy i kazania mu zmienienia zdania. Jednak tak moze to byc odebrane z powodu wewnetrznej dynamiki panujacej w osobniku, ktory pytal. Nazywamy to projekcja. Ktos projektuje na druga osobe intencje, ktore nie wystepuja, ale ze cos tego osobnika boli to trzeba powiedziec, ze to druga osoba jest winna i nie ma empatii, nie ze obrazony nie ma odpowiedniego dystansu do sprawy a w szczegolnosci wiedzy na temat wlasnych emocji. Zreszta, jezeli ktos "obraza", to chyba ta konkretna osoba nie doswiadczy zycia z dziewicami czy po prawicy ojca. Nie jest to chyba robota czlowieka aby odbieral prace bogu. Ale widzicie, to nie o to chodzi.Tu chodzi o prywate. Bog nie ma tu nic wspolnego.

  Ja osobiscie jestem przeciwko milczeniu. Kazdy odpowiada za swoje zycie. Granice wolnosci slowa sa dla mnie jednak jasne. Wielu podpiera sie tym sloganem przy hejtyzmie. Niestety, to jest jak danie karabinu osobie niedojrzalej i to z problemami emocjonalnymi. Osoba niedojrzala zareaguje na to z poziomu rozwoju nastolatka w bolu istnienia. Automatyczna mysl - bole zyciowe - reakcja. Osoby dojrzale maja poczucie odpowiedzialnosci i droga reakcji jest dluga. A w szczegolnosci - nie wazne czy jest anonimowo czy nie. Osoba dojrzala widzi sama siebie. Jak cytat mowi: "Osoba szlachetna wstydzi sie przed wlasnym psem." Dlatego Mistrze Madrosci mowia, ze nie ma wolnosci bez odpowiedzialnosci. A to dlatego, ze wtedy jest poczucie przestrzeni i do tego zalicza sie granica poza ktora jest jad. I to jad za nic bo tylko za wymiana wiedzy i opinii. Wysoka samo refleksja i glebia odczuwania nie pozwoli na jad. I ten wybor bedzie w odczuciu dojrzalej osoby wyborem wolnosci. Bo niczego innego w srodku tej osoby nie ma jak tylko rozmawiac i dzielic sie, a nie wyszydzac i nie wyzywac. 
Ale tak maja dojrzale osoby....

CDN

sobota, 16 maja 2015

Wiary mojej doswiadczenia, cz.1

   A wiec troche o wierze i religii. Odrazu zaznaczam na poczatku: moje przemyslenia i opinie nie maja na celu urazenia nikogo ani - jak to dziwnie sie przewaznie wynurza z debat na takie tematy (rozwine to pozniej) - zmiany czyjegos zdania lub zakazywania wolnosci wyborow. Mowie, co odkrylam, co przemyslalam, co przezylam, a co z tego zostanie wykorzystane to juz sprawa moich czytelnikow :-)

   Wychowalam sie w domu nie bardzo religijnym. Moj ojciec byl ciety na kosciol, ale ciezko bylo okreslic czy wierzy w boga, bo niby cos tam krytykowal, ale pozniej po latach do kosciola choc protestanckiego zaczal uczeszczac. Moja mama wierzy w boga i chodzi czasami do kosciola. Jednak nigdy nie bylo to mocno podkreslane wiec w sumie tez byla to bardziej letnia temperatura wrzenia niz goraca religijnosc. W dziecinstwie bylam prowadzana do kosciola, mialam komunie itd ale nigdy nie mialam silnych emocji z tym zwiazanych oprocz jednej, kiedy nie szlam do kosciola, bo mi sie nie chcialo - poczucie winy. I nie bralo sie ono od rodzicow, ale od zlamywania pewnego przyzwyczajenia i prawdopodobnie podswiadomego wrytego w umysl przeslania - to obraza wzgledem boga jezeli nie bedziesz dni swietych swiecic. Generalnie nie przypominam sobie innych emocji oprocz poczucia winy, kiedy zaniechalam, albo .... nudy kiedy juz w tym kociele bylam. Ciagle to samo, jak komputery na zawolanie tu wstajemy, tu kleczymy, tu klepiemy ciagle to samo. Nudzilo mi sie. Ale jeszcze wtedy nie zadawalam sobie pytan, czy to ma sens i czy bog istnieje. Kiedy czytam swoj pamietnik to napisalam w nim jeszcze jako nastolatka iz wierze w boga, ale nie wierzylam, ze mi dobrze zyczy. Rodzina pijacka i zimna emocjonalnie, szkola w ktorej czulam sie ciagle emocjonalnie terroryzowana, rzeczywistosc, ktora byla dla mnie zbyt ciasna. Az pewnego dnia, nie wiem skad zdecydowalam, ze nie ide do kosciola, bo mi sie nie chce i postanowilam walczyc z poczuciem winy.

   I przyszla niedziela, pamietam to, dziwnie, jakby to bylo wczoraj. Lezalam w lozku. Dochodzila 11, a ja sie nie szykowalam. Moja mama weszla do pokoju i sie zapytala: Nie idziesz do kosciola? Ja tylko pokiwalam przeczaco glowa. Nic nie odpowiedziala. Zostawila mnie w spokoju. Bilam sie z emocjami. Czulam sie winna. Szczegolnie, ze generalnie do dzis jestem osoba, ktora nie lubi mentalnego lenistwa, a wowczas czulam, ze to lenistwo wygrywa razem ze znuzeniem i  nuda w kosciele. Teraz uwazam inaczej. Po prostu sie budzilam. Wynurzalam sie na szersze wody. Ale wtedy mialam wprogramowane poczucie winy, bo tak mnie wychowano poprzez chodzenie na religie, sluchaniu historii religijnych i konsekwencji ich nie przestrzegania itd itd. Ale dziwnie, walczylam. Tutaj wylumacze pewien aspekt dynamicznych aspektow w naszym umysle:

   Emocje i mysli dzialaja na roznych poziomach i moga roznie sie na siebie nakladac. W moim przykladzie, mialam emocje, ktore zostaly we mnie uwarunkowane, ale jednoczesnie nie zostala mi zabrana calkowita przestrzen we mnie, aby to co bylo wcisniete nie zostalo zakwestionowane. Nazywam ta przestrzen wolnoscia mentalna. Ta wolnosc jest niezalezna i bardzo silna, choc w roznym stopniu u roznych ludzi. Ja akurat zawsze wyroznialam sie sklonnosciami do rebelii, wiec naturalnie wewnetrznie cos we mnie ciagle walczy o to aby zewnetrzny swiat mnie nie pochlonal swoimi schematami. Czasami bylo tak, ze generalnie nie bylam naciskana jak w tym przykladzie z religia, ale bylo czesto tak, ze w innych juz bylam a i tak to odrzucalam, bo cos mi nie pasowalo. Jak np. moja mama zawsze naciskala na to abym byla pasywna i ustepowala innym. Nie byl to nigdy moj wybor. Po prostu moj glos wew. byl zawsze bardzo silny. Jednak uwazam, iz mozna takze sie tego nauczyc, lub - bardziej dokladnie - rozciagnac, polepszyc u tych co maja inna strukture psychiczna, do poziomu w ktorej czlowiek staje sie mentalnie bardziej wolny niz mniej. Wowczas, to wlasnie wtedy zaczynamy naprawde decydowac o naszym zyciu, a nie, ze zyjemy wedlug wzorca programowania spolecznego.

   Ale jak walczylam z poczuciem winy? Uzywalam intuicyjnie to co jest uzywane w psychoterapii (ang.) CBT. £amalam automatyczne mysli, bo gleboko wewnetrznie cos mi kazalo sie z nimi nie zgadzac. A ze nic nie robilam w glowie przez cale zycie jak tylko debatowalam sama ze soba.... Wyobrazcie sobie moje zdziwienie po latach, kiedy pierwszy raz uslyszalam o CBT i okazalo sie, ze robie to naturalnie od lat. Mam wiele takich doswiadczen. Poprzez £amanie swoich automatycznych mysli uwalnialam sie od poczucia winy a to dlatego iz wspieralam sie logika i wiedza na dany temat. Najpierw logika. Wiedze zdobylam pozniej. Zadawalam sobie takie o to pytania:
Po co mam chodzic do kosciola?
Czy mnie to buduje?
Skad mam w ogole w glowie idee chodzenia do kosciola?
Czy sama te idee wybralam?
Co naprawde czuje na ten temat?
Co mysle na temat co czuje na ten temat? :-D
Czy to co czuje na ten temat pasuje do tego  kim jestem?
Czy moje poczucie winy ma logiczne podstawy?
A w ogole jaka jest prawda?
Czy chce ja znac?
Czy jestem na nia gotowa?
itd itd

   Debatowalam w glowie na dwie osoby, tak jakbym miala osobe przed soba z ktora rozmawiam. Wczuwalam sie w siebie ale nic nie zostalo zostawione bez sita rozumu. Automatyczne mysli/emocje moge porownac do czegos lekkiego, prostego, nie wymagajacego wysilku w ich przelknieciu. Po prostu sie pojawiaja i tyle. Ludzie, ktorzy reaguja na nie jak po pociagnieciu sznurka, nazywamy reaktywnymi. Inaczej sie dzieje kiedy do takich emocji dodamy samoobserwacje i logiczna, kompleksowa mysl. Droga do reakcji sie wydluza i moze byc bardziej swiadoma i trafna, niz reaktywna. Powstaje wtedy nowa jakosc. Ma sie wtedy takze inne odczucie. Ja odczuwam to jako odczucie glebi, jakby cisnienie, ktore sie zwieksza kiedy nurkujemy w wodach nizej i nizej. Medytacja na przyklad - jest nauka rozrozniania niuansowego stanow emocjonalnych. Na przyklad wiecie, ze poczucie intuicji a poczucie instynktu sie roznia? Kiedy czuje, ze intuicja do mnie przemawia, odczuwam to inaczej niz kiedy robi to instynkt. Ale roznica jest niuansowa. Dlatego tak duzo mowi sie o wczucie sie w siebie, o wsluchiwanie sie w rozne tonacje wlasnych emocji. Wtedy ma sie dostep do wiekszej wiedzy na temat siebie, a wowczas do lepszych wyborow w zyciu.

   Wrocmy do spraw wiary i religii. A wiec moje debaty ze soba trwaly jakis czas. Wytlumaczylam sobie logicznie czemu nie chce juz chodzic do kosciola. Po prostu.... cos mi sie racjonalnie nie zgadzalo, a emocje ktore mam sa jakby takie nadmuchane. No i... ciasno mi....Wiecie jak mozecie rozpoznac ze ktos narzucil Wam idee, ktore nie wybraliscie? Ze w koncu sie od nich uwalniacie. I ja sie uwolnilam. A jak rozpoznac te, ktore jednak choc narzucone naprawde okreslaja Was? Wtedy kiedy je porzuciliscie, wyruszyliscie w podroz zdobywania wiedzy za i przeciw tej ideii, kiedy £amaliscie je na wszystkie strony logicznie i emocjonalnie ale jednak na koncu Wasz rozum stwierdzil, ze to skad wyruszyliscie to jest wlasnie Wasze. Nazywam takie przejscie "odrodzeniem". Bo trzeba sie narodzic na nowo poprzez samotna podroz zdobywania wiedzy o temacie i samym sobie, aby powrocic do tego co jest prawdziwie Wasze.  Uwazam jednak, ze juz nigdy nie wraca sie takim samym i idea takze jest przeksztalcona. Na tym polega rozwoj. Idea zostaje wzbogacona w wiedze i komleksowe emocje, a moim zdaniem to wlasnie prawda, chocby najciezsza jest tym odpowiednim paliwem to osiagniecia tzw. osadzenia w swoim a nie czyims zyciu.
   Tymczasem, jak sie okazalo po drodze, odkrylam jeszcze inne uwarunkowania, ktore napotykalam kiedy zaczelam w koncu studiowac tematy religii, psychologie i filozofie. Na przyklad, strach przed sarkastycznym zartem na temat boga, albo strach przed generalnie powiedzeniem na glos: boga nie ma, a jak jest to nie podobaja mi sie pomysly tworzenia takiej rzeczywistosci na swiecie. Zaczelo to wychodzic powoli, a to dlatego, ze generalnie nie czulam jakiejs presji podjecia decyzji w tej sprawie. Ale jak juz na cos sie natknelam, czulam pewne blokady.

   Moj brat mial troche inna droge rozwoju w tej materii. Byl bardzo wierzacy a do tego sumienny w stosowaniu nakazow typu: szanuj blizniego swego, nie klam, nie kradnij itd. Dziwnie to on najbardziej zinternalizowal nauki zewnetrzne. Jednak takze i on ma nature poszukujaca i nie zatrzymal sie na jednym poletku. Zauwazyl, ze np. wcale nie jest mu lepiej kiedy sie modli, czy kiedy chodzi do kosciola a swiat na pewno nie stosuje sie do jezusowych nauk choc tlumnie chodzi na msze. Wpadla mu w reke ksiazka "Swiat Zofii" i kiedy ja przeczytal oznajmil, ze ta ksiazka zmienila jego zycie. Dorwalam ta ksiazke, bo chcialam zobaczyc co jest tam takiego co zmienia postrzeganie. Ksiazka bardzo jasno objasnia rozwoj ideii w umysle czlowieka. Ukazuje, ze rozwoj ideei ma swoja dynamike, schematy rozwoju, etapy rozwoju, swoja uwarunkowana w psychice czlowieka tendencje na bazie ktorej powstaje. W ksiazce zostaly opisane epoki filozoficzne, tendencje myslenia w tych epokach. Moj brat doszedl do wniosku, ze jak i inne epoki mialy swoja charakterystyke wierzenia i podkreslania roznych ideii, tak i my zyjemy w takim schemacie. W naszej czesci swiata to jeden bog, chrzescijanski bog i religia katolicka. I stracil wiare...

   Ja po przeczytaniu tej ksiazki jakos nie czulam sie poruszona. Moze dlatego, ze zawsze bylam zafascynowana mitologia grecka i jakos podswiadomie rozumialam ze istnieja i inne pomysly na wyzsza forme istnienia. Ciagle nie czulam jakiejs presji okreslenia sie w tej sprawie i zaczelam okreslac siebie jako agnostyk, bo nie wiedzialam w sumie jak jest. Ale kosciol mnie nudzil i jakos mnie nie interesowal. Historie Jezusa, i ukrzyzowania i insze wydawaly mi sie tak malo inspirujace w porownaniu do mitologii. Tymczasem moj brat przeczytal Biblie i jeszcze bardziej utwierdzil sie w przekonaniu o manipulacji ludzkiego umyslu. Nie omieszkal przekazywac mi swoich odkryc, ale ja i tak bylam dziwnie letnia w tym temacie. Mialam wazniejsze sprawy na glowie, ciagle stres w domu, ciagle poczucie zycia w jakiejs klatce, wsrod ludzi, z ktorymi nic mnie nie laczylo. Ale obiecalam sobie, ze w koncu przeczytam ta Biblie, choc nie wydawalo mi sie, ze zrobie to szybko. Skoro w kosciele sie nudzilam, a oni czytali Biblie, to i czytaniem sama sie zanudze.

   I tak lata minely w tym temacie. Zatrzymalam sie na agnostycyzmie, czekajac momentu kiedy cos mnie natchnie i siegne po dalsze poszukiwania w tej materii. I dopiero po jakis 10-15 latach, w ostatnie bozenarodzenie (ciekawe, ze wlasnie wtedy:-)) doswiadczylam jakiegos emocjonalnego natchnienia i siegnelam po Biblie... i tu juz sprawy poszly szybko.

CDN.