"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 13 grudnia 2015

Zapisa£am w Czerwonym Notesie......



"... nie istnieje rzecz zwana „miłością”. „Miłość” jest abstrakcją, rodzajem bogini, z którą kłopot polega na tym, że nikt jej nigdy nie widział. W rzeczywistości istnieje tylko akt kochania. Miłość jest twórczą aktywnością. Zakłada troskę, wiedzę, reagowanie, afirmację i radość – nakierowane na osobę, drzewo, obraz, ideę. Kochać, oznacza powoływać do życia, powiększać jej lub jego życiową aktywność. Jest to proces samoodnawiający się i samonapędzający." 

Erich Fromm

sobota, 12 grudnia 2015

Seria Mi£osna - Pomiedzy dwojgiem cz.2

Witajcie,

ale Wam dzisiaj wywine posta :-) Podziele sie z Wami psychologicznymi badaniami na temat szczesliwych zwiazkow oraz wskazowkami na temat powodow ich szczescia, ktore mozna uzyc do budowania wlasnych relacji. Postanowilam wklecic takze na temat szczesliwych singli aby byla przeciw waga, bo takowi takze istnieja. Chce takze zaznaczyc, ze kazde studia maja swoje limitacje takie jak; korelacja, a nie przyczyna zjawiska, badania na wycinku populacji (przewaznie Amerykanskiej) lub brak mozliwosci manipulowania statusem, czyli nie da sie przydzielic osobom statusu singla a pozniej malzenstwa, potrzebne sa dlugoletnie obserwacje, a nie wiadomo jak sie zycie potoczy. A takze czesto sa to badania gdzie dane sa dostarczane przez kwestionariusze, wiec mozliwy jest duzy blad percepcji (np. przekonywanie sie, ze jest sie szczesliwym, a tak naprawde jest to tylko pisanie sobie bajki, aby poprawic sobie samopoczucie). Pomalu zaczynaja sie skany mozgu, ktore juz moga okreslic czy mozg jest zakochany, czy kocha, czy jednak sie oszukuje, ale wiadomo, sa kontrowersyjne. Pare takich badan uwzglednilam. Jednakze mysle, ze warto poczytac badania, zobaczyc, ktore wyniki sie powtarzaja i sprobowac je implementowac, jezeli ma sie taka potrzebe. Pamietajmy takze, ze badania pokazuja prawdopodobienstwo wystepowania zjawiska, czyli tendencje. Nie oznacza to, ze nie ma wyjatkow, bo sa uwzglednione w kazdych badaniach (tzw. ouliers). Czyli jezeli badania pokazuja, ze ludzie w zwiazkach sa szczesliwsi, nie oznacza to, ze nie ma wyjatkow i nie ma ludzi, ktorzy sa szczesliwi w opozycji do sugerujacych inaczej badan i ze takiego nie spotkacie. Niestety, czesto jest spotykane kwestionowanie czyjegos szczescia lub wyborow, jezeli nie pasuja do ogolnych norm ("oszukujesz sie") i skrzywianie badan, ktore nigdy nie mowia, ze wyniki odnosza sie do 100% populacji, ale do znaczacej wiekszosci.

Zaczynamy.

- Tak jak pisalam, wymagania co do zwiazkow I mi£osci zmieniaja sie w zaleznosci od zmian spoleczno-historycznych. Praca Finkel et al. (2014) stara sie przesledzic te zmiany w nawiazaniu do (oczywiscie :-) ) Amerykanskiej populacji I dochodzi do wniosku, ze w dawnych czasach wymagania co do zwiazku byly skupione na takich aspektach jak poczucie bezpieczenstwa I potrzeby fizjologiczne. Obecnie wymaganie to psychologiczne wype£nienie takie jak, poczucie wlasnej wartosci, poczucie samo-spe£nienia I Maslowskiej samoaktualizacji. Jednakze, jak pisze autor, ludzie nie angazuja wystarczajaco uwagi I wysilku w tej kwesti. A wype£nienie psychologiczne wymaga energii, a jak wiemy, jest ona w nas ograniczona.

- Wracam takze do tego co pisalam wczesnie na temat benefitow malzenstwa. Kiedy uslyszycie w Tv, ze znowu ktos schematowo mowi, ze bycie w zwiazku daje benefity mentalne I zdrowotne, bedziecie juz wiedziec, ze na pewno psychologia tego nie mowi, tylko jakis amator. Zycie jest bardziej skomplikowane. A wiec nie sam zwiazek tylko szczesliwy, wspierajacy zwiazek daje benefity. To chyba nie jest odkrywcze, ani racjonalnie trudne do ogarniecia, jednak ciagle Z£otoustni – jak nazywam pop psychologicznych guru (po ksiazce p. Witkowskiego “Zakazana psychologia") – nie zadaja sobie trudu aby wglebic sie w temat i karmia populacje schematami (wiem, wiem powtarzam sie, trudno :-) ). Spojrzmy na pare badan psychologicznych.

I tak Birmingham (2015) zbadal jaki wplyw na zdrowie naczyniowo sercowe ma bycie w zwiazku. I dowiedzial sie, ze jezeli jest to zwiazek charakteryzujacy sie ambiwalentnymi zachowaniami (mix negatywnych i pozytywnych, nie okreslony przez pary jako wspierajacy), wowczas bycie w zwiazku nie ma wsparcia pro zdrowotnego, szczegolnie w nawiazaniu do chorob serca, ktore wiaza sie z cisnieniem krwi. Dodatkowo inne badania pokazaly, ze rany (zwiazane z pecherzami) goja sie wolniej u par, ktore charakteryzuja sie klotniami z wrogim nastawieniem, niz te, ktore potrafily konstruktywnie nimi zarzadzac (emocjonalna regulacja, badania ponizej). Takze reakcja mozgu na trzymanie rak, kiedy para reportowala, ze jest szczesliwa, dziala jak srodki przeciwbolowe, ale nie stwierdzono tej samej rekacji wsrod par, ktore reportowaly niska satysfakcje ze zwiazku. Niska satysfakcja w zwiazku nie jest rowna singlowaniu. W zwiazku z niska satysfakcja zachodza interakcje (stres, frustracja), ktore wplywaja na czlowieka, gdzie singlowanie ma inne wplywy, ktore nie sa zwiazane z monogamicznym zwiazkiem, ale bardziej z srodowiskiem, przyjaciolmi, rodzina.

Przypatrzmy sie troche badaniom na temat singlow.
I co mowia?

Ano mowia, ze osoby bedace we wspierajacym zwiazku sa troche szczesliwsze niz single, natomiast osoby zyjace w zwiazku niewspierajacym – wiadomo – wskazaly na niska satysfakcje w zwiazku I czuja sie gorzej niz single. W tym, kiedy znowu przyblizymy mikroskop, badania wskazuja, ze to mezczyzni czerpia wiecej benefitow z zawarcia malzenstwa, niz kobiety. Kobiety reportuja mniejsze poczucie szczescia niz mezczyzni, widza wiecej I szybciej negatywne strony zwiazku (badania ponizej), oraz nie wstepuja w drugie zwiazki malzenskie po rozwodzie tak czesto lub w ogole w porownaniu do mezczyzn (choc to sie zmienia poma£u).

Nie wspomne o zdrowiu. Albo jednak wspomne ;-) Badania pokazuja, ze szczesliwe pary to takze… grubsze pary. Szczegolnie mezczyzni wykazali taka tendencje. Hipoteza naukowcow - kiedy juz zdobylo sie co sie chcia£o......

Generalnie badania na temat zwiazkow byly przez wiele lat oparte na wielu bledach kulturowych. Tendencja mowiaca, ze bycie singlem jest niekorzystne, a bycie w zwiazku to jest wlasnie to co potrzebujesz do szczescia dziwnie pokrywala sie z owczesnymi przekonaniami kulturowymi. Spoleczenstwo rzeczywiscie bylo zbudowane tak, ze bycie samowystarczajaca osoba, szczegolnie dla kobiet, wiazalo sie ze stresem i wykluczeniem. Nie dziwota, ze reportowaly dokladnie takie odczucia. Popatrzmy jak to bylo do tej pory I ciagle niestety jest w wielu miejscach na swiecie.

  • Podroze – taniej we dwojke,
  • Mieszkanie – taniej we dwojke,
  • Restauracje – stolik dla jednej osoby?
  • Zaproszenie na wesele? - musisz miec pare,
  • Podatki – ulgi roznorodne, rozliczanie razem,
  • Spo£eczna presja - jestes singlem, czyli ciagle szukasz? Bo trzeba szukac, nie mozna nie szukac i miec inne rzeczy, ktore rajcuja (MN).

Badanie z 2013 roku przygladalo sie jak strach przed byciem singlem wplywal na wymagania co do zwiazku. Czesc 1 przygladala sie schematom mysleniowym na temat bycia singlem. Zbudowano skale, ktora miala mierzyc Strach Przed Byciem Singlem (Cz.2). Poczatkowe wyniki daly potwierdzenie co do hipotezy, ze strach przed byciem singlem powodowal obnizenie standardow co do wymagan w zwiazku, co zwiekszalo zaleznosc w niesatysfakcjonujacym zwiazku (Cz.3). Nastepnie replikacja tych badan ukazala znaczaca przewidywalnosc w nawiazaniu do strachu przed bycie singlem a zgodzie na obnizenie wymagan co do zwiazku a w tym mniejszym prawdopodobienstwem decyzji o jego zakonczeniu (Cz.4). Nastepne czesci (cz.5 i cz.6) pokazaly znaczaca przewidywalnosc co do wybory partnera ze wzgledu na jego atrakcyjnosc i poziom gotowosci do odpowiedzi. Okazalo sie, ze strach przed bycie singlem przewidzial zanizone wymagania co do tych dwoch opcji. Ostatnia czesc 7 badala uczestnikow szybkich randek (speed dates). I tu wyszlo, ze im wiekszy strach przed singlostwem tym mniejsza selekcja romantyczna.

Wspominalam to juz w ostatnich postach. Takie zanizone selekcje moga byc calkiem podswiadome, poniewaz nadrzedna potrzeba moze byc posiadanie potomstwa. Wiec bycie w zwiazku jest posrednikiem do wypelnienia potrzeby ale nie celem per se. Pokazuja to takze powyzsze studia, ktore zauwazyly, ze zglaszane stadardy co do rodzicielstwa byly konsekwentnie wyzsze w porownaniu do zglaszanych wymagan co do zyciowego partnera.

Dalsze ciekawe zestawienie co do rzeczywistosci spolecznej w odniesieniu do statusu zrobiono w Ameryce (oczywiscie hehe) I porownano ile placi podatkow singiel a ile osoba zamezna kiedy zarabiaja tyle samo przez okres 40 lat. Roznica pomiedzy tymi dwoma statusami kiedy osoby zarabiaja 40tys dolarow wynosila 39tys mniej dla osoby w malzenstwie. I im bardziej wspinasz sie na drabine finansowa bedac singlem, tym bardziej ta roznica sie oczywiscie powieksza. Placisz o wiele wiecej niz osoba w zalegalizowanym zwiazku. Jawna dyskryminacja.

Troche dalszych badan o singlach:

Single sa bardziej elastyczni. Ciekawe badanie weteranow pokazalo, ze osoby, ktore zawsze byly singlami wykazywaly sie mniejsza iloscia symptomow sugerujacyh PTSD, byli bardziej elastyczni I szybciej dochodzili do siebie, wykazywali mniejszy poziom depresji, I wykazywali mniejsze prawdopodobienstwo roznorakich mentalnych czy fizycznych problemow, ktore mogly przeszkadzac im w zyciu codziennym.

Inne badania, ktore trwaly 8 lat pokazaly, ze single nie roznia sie tak bardzo z parami malzenskimi jezeli chodzi o choroby serca, a nawet single, ktorzy nigdy nie byli w zwiazkach malzenskich, wypadali lepiej w tej kwestii.

Jak juz mowilam, single czesciej angazuja sie w pro spoleczne aktywnosci niz osoby nie zyjace solo, co znowu chyba nie jest odkrywcze, w koncu single maja wiecej na to czasu i przestrzeni w glowie. A takze - moim zdaniem - bardziej ich to kreci niz skupienie sie na tzw. wew grupie bliskich. I tak:

Single czesciej pomagaja rodzicom czy rodzenstwu i sa w czestszym z nimi kontakcie niz osoby, ktore sa w zwiazkach. Czesciej angazuja sie w dlugotrwala pomoc niz osoby w zwiazkach. W nawiazaniu do spolecznego zaangazowania I przyjaciol, single czesciej widza sie z przyjaciolmi czy z sasiadami. Single wypadli nawet lepiej niz pary bez dzieci w tych wzgledach. A kiedy im juz starczy zaglebiaja sie w bycie samemu I nie jest to poczucie samotnosci, ale odpoczynku I zrestartowania umyslu w ciszy I spokoju. Choc oczywiscie sa tacy, ktorzy i czuja odwrotnie....

Ale wrocmy do zwiazkow/malzenstw.

- Bardzo ciekawe wyniki pokazuja badania skupiajace sie na zawieranych malzenstwach z wolnego wybory i zaaranzowanych przez rodzicow, jak w przypadku kultury indyjsko - amerykanskiej. I tak badania braly pod uwage satysfakcje z malzenstwa, zaangazowanie, partnerska mi£osc I namietna milosc. Okazalo sie, ze nie ma znaczacych roznic pomiedzy zwiazkami z wyboru I bez niego w tych aspektach. Bardzo ciekawy artykul ukazal sie w magazynie internetowym Aeon, gdzie autor zastanawial sie na temat zmian jakie mozna wprowadzic co do zawierania malzenstw. Wspomina o tym jak kiedys realia byly inne; ludzie zyli krocej a sredni czas zawierania zwiazkow wynosil 12 lat, jak to kobiety czesto umieraly przy porodach i wowczas mezczyzni zenili sie kilkakrotnie, oraz jak to wymagania co do zwiazkow byly inne co wspomnialam na poczatku. Bardzo zgrabnie wskazuje na to jak sie gratuluje parom, ktore zyly ze soba 15,20,30 lat nie biorac pod uwage, ze te lata mogly obfitowac w gniew, pogarde, brak seksu i intymnosci. Ale, ze udalo sie to ciagnac az do smierci - jest to uwazane za sukces. A to nie dlugosc a jakosc powinna byc miara sukcesu. Dlugosc pochodzi od czynnikow spolecznych, czyli w moim mniemaniu, sztucznych wplywow, bo bazuja tylko na wierze i ideach przewaznie religijnych (swietosci malzenstwa).

Dalej:

- Badania przeprowadzane na ok 4000 Brytyjczykow (Open University, 2013) ukaza£y, ze najczesciej wymieniona potrzeba w zwiazku jest po prostu… uprzejmosc.

- Wdziecznosc I s£owo “dziekuje”, jak wykazaly badania, sa nastepnym kluczem do bliskosci (Algoe and Way, 2013),

- Kobiety czuja sie takze szczesliwsze, kiedy mezczyzna odczuwa z nimi ich bol/smutek, a raczej kiedy STARA SIE empatycznie go zrozumiec. Czyli nie dawaj rozwiazania, bo mamy wlasny mozg, ale daj wsparcie, abysmy na to rozwiazanie mialy sile I pozytywne podejscie. Ale co ciekawe, kobiety, ktore poprawnie odczytaly negatywne emocje w swoim partnerze byly szczesliwsze w zwiazku niz wtedy kiedy odczytaly te pozytywne (kobieca potrzeba opieki?). Natomiast kiedy mezczyzni potrafili rozpoznac emocje negatywne swoich partnerek, nie laczylo sie to z ich satysfakcja w zwiazku, natomiast £aczylo sie tylko z odczytywaniem pozytywnych emocji (brak odpornosci na emocjonalny stres?). Badanie sugeruje, ze odczytywanie negatywnych emocji swoich partnerow uszczesliwia kobiety, ale dla mezczyzn jest to juz niekomfortowe. Dodatkowe badanie przeprowadzila Carr et al. (2015). Ona I jej zespol przygladali sie dlugoletnim malzenstwom w nawiazaniu do reakcji na prolemy gdzie trzy aspekty byly badane: frustracja, smutek I zamartwianie sie. Badania pokazaly, ze u kobiet frustracja £aczy sie ze smutkiem I zamartwianiame, natomiast u mezczyzn tylko z frustracja. Dodatkowo malzenskie wsparcie £aczy sie z negatywnymi emocjami tylko u mezow, ale £aczy sie takze z mniejszym zamartwianiem sie. Raport mezczyzn dotyczacy poczucia napiecia malzenskiego koreluje z podniesionym poziomem frustracji u zon, ale kiedy zony raportuja wyzszy poziom wsparcia od meza wowczas wystepuje korelacja z wyzsza frustracja u mezow. Prawdopodobnie moze to miec cos wspolnego z poczuciem niekompetencji lub bezradnosci u mezczyzn – jak sugeruje autor. Kobiety przyjmuja pomoc pozytywnie.

Jak juz wczesniej Wam wspominalam, negatywne emocje w tym szczegolnie frustracja I gniew okazuja sie byc waznym emocjonalnie aspektem w interakcji miedzyludzkiej. Znowu sie powtorze, ale to wazne. Popularne myslenie brzmi: “to strach przed miloscia powoduje jego brak lub zaangazowanie sie w nia.” Tak moze byc dla niektorych osobowosci, ktore charakteryzuja sie wysokim poziomem leku, brakiem efektywnej regulacji emocjonalnej I wowczas reakcja “uciekaj” (fly and fight response). Ale dla innych, ktorzy nie charakteryzuja sie duzym poziomem leku I probuja zwiazkow a jednak nie odczuwaja satysfakcji w nich, przyczyna moze byc brak umiejetnosci regulowania emocji negatywnych. Oczywiscie czasami sa faktyczne podstawy do tego aby stwierdzic, ze zwiazek osobie nie s£uzy. Ale czasami jest to wrazliwosc na bodzce, ktore dla jednego beda jak drasniecie, dla drugiego bedzie to jak sztylet w serce. Przyklad badan na ten temat to badania przeprowadzone przez Bloch et al (2013) lub Yuan et al (2010). W tym pierwszym przyjrzano sie regulacji w dol czyli uspokajaniu negatywnych emocji wsrod dlugoletnich zwiazkow ze szczegolna uwaga na role zon. Wyniki pokazaly ze umiejetna regulacja negatywnych emocji w tym zachowania na te emocje wsrod zon wykazalo duza przewidywalnosc satysfakcji w zwiazku I dla zon I dla mezow. Konstruktywna komunikacja byla tu mediatorem w nawiazaniu do dlugotrwalej satysfakcji. W drugich badaniach pokazano, ze regulacja w dol przyczynila sie do wzrostu pozytywnych zachowan wsrod par malzenskich.

- Badania przeprowadzone przez Lavner and Badbury (2010) wykazaly, ze styl komunikacji jest wazniejszy niz cechy charakteru, poziom zaangazowania czy stresowe sytuacje zyciowe. 136 par zostalo zaangazowanych do badania, ktore okreslily swoje zwiazki jako szczesliwe przez okres 4 lat. Nastepnie zbadano ich ponownie po 10 latach I porownano te zwiazki, ktore przetrwaly z tymi ktore zakonczyly sie rozwodem. Pary rozwiedzione wykazaly bardziej negatywny styl komunikacji w tym emocji I niskiego wsparcia spo£ecznego. Wyszczegolnione zostaly przede wszystkim pogarda I gniew jako emocjonalne czynniki wykazujace sie wysoka przewidywalnoscia rozpadu zwiazku.

- TransperachI Odbuch (2009) wykazali, ze w zwiazkach badanych przez okres 9 lat to wlasnie nuda przyczyni£a sie do obnizenia poczucia satysfakcji w zwiazku.

- Jedne z najdluzszych badan nad dlugowiecznoscia, ktore trwaly 80 lat (!) pokazaly, ze znowu, malzenstwo mialo aspekt pro - zdrowotny w wiekszosci dla mezczyzn. Kobiety po rozwodzie czesciej odzywaly i rozkwitaly niz mezczyzni. Mezczyzni po rozwodach czesto zenili sie ponownie, a ci co nie zawiazali malzenskiego wez£a ponownie wykazywali wysoka smiertelnosc. Jednak nadal kobiety i mezczyzni, ktorzy sie rozwiedli lub zostali wdowcami/wdowami zyli krocej niz ci w malzenstwach. Badanie nawiazuje tu do stresu zwiazanego z tymi wydarzeniami niz do roli malzenstwa. Paradoksalnie, nawet jak malzenstwo jest dlugie i jedno ze stron umiera, wowczas momentalnie stres i zmiana rzeczywistosci skraca zycie, szczegolnie dla ludzi starszych. Jednak kobiety czesciej opieraly sie wtedy na spolecznym wsparciu. Najdluzej zyly osoby ktore.... byly singlami.

- Open University (2004) przeprowadzil raport na 5000 uczestnikach, ktory wykazal, ze zwiazki bez dzieci sa…. szczesliwsze. Pamietajmy, ze chodzilo o relacje miedzy dwoma osobami, nie pytano o poczucie rodziny, a to dwie rozne rzeczy. Dodatkowe badanie na uczestnikach (ponad 2000) z pieciu roznych kultur pokazaly, ze takie problem jak potomstwo, seks, finanse I podzial rol byly znaczaco powiazane z satysfakcja w zwiazku. Jednak jedno – potomstwo - bylo najczesciej zaznaczana opcja. Studia znowu podkreslaja role uprzejmnosci (kindness) wzgledem siebie w tym jakze wymagajacym zadaniu wychowania dzieci.

Wspomne tu jeszcze pewien artykul, ktory nawiazuje do mojego wczesniejszego postu na temat sklonnosci do tunelowej uwaznosci tylko w odrebie wlasnej rodziny. Psycholog Jamil Zaaki, ktory zajmuje sie badaniami nad empatia, dzieli sie swoimi spostrzezeniami na ten temat oraz podaje ciekawe badania. Mowi on, ze po urodzeniu sie coreczki sam zauwazyl u siebie zmiane w postrzeganiu. Oprocz tego, ze poprawila mu sie cierpliwosc do np. placzacych dzieci w samolotach, zauwazyl takze wieksza podejrzliwosc do obcych. Do tego stopnia, ze rozwazal nawet lekcje boksu i silowni aby czuc sie mocniejszym. To bardzo szczera i uwazna obserwacja. Jamil wyjasnia, ze poczucie empatii zmienia sie w zaleznosci od kontekstu. Podaje definicje zaproponowana przez Donalda Winnicott-a, pediatre i psychoanalityka. To podstawowe matczyne zaabsorbowanie (primary maternal preoccupation), ktore wyklucza wszystko inne z pola widzenia. To zaostrzona tunelowa percepcja, wieksze skupienie na wszystko co ma wspolnego ze zdrowiem dziecka. Oczywiscie te reakcje maja podloze ewolucyjne po to aby wspierac przetrwanie wlasnego potomka. Jednakze ma to takze spolecznie ciemne strony. Badania Leckmana i jego zespolu wykazaly, ze mloda mama spedza srednio 14 godzin dziennie myslac o dziecku. Wiekszosc mysli bylo pozytywnych, ale takze bylo znaczaco tych nawiazujacyh do strachu o dziecko. Ten strach spelnial kryteria kompulsywne dla mamy i dla ojca dziecka. Badacz empatii sugeruje, ze wlasnie takie doswiadczenia moga powodowac wycofanie sie rodzicow ze swiata zewnetrznego limitujac w ten sposob chec wyciagania reki do drugiego czlowieka. Zwieksza sie podatnosc na zamykanie sie w male grupy a stres obniza empatie do ludzi spoza niej. Dalsze badania, ktore wymienia na ten temat pokazuja, ze cos tak prostego jak przywolanie do glowy obraz rodzinnego swieta i czasu z nimi spedzonego (Thanksgiving) powodowalo, ze osoby te bardziej zgadzaly sie z takimi stwierdzeniami jak "Niektorzy ludzie zasluguja na to aby byc traktowanym jak zwierzeta" w porownaniu do tych co przypominali sobie pojscie na zakupy. Autor uwaza jednak, ze jest to cos co czlowiek moze zmienic. Czyli byc uwaznym i nie zamykac sie w swoim malym swiecie. Dbac o kontakty z przyjaciolmi, sasiadami, pogadac z Pania w sklepie, czy usmiechnac sie do przechodnia. A wiec, jak mowilam, sam fakt posiadania partnera, dziecka itd wcale nie sprawia, ze jak typowy mit mowi, czlowiek jest nie-egoistyczny a single sa, bo mysla hedonistycznie. Singiel po prostu nie spelnia wymogow kulturowych i schematow w kulturze jak byc powinno, dlatego jest dyskryminowany i atakowany jako egoista. A jezeli jest wlasna rodzina, czlowiek robi sie z automatu jeszcze bardziej egoistyczny, nawet kompulsywny i skupia sie tylko na bliskiej grupie, ktora przeciez jest zrodlem jego dobrych emocji.

Ostatnio DDTV przeprowadzilo ciekawy reportaz i rozmowe na ten temat - link tutaj. Statystyki, ktore pokazuja nie sa zaskakujace jak na Polske. I to zawsze, zawsze mnie uwieralo, bo ja uwielbiam szerokie grono roznorodnych ludzi, co bylo irytujace w Polsce, gdzie znajomi znikali jak tylko udalo im sie znalezc partnera. Jednakze, poniewaz moge porownac doswiadczenia z dwoch kultur, w Irlandii nie zauwazam takich tendencji.

A na koniec o przyjemnosci :-)

- Najnowsze badanie pokazalo, ze seks raz w tygodniu jest optymalna do utrzymania intymnosci w zwiazku i takie pary sa najszczesliwsze. Wczesniejsze takze mowily ze wiecej seksu wcale nie oznacza wiecej szczescia.

A wiec podsumujmy:

Dla par:
- uprzejmosc jest wazna
- unikaj komunikacji wrogiej, gniewnej czy ekspresji pogardy,
- nie nudzcie sie ze soba,
- mow "dziekuje", okaz wdziecznosc,
- rozpoznaj emocje negatywne w swojej partnerce i traktuj je jako wazne (dla mezczyzn), rozpoznaj emocje pozytywne w swoim partnerze (dla kobiet) - badania na heteroseksualnych parach.
- mi£osc romantyczna z wyboru wcale nie jest szczesliwsza niz kiedy zawarta z powodow racjonalnych,
- uwazaj na wage i dbaj o bycie atrakcyjnym dla swojego partnera,
- ambiwalentny, nie dajacy wsparcia zwiazek jest gorszy zdrowotnie i mentalnie niz bycie singlem, a bycie w zwiazku wspierajacym jest troche lepsze niz bycie singlem,
- szczesliwy zwiazek wspiera gojenie sie organizmu,
- ludzie w zwiazkach spedzaja mniej czasu z przyjaciolmi i maja mniej przyjaciol, mniej angazuja sie w spoleczne akcje i dlugotrwale pomoce. Nie zapominaj o dbaniu o cos wiecej, niz swoj mikro-swiat,
- seks raz w tygodniu to optymalna czestotliwosc dla poczucia szczescia w zwiazku (ale czujcie sie wolni i sie nie ograniczajcie ;-)),
- uwazaj na strach przed byciem singlem. Moze on wplywac na wybor partnera a takze uzalezniac od pozostaniu w zwiazku, ktory nie jest satysfakcjonujacy,

Dla singli:
- single nie roznia sie duzo od osob w parze, a nawet wykazuja sie wieksza elastycznoscia i wytrzymaloscia na trudy zyciowe,
- nie roznia sie znaczaco zdrowiem, szczegolnie w badaniach sercowych, w porownaniu do ludzi w parach,
- bardziej dbaja o siebie, sa szczuplejsi,
- single sa szczesliwsi niz ludzie w ambiwalentych lub niewspierajacych sie zwiazkach,
- maja szerokie grono spoleczne, czesciej utrzymuja kontakt z rodzicami, rodzenstwem i czesciej angazuja sie w dlugotrwala pomoc,
- uwazaj na strach przed byciem singlem, bo moze to wplywac na Twoje wybory co do partnera. Dbaj o przelamanie schematu, ktory narzuca negatywna ocene stanu wolnego,
- niestety, single sa dyskryminowani.

Konczac moj esej, mi£osc oczywiscie istnieje, jest potrzebna i ewolucyjnie i zdrowotnie (psychicznie i fizycznie), ale jest rozna dla roznych ludzi. Dla niektorych moze byc krotka ale gleboka i znaczaca, dla innych dluzsza i nie taka gleboka, a jeszcze dla innych jest odwrotnie. Nie widze powodu aby oceniac prawdziwosc i szczesliwosc mi£osci tylko przez pryzmat jej trwania az do smierci. Wchodza w to roznorodne czynniki i roznorodne ich konfiguracje. Mi£osc w konfiguracji "na zawsze az do smierci", taka ze szczerych emocji a nie z wiary, ze tak byc powinno, z kultury, ktora taki przekaz narzuca, lub z przyzwyczajenia, nie jest koniecznie czyms regularnym, czestym do spotkania. Szczegolnie kiedy zyjemy dluzej. Ale kiedys zrobiono taki ciekawy eksperyment pod nazwa Konkurs Mi£osci i wklejam to Wam aby pokazac wlasnie te wyjatki, ktore zostaly sprawdzone przez skany mozgu. Niestety napisy sa tylko po angielsku, ale mam nadzieje, ze dotrzecie do sedna. Wyjasnie tylko, ze osoby zostaly poproszone o myslenie na temat obiektu, ktory wywoluje w nich najwieksze poczucie milosci. Wygra ten o najbardziej rozswietlonym przez reakcje neuronow mozgu :-)

Niech wygra najlepszy ;-)
Milego weekendu.








niedziela, 29 listopada 2015

#stopmowienienawisci

Ciekawy artykul. Polecam. Moje doswiadczenie w zyciu i w necie.

Co się dzieje w głowie hejtera?

„Wielu ludzi nie wie, jak rozładować frustrację. W sieci mogą zrobić to bezpiecznie, nie narażając się praktycznie na żadną karę” – mówi dr Małgorzata Wójcik, psycholog z Uniwersytetu SWPS Katowice. Co więcej, ludzie najczęściej odreagowują w ten sposób własne życiowe problemy. „Jeśli nie możemy wyładować swej frustracji np. na szefie, który nie dał nam podwyżki, przenosimy ją na inny obiekt, pisząc o imigrantach, którzy odbierają Polakom pracę. Jeśli widzimy piękniejszą od nas celebrytkę, napiszemy, że jest głupia, by podnieść własną samoocenę i lepiej się poczuć”. - pisalam juz Wam o transferze emocjonalnym. W Polsce to nagminne i wszechobecne. Juz jako nastolatka nie moglam zrozumiec, czemu ktos na mnie krzyczy w sklepie, kiedy nic nie zrobilam, a osoba mnie nie zna. Nie mia£o to sensu, ale teraz wiem, ze ma to sens emocjonalny dla osoby atakujacej. Niestety....


"Jest to szczególnie nasilone wtedy, kiedy uważamy, że czyjeś zachowanie odbiega od normy." - oh, gdybyscie wiedzieli, ile mi sie dostalo za moje poglady, decyzje zyciowe i wiedze, ktora lubie sie dzielic. Jezeli ktos slyszy/widzi cos co burzy jego schemat, ktory zostal gleboko zinternalizowany, wowczas dochodzi do dysonansu poznawczego. Wowczas w osobniku zachodzi kaskada emocji, od poczucia dyskomfortu, zlosci, czesto agresji, obwiniania i osadzania drugiej osoby, oczywiscie poprzez pryzmat schematow w tym osobniku. Niestety ludzie maja problem z odroznieniem w rozmowie personaliow od £amania logicznie argumentow drugiej strony. Przewaznie narzucaja drugiej stronie wizje jej samej, oczywiscie przewaznie negatywnie i agresywnie, zamiast ukazac swoja inteligencje i znalezc dziure w argumentacji. Na tym polegaja debaty, a debaty rozwijaja.

"Gdybyśmy mogli zajrzeć do głowy osoby piszącej nienawistny komentarz w internecie, zapewne zobaczylibyśmy pobudzenie ważnego fragmentu jej mózgu – tzw. układu nagrody." - a nie mowilam, ze nic nie robi sie bez egoizmu, czyli wlasnej przyjemnosci? Tu nie chodzi o to, ze same poczucie przyjemnosci jest zle, chodzi o to z czego je czerpiemy czyli jaki to ma wp£yw na innych. A skoro czlowiek zyje w spolecznestwie to poniekad ma, bo to kim jestesmy pokazujemy w ciaglej interakcji z innymi. To samo dotyczy sie np. wiary w boga. Nie o to chodzi czy ktos wierzy czy nie. To nie wazne, kazdy niech sobie wierzy w co chce. Ale wazne jest co ten bog osobie mowi na temat co jest dobre a co nie, i jak nalezy karac lub rozdawac nagrody, bo to ma si£e razenia spolecznego.

"Niektórzy działają pod wpływem impulsu, by rozładować emocje. Inni jednak są spokojni i cierpliwi. „Mają wystarczająco dużo czasu, aby napisać tak, żeby zrobić komuś przykrość. Dobierają słowa tak, aby jak najbardziej zabolały." - jak pieknie....

"Hejterzy stanowią tylko część tego jednego procenta – możliwe, że mniejszą niż ci, którzy są zdolni do kulturalnej dyskusji. Problem jednak polega na tym, że ci niekulturalni mają też większą motywację do pisania."- bo napedza ich potrzeba wy£adowania.

„Nadmierne restrykcje wywołują tzw. efekt mrożący – skłaniają do milczenia »na zapas« i to nawet wtedy, gdy to milczenie bynajmniej nie jest pożądane. Bo osłabia i hamuje debatę w sprawach publicznych, bez której nie ma demokratycznego społeczeństwa” - a z tym sie nie zgadzam. Jest roznica pomiedzy debata a hejtem. Restrykcje na hejt powinny istniec, aby one ksztaltowaly debate, czyli walke na logiczne argumenty. Zalozenie, ze rezultatem restrykcji bedzie milczenie, i ze lepszy hejt niz milczenie, brzmi dla mnie masakrycznie, bo co mozna sie dowiedziec od "jestes nikim" jestes zalosny" "cwok, imbecyl" i insze....

Ale to moje zdanie :-)
Mi£ego tygodnia.


niedziela, 22 listopada 2015

Seria mi£osna - Pomiedzy Dwojgiem cz.1

   W poprzednim poscie mowilam o Mi£osci Niezaleznej. Takiej, ktora pochodzi z wewnetrznego zrodla i niewiadomo jak sie tam znalazla. Jest to motywacja, jakis ciagly zachwyt nad wybranym przez siebie aspektem, zrod£o zyciowej energii. Dzis pogadam sobie o mi£osci pomiedzy dwojgiem ludzi. Od wiekow tegie g£owy staraja sie rozpracowac czym ta mi£osc jest, na czym polega i co sprawia, ze ludzie sie ze soba £acza. Jeden aspekt ciekawi mnie najbardziej, mianowicie poszukiwanie recepty na d£ugi zwiazek. Tak jakby to byl ten w£asciwy rodzaj relacji miedzyludzkiej, najbardziej szlachetny i trzeba znalezc na to sposob. Tyle ze, czemu nikt nie zadal sobie pytania, ze skoro trzeba znalezc na to sposob to raczej wynika to z przekonania niz stanu faktycznego natury? Wiec zaczynajmy.

   Zaczynajac znowu od podstaw naszej natury, mi£osc jest emocjonalnym zjawiskiem, ktore ma jakies zadanie. Zadaniem tym jest poczucie wiezi, ktora prowadzi do prokreacji, ale takze poczucie wiezi, ktora wplywa na nasza psychike i chroni nas przed zagrozeniami w odrebie naszego gatunku (spo£eczny poziom). Takie przynajmniej sa teorie antropologow, biologow, psychologow i inszych. Z perspektywy biologii wiemy, ze reakcja naszego mozgu na widok obiektu pozadania reaguje uwolnieniem dopaminy, vassopresiny, endorfin, nasze cia£o migda£owe szaleje a oksytocyna, odpowiedzialna za poczucie wiezi zalewa neurony. Badacze mi£osci mowia, ze tak naprawde zakochujemy sie w mozgach innych osob, a nie poprzez wizualne aspekty, ktore media tak usilnie wzmacniaja. Ale "w mozgach" nie oznacza w intelekcie, czy inteligencji, chodzi tu o neurochemiczne procesy. Np. feromony okazaly sie bardzo waznym czynnikiem w procesie zakochania. Zakochanie moze prowadzic do zaangazowania, wspolnego dazenia do celu jak dzieci, czy po prostu towarzystwo w zyciu. Z perspektywy ewolucji, chec kochania i bycia kochanym ma swoje uzasadnienie w przetrwaniu i w podaniu genow dalej. Z perspektywy psychologicznej natomiast mi£osc moze byc porownana do, po prostu, dazenia do przyjemnosci, do szczescia, do poczucia znaczenia w zyciu a takze moze to byc ucieczka od samotnosci, poprzez strach bycia samemu lub dyskomfort wynikajacy z braku poczucia przynaleznosci. 

   Ale odejde troche od naukowych teorii i podziele sie z Wami swoja obserwacja i konkluzjami w tej sprawie. Obserwuje swiat wnikliwie odkad pamietam. Kiedy dorastalam w Polsce, obserwowalam ludzi i sluchalam powtarzajace sie teksty jakimi ludzie siebie karmia. To co wyczuwalam i obserwowalam nie bylo w zgodzie z tym co slyszalam. Mianowicie ludzie mowili "mi£osc jest najwazniejsza", "znajdziesz ta swoja druga po£owe", "zwiazek z drugim czlowiekiem jest tym fundamentem w zyciu" " jak kiedys bedziesz miec meza i dzieci..." etc etc. Tyle, ze kiedy obserwowalam ich zachowania, zycie, reakcje, nigdy nie czulam, ze sa tak naprawde szczesliwi. Mialam poczucie jakiejs szarady. Pozostalo mi to na dlugo szczegolnie, ze nigdy nie bylam podatna na romantyczne fantazje na temat milosci. Moja mama uwielbia ksiazki i filmy mi£osne. Wzrusza sie na nich i karmi sie takimi marzeniami. Ale ja twardo stapam po ziemi i moim zdaniem schemat mi£osci na ca£e zycie, tego jedynego/jedynej przenaczonej dla nas bierze sie po prostu z uk£adanki spo£eczno-historyczno-kulturowej. I kiedy sie nad tym g£ebiej zastanowic, ma to sens czemu jest tyle rozwodow, tyle zmian partnerow w zyciu i braku checi by ciagnac cos, co po prostu nas juz nie buduje. Oczywiscie, zdarzaja sie wyjatki. Zaznaczam, ze jezeli mowie o czyms jak jest, mowie o tym, ze tendencje sa takie a nie inne, ale zawsze sa wyjatki. Tyle, ze wyjatki potwierdzaja regu£e.

   Generalnie uwazam, ze zwiazki rozpoczynaja sie ze slepoty racjonalnej. Poprzez chec bycia w zwiazku, poprzez osrodek nagrody jaki jest pobudzony przy spotkaniu osoby, idziemy w to slepo jak dziecko za cukierkami. Jezeli jeszcze gra w nas chec posiadania rodziny, dzieci, szczegolnie w kraju gdzie wszyscy maja taki sam pomys£ na zycie, wowczas jest jeszcze wieksze prawdopodobienstwo, ze bedziemy slepi na rzeczywisty obraz osobnika. Szczegolnie zauwazam to u kobiet i moze wiaze sie to z tym, ze kobiecy czas prokreacji jest ograniczony. Mam czasami wrazenie, ze juz po prostu nie bylo nic lepszego i osoba sama siebie przekonuje, ze to jest to i stara sie racjonalizowac sygnaly, ktore ewidentnie moga byc martwiace. Tlumaczy partnera, szuka wymowek itd itd. U facetow jest o tyle lepiej, ze im starsi tym ciagle maja szanse na rodzicielstwo, no i podobno sa jak wino.... hehehe. Ja akurat nie gustuje w duzo starszych, wiec nie wiem o co chodzi :-D Nastepnie, to co mnie zastanawia, to te przekonanie, ze musi byc na zawsze, a jak tak sie nie stanie, to mowi sie, ze to porazka. Przypatrzmy sie temu. Uzyje do tego malzenstwa, choc wiemy, ze teraz nie trzeba sie hajtac. Jednak ta historia organizacji spolecznej moim zdaniem jest g£ownym powodem internalizacji przekonan dzis zyjacych ludzi na temat zwiazku i mi£osci pomiedzy dwoma osobami. A zaczyna sie to rozpadac dlatego, ze zmienily sie wp£ywy, ktore ksztaltowaly i ograniczaly wybory czlowieka takie jak: ekonomia, kultura, religia etc. Sa dostepne polskie napisy (settings-subtitles - polish).





   I tak spo£eczne teksty (ktore jak zwykle sa moimi ulubionymi zabawkami do £amania) na temat rozpadow zwiazkow w naszym nowoczesnym swiecie sa:
 - kiedys ludzie naprawiali, a teraz sie wymienia,
 - teraz ludziom sie juz nie chce, mysla tylko o sobie (egoisci, narcyzi),
 - rozwod po 20 latach? - to moja porazka
 - nie ma stalego zwiazku? cos z Toba jest nie tak,
 - ludzie chca prowadzic hedonistyczne zycie,
 - nad zwiazkiem trzeba pracowac.

   To zabierzmy sie za to.

   Po pierwsze, kiedy uslyszycie, ze "kiedys to bylo dobrze, bo bylo tak a nie inaczej" radze zabrac sie za poczytanie troche antropologii czy historii. Nic kiedys nie bylo lepiej. Kiedys wcale nie bylo prawdziwiej i glebiej. Bylo po prostu inaczej, bo byly inne czynniki, ktore ksztaltowaly postawy, ale nic nie mialy z szlachetnych przeslanek. Kiedys ludzie nie rozwodzili sie, ale to nie oznacza, ze gdyby mogli to by tego nie zrobili. Religia, kultura, miejsce kobiety w spoleczenstwie (czyli dom i czynniki rozrodcze) nie pozwalaly na inny stan rzeczy, chyba, ze mialo sie w sobie si£e buntownika. Ale moglo sie to skonczyc jak w tym filmie Anna Karenina. Swietnie zrobiony film - polecam.
Kiedys ludzie nic nie naprawiali, tylko sie adaptowali i tkwili w zwiazkach, bo tak to zinternalizowali, ze trzeba. Wielu z nich na dodatek przekonalo samego siebie w swojej glowie, ze sa tam z milosci. Nie wypadalo mowic inaczej. Po wielu latach, nawet jak czasy sie zmienily i ma sie wieksza wolnosc wyboru, ciezko jest zburzyc cos co nasz mozg przyjal juz jako czesc siebie. Romantyzujecie na temat jak to jedno umiera a drugie idzie za nim? To nic innego jak zakorzeniony w swojej rzeczywistosci mozg, gdzie przez wiele lat istnial tak samo, a kiedy cos sie zmienilo dostaje wstrzasu. Starsi ludzie moga tego nie przezyc. Slyszeliscie o mlodych tak umierajacych jeden po drugim? Nie. Bo tu nie chodzi o to, ze tak bardzo sie kochali, ale o to, ze tak bardzo sie do siebie przyzwyczaili. Wiem, ze to moze brzmiec cynicznie szczegolnie dla romantykow, ale bazuje na wiedzy i jak mowilam juz - staram sie widziec, a nie sobie malowac swiat na rozowo. Jestem wielkim zwolennikiem realizmu, bo wtedy choc bedzie mozna cos z tym robic, a jak sie k£adzie na swiat fantazje to ciezko cos tu zarzadzic. 

   Nastepne, ludzie mysla tylko o sobie. To juz wyjasnilam w poprzednim poscie. Wszyscy myslimy. Nie da sie opuscic siebie, chyba, ze chce sie szybko zejsc z tego swiata.

   Rozwod po 20 latach, to porazka - ano ja mysle, ze to akurat osiagniecie. I zaloze sie, ze wiekszosc z tego i tak bylo rozterka pomiedzy wiara, ze trzeba do konca zycia, bo to jest szlachetniejsze i prawdziwsze, a swoim strachem bycia sama ze soba. I gdzie jest napisane, ze to musi trwac cale zycie?

   Dalej, brak stalego zwiazku wcale nie musi oznaczac, ze cos jest z osoba nie tak. Kiedy wybuchla wielka afera Tigera, ktory bzykal sie ze wszystkim co sie rusza (albo prawie:-)) przy tym odgrywajac przykladnego meza i ojca jak tradycja nakazuje, swiat sie zbulwersowal. A ten poszedl na leczenie dla seksualnie uzaleznionych. Czemu nikt nie pomyslal, ze czlowiek po prostu nie jest reprezentantem tradycji w ktorej przyszlo mu zyc? I ze byl na tyle nieodporny, ze zamiast byc uczciwy ze soba, czego chce i kim jest, to wybral podlozone przez spoleczna presje oczekiwania. W koncu kto chce byc oceniany jako pustak?  Natomiast swoje ukryte przed swiatem preferencje uwalnial gdzie popadnie liczac, ze nikt sie nie dowie. Czy nie uczciwiej byloby nie udawanie kim sie jest? No ale czy swiat na to pozwoli?
   I tu odniesmy sie do kolejnego, ze ludzie chca zyc hedonistycznie. Spojrzmy na definicje. Hedoizm oznacza proste przyjemnosci bez zbednego bagazu i glebszego wysilku. Natomiast eudajmonia to taka, ktora niesie wysilek a przy tym znaczenie dla osobnika. Rozrozniamy szczescie hedonistyczne i eudajmonistyczne. I tu zawsze zadaje pytanie: dlaczego kazdy musi miec takie same preferencje co do aspektow zycia? Jezeli ktos chce zyc w dlugim zwiazku i poprzez wysilek wkladany w jego przetrwanie uruchamiaja sie w nim poklady zadowolenia, nie oznacza to, ze takie same reakcje chemiczne wystepuja u kazdego osobnika w takim samym aspekcie. Moze dla Tigera gra w golfa to szczescie eudajmonistyczne (MN), a reszta to hedonizm. Dopoki bylby w tym szczery, to nikomu nic do tego. Tak jak mowilam, moim zdaniem zewnetrzne wplywy ujednolicaja czlowiecza nature, ale poniewaz nasz mozg jest najbardziej skomplikowana biologiczna maszyna, to chyba logiczne, ze musi sie tam i dziac roznie. 

   Przynosi to teraz pytanie: co sprawia, ze zwiazki dzialaja? Ciagle slyszymy te pop psychologiczne teksty, ze nad zwiazkiem trzeba pracowac. Zawsze sobie wtedy mysle: ide do pracy, musze pracowac, wracam do domu, nadal musze pracowac. No ilez mozna?
Ja uwazam, ze dopoki jest wewnetrzna motywacja, ktora bazuje na tym, ze wiecej jest tego dobrego niz zlego, to nie ma pracy nad zwiazkiem. Samemu, naturalnie dazy sie do poprawy, do rozwiazania konfliktow i nieporozumien. Naturalnie czlowiek sie stara aby usunac przeszkode na drodze, jest elastyczny. Dla mnie to nie jest praca. Kiedy zaczyna to byc praca, wowczas bym sie zastanowila, z jakich pobudek jestem w zwiazku. Z tego, ze uwierzylam iz tak trzeba? Oczywiscie jak sa dzieci sprawa sie komplikuje, ale nie wyobrazam sobie aby dzieci byly powodem zycia w klatce, jezeli naprawde nie czerpie sily i radosci z calosci. Czesto ludzie biadola, ze uczymy dzieci tego, ze mozna sie latwo rozstac. Moim staniem gorzej jest kiedy uczymy dzieci, ze zwiazki ludzkie sa stale i niezmienne. I tak tworzymy kolejne pokolenia ludzi, ktorzy nie radza sobie ze zmianami w relacjach. Dzieje sie wtedy jak z tymi staruszkami - sa zbyt ucementowani w jednej rzeczywistosci i nie ma juz miejsca na elastycznosc.
W nastepnym poscie dam troche danych psychologicznych na temat zwiazkow, czym sie charakteryzuja te udane i co psychologia odkryla na temat ich dzialania.


Do nastepnego.




niedziela, 8 listopada 2015

Seria Mi£osna - Mi£osc Niezalezna

Witajcie Moi Drodzy, 

dzis pogadam sobie o Mi£osci Niezaleznej (MN). Co to takiego? I niezalezna od czego? I co Single maja tu do rzeczy?
Ten temat zwrocil moja uwage przy czytaniu polskich artykulow i forow, ktore sa oczywiscie w kontrascie kulturowym z krajem mojego obecnego pobytu. Postanowilam zaczac od podstawy, kiedy jestesmy sami ze soba i jak sie z tym czujemy. Moim zdaniem w£asnie tam rodzi sie podstawowy budulec do poczucia przynaleznosci i mi£osci w roznych innych formach. Bez tej podstawy wszystko jest jakby wykrzywione, karykaturalne i moze przyniesc wiecej szkody niz pozytku.

MN to mi£osc, ktora ma swe zrodlo wewnatrz. Wyp£ywa stamtad samoistnie i napedza wszystko inne co jest na zewnatrz. Ta mi£osc nie ma w centrum mi£osci instynktownej/ewolucyjnej czyli potrzebie relacji z drugim cz£owiekiem (dla ewolucji oznacza to przekazuj geny w£asnego gatunku) w celu zapewnienia nam wypelnienia emocjonalnych potrzeb, ale nadal ma na celu wiez i poczucie przynaleznosci tyle, ze poprzez innych agentow. Ta mi£osc jest niezalezna od ludzi. Uwazam, ze jest niezbedna w budowaniu pozniejszych relacji z innymi. Jezeli nie ma tej podstawy wowczas narazamy sie na zycie w  chaosie, destrukcyjnej pustce lub iluzji 
mi£osci, ktora bedzie po prostu atrapa. Choc niektorym sie udaje ;-) Co zaliczamy do MN?

MN to pasja, nieustajaca ciekawosc swiata, ciag£a motywacja do poznawania, rozwijania czegos w sobie. Jest to forma zakochania, ktore trwa cale zycie jezeli jest to pasja, ale tez moze byc zmienna jak np. hobby, ktore moze sie zmieniac co jakis czas. Np. jestem szczesciara bo jestem zakochana od zawsze w psychologii, filozofii, nauce, ale takze w Naturze (szczegolnie lasach) i podrozach. Jezeli zylabym w dzungli bez cywilizacji prawdopodobnie obra£abym sobie jakis gatunek zwierza i namietnie sie o nim uczyla. Przezylam tez krotkotrwale zauroczenia jak salsa czy fotografia a teraz jest to nauka grania na Ukulele. Wszystko jednak jest napedzane poprzez wewnetrzna motywacje, chec poznawania i ciekawosc. Przez to zawsze mialam poczucie wiezi i cel w zyciu. Nigdy nie mialam celu znalezienie meza, posiadania dzieci (choc zawsze chcialam adoptowac), bo nigdy nie odczuwalam pustki w sobie i nigdy nie wierzylam, ze tylko drugi czlowiek moze mnie wypelnic. A nie wierzylam w to dlatego, bo po prostu nigdy mnie nie wypelnil. Moja osobowosc - jak juz wspomnialam - jest aktywna, zawsze dazy do poszukiwania innych rozwiazan. Mysle, ze tak i tu sie stalo. Automatycznie moj umysl skierowal sie tam, gdzie mial najwiecej przyjemnosci i poczucia przynaleznosci. Natura czlowieka dazy do wiezi. Ale jedni poprzez wiele czynnikow takich jak kultura (w Polsce jest to familocentryczna kultura), srodowisko, osobowosc i temperament ogranicza swoj emocjonalny promien skupienia tylko na jednym czlowieczym czynniku. A rzeczywistosc nie jest jednowymiarowa chyba, ze bazujemy tylko na starym pradawnym programie ewolucyjnym. 

MN nie zaklada izolacji od ludzi. Jak mowilam ona bedzie jak klej ktory klei wszystko inne choc sa ludzie - ma£o ich - ktorzy najlepiej czuja sie kompletnie odizolowani od swiata ludzkiego. Zyja gdzies w lasach czy gorach pojawiajac sie tylko kiedy jest taka koniecznosc i pomimo badan nad samotnoscia, maja sie swietnie i dozywaja sedziwego wieku. Dla wiekszosci jednak byloby to trudne. Moim zdaniem dlatego, ze pradawny program ma sie dobrze. Nie oznacza to, ze nie mozna jednak nad nim popracowac - czyli rozciagac - jak pisalam w ostatnim poscie. Mysle, ze wtedy zapewnimy sobie zycie wypelnione dobrymi emocjami znacznie czesciej niz jak skupimy sie wasko na jednym aspekcie przynaleznosci. 

Wiecie jak psychologia okresla samotnosc? Po angielsku nazywa sie to "perceived loneliness" czyli postrzegana samotnosc. Mozna byc samotnym w rodzinie, mozna byc samotnym w t£umie. Bierze sie ona z wewnatrz nas, a nie z samej izolacji lub braku zwiazku/rodziny itd. Sa tacy, ktorzy na spektrum przynaleznosci po prostu potrzebuja mniej czegos a wiecej czegos innego. Np. introwertycy beda potrzebowali mniej ludzi. Sa wyjatki, tzw. ouliners (poza centrum skupienia wystepowania zjawiska) ktore  - jak mowilam - lubia zyc z dala w ogole i to, ze pogadaja sobie ze sprzedawca przy zakupie zapasow raz na pol roku, kompletnie im wystarcza. Ale to naprawde sa wyjatki, slyszymy o nich czasami w mediach. Ekstrowertycy bazuja na kontaktach z ludzmi. Sa zalezni emocjonalnie od 
w£asnego gatunku i potrzebuja byc ciagle w ludzkiej interakcji. Analizujac siebie, ktos patrzac sie na moja historie dorastania moze ocenic ja jako samotna. Zimna emocjonalnie matka, pijacy ojciec, wycofany brat i tylko pies za przyjaciela. Jednakze prawda jest taka, ze ja nigdy nie czulam sie samotna, bo zawsze mialam barwne zycie wewnetrzne, ktore dawalo mi wrazenie wiecznego domu. Na pewno, jak natura dziecka wskazuje, biologicznie potrzebowalam wiezi, potrzebowalam opiekuna i odpowiedniej reakcji na moje potrzeby. Inaczej dziecko nie przezyje. Wiemy takze z badan, ze nieodpowiednie reakcje na potrzeby dziecka moga wplynac na jego podejscie do roznych innych relacji w zyciu (znowu w zaleznosci od genow, temperamentu itd. O tym w nastepnym poscie). Ale personalnie, kiedy juz stawalam sie swiadoma swiata i siebie nie mialam poczucia samotnosci ale bardziej frustracji na system w ktorym przyszlo mi zyc. Zmuszano mnie do kontaktu z ludzmi, ktorych nie lubilam, zmuszano mnie do robienia rzeczy, ktorych nie lubilam (siedz prosto, powiedz to, zrob tamto). Chcialam wolnosci wyboru odkad pamietam bardziej niz drugiego czlowieka, ktory by mnie w koncu zrozumial. Moja g£owna emocja nigdy nie by£ strach przed zwiazkami z ludzmi, ale frustracja i irytacja nimi. Jednak przy tej frustracji i tym braku poczucia samotnosci czy strachu, nie bylam osoba izolujaca sie, bo bylam ludzi ciekawa. Bylam ciekawa dlaczego zachowuja sie tak a nie inaczej, chcialam poznac ich historie zyciowe, sposoby postrzegania i myslenia. Wiec mialam kolezanki, kolegow, ale nikt nigdy nie wypelnil mnie emocjonalnie, bo nie bylo we mnie pustego miejsca do wypelnienia. Moje wnetrze bylo juz wypelnione pasja, ktora trwa przez cale moje zycie. Kreci mnie to i rajcuje niebywale. Przez to moje wybory zwiazkowe nigdy nie byly tylko emocjonalne. Zakochanie wylacza racjonalne myslenie i czesto dopiero po latach widzimy jasniej kogo wybralismy. Niektorzy gloryfikuja ten stan zgodnie z romantyczna idea z przeszlosci. Ale ja tego nie popieram. Ja zawsze staram sie widziec, bo nie mam biznesu w tym aby ignorowac realia aby dostarczyc sobie wype£nienia iluzja. 

Jednym z czestych pop psychologicznych tekstow jakie slysze od ludzi, ktorzy nigdy nie tkneli psychologii naukowej to to, ze przeciez jestesmy zwierzetami spolecznymi. Oczywiscie wiekszosc mysli, ze to oznacza, iz czlowiek musi zyc wsrod ludzi, bo nie jest samotna wyspa. Tylko co z tymi wyjatkami? Co maja w sobie, ze oni umieja? Badania pokazuja, ze ludzie ktorzy czuja sie samotni zyja krocej. Ale dlaczego czuja sie samotni? Bo sa czy po prostu maja problem z emocjonalnym po£aczeniem? Czy gloryfikuja jedna forme relacji z innymi i swiatem? Czy sa samotni wtedy, kiedy nie maja rodziny ale maja kumpli? Czy sa samotni kiedy nie maja rodziny, ale maja psa? Lub moze kiedy rodzina nie wystarcza, bo nie oznacza to przeciez, ze czlowiek ma z nimi silne wiezi. A co z introwertykami, dla ktorych sama obserwacja ludzi wypelnia ich spo£eczna energia. Z badan wiemy, ze nasz mozg reaguje na przedstawiciela swojego gatunku automatycznie. Co jezeli juz sama obserwacja, usmiech od nieznajomego, zart z kelnerem powoduje, ze osoba czuje, ze dokonala dla niej wystarczajacej wymiany a reszta to pasja? Poczucie bliskosci zalezy od tego co juz w czlowieku jest. Znowu wracamy do tego, ze powinnismy zrozumiec siebie a potem tworzyc sobie swoj swiat jak potrzeba.

W psychologii termin "zwierzeta spoleczne" ma rozne znaczenie. Naukowcy zastanawiaja sie czy to oznacza, ze czlowiek nie moglby zyc samotnie czy chodzi o spo£eczny kontrakt wspierajacy przetrwanie. Odpowiedz jest taka, ze czlowiek moglby przetrwac samotnie i pewnie zalezy to od wielu innych czynnikow jak wlasnie osobowosc (dlatego na Marsa chca wyslac introwertykow), schematow percepcji itd. Jednakze gatunek czlowieka nie rozmnozylby sie do takich rozmiarow a cywilizacja nie osiagnelaby takiego poziomu. Zycie spoleczne wspiera rozwoj gatunku, jednakze nie oznacza to, ze kazdy czlowiek bedzie nieszczesliwy bez tworzenia tradycyjnych relacji, bo kazdy stoi na roznym spektrum takowych potrzeb. Denerwuja mnie filmy takie jak film Poza swiatem lub Jestem Legenda gdzie pokazuja, ze czlowiek doslownie dostaje halucynacje i jest niebywale nieszczesliwy, bo nie ma ludzi na wyspie. Nie sadze, ze dla wszystkich bedzie to prawda. To zalezy co i jak sie uklada wewnatrz czlowieka. Albo znacie ten schemat z filmow: przychodzi singielka do domu po pracy, sciaga buty a w domu tylko kot. I ona taka smutna. Chcialaby slyszec tupot malych nozek w czterech scianach....Co za stereotyp. Sa ludzie, ktorzy wlasnie uwielbiaja to, ze po aktywnym zyciu na zewnatrz moga wrocic do swietego spokoju i mruczacego kota. I nie sa smutni, bo sa wypelnieni wieloma innym rzeczami w zyciu niz tradycyjna forma organizacji spolecznej. Np. taka Pani Czubaszek zawsze chciala byc Sierotka Marysia, hahaha. Jakby nie spotkala partnera, ktory odpowiada jej stylowi samotnicy, w ogole by sie nie przejela. Sa tacy ludzie....

I tu przechodzimy do singlow...

Bardzo czesto na polskich forach, kiedy czytam na temat singlow wyjawia sie namalowany przez ludzi o waskim promieniu skupienia obraz osoby egoistycznej, nastawionej na kariere, kase, albo nieszczesliwej, tej ktorej sie nie udalo. Oczywiscie wynika to z kultury familiocentryzmu, gdzie niestety swoj udzial ma Kosciol i religia katolicka. Plus kiedys nie bylo duzo do roboty jak tylko miec rodzine i na nia pracowac. Okreslenie "egoizm" bawi mnie szczegolnie, bo tacy ludzie pochlebiaja sobie iluzja, ze posiadanie rodziny to juz oznaka braku egoizmu. Akuratnie to jest najwieksza oznaka egoizmu, im blizej wlasnych genow tym bardziej egoistycznie. Ewolucja/biologia uzywa narzedzi przyjemnosci lub bolu aby zarzadzac gatunkami wedlug wlasnego planu (nie wspominajac presje spo£eczna). I tak chec posiadanie dziecka jest jednym z najbardziej ewolucyjnie egoistycznym narzedziem. Kiedys zastanawialam sie dlaczego akuratnie Natura plasuje dalsze pokolenia w srodku cia£a nosiciela, czy to ssak, czy to ptak. Nie bylo innego sposobu? Doszlam do wniosku, ze juz blizej byc nie mozna wlasnych genow i jest to swietny sposob aby pobudzic oksytocyne do zalania mozgu. Chce sie przedluzenia siebie i dos£ownie pochodzi to z siebie. Bycie w zwiazku tez jest egoizmem. Jestesmy nie z jakimkolwiek osobnikiem, ale z tym "naszym" juz wybranym. Jestesmy w zwiazkach, bo to cos nam daje. Na przelomie wiekow wypelnianie potrzeb sie zmienialo. Kiedys byla to akceptacja spoleczna i opieka, kontrakt dwoch stron w celu wychowania potomkow. Kobieta nie mia£a wyjscia. Pozniej nastapila era romantyzmu i gloryfikacji emocji. Jak widac chwiejna. Ale zawsze ma to na wzgledzie wypelnienie naszych potrzeb poprzez wypelnienie czyichs potrzeb. Dajac wsparcie, cieplo i mi£osc jest duze prawdopodobienstwo, ze to sie nam zwroci. Sama wiara, ze to jest dobre i szlachetne daje nam poczucie sensu. Ja wybralam sobie swoj zawod nie dlatego ze jestem taka dobra i chce pomagac ludziom, ale dlatego ze sprawia mi PRZYJEMNOSC pomaganie ludziom poprzez zaspokajanie mojej MN czyli ciekawosci na temat wewnetrznego swiata homo sapiens. I wcale nie robie tego dlatego, ze chce sie zbawic :-) Tego mozecie byc pewni.To bylby dopiero egoizm :-D I teraz jak sie to ma do singlow?

Oczywiscie sa single nie z wyboru. I nie sa szczesliwi, bo maja wlasnie ten jeden waski cel w zyciu - tradycyjnie rodzina, choc wiemy, ze to nie gwarantuje szczescia. Ale sa tacy, ktorzy naprawde nie szukaja wypelnienia tradycyjnego schematu, bo maja juz Mi£osc Niezalezna, ktora jest w centrum ich jestestwa. W Irlandii na przyklad znam wielu singlow, w Polsce prawie w ogole, co juz jest dla mnie podejrzane. I tak tutaj single wcale nie chca kariery i pieniedzy. Sa zajeci wolontariatami, pomagaja innym czynnie, podrozuja do Afryki i innych miejsc, udzielaja sie w roznych innych spolecznych akcjach, podrozuja, maja przyjaciol. Rodzina moze byc, ale jak nie bedzie to tez nie ma za£amki. Raz spotkalam w Cork pielegniarke na emeryturze, w parku. Tak usiadla i zaczelysmy rozmawiac. Mowi, ze tak kochala swoja prace, ze w sumie posiadanie rodziny ja ominelo, ale nie zaluje. Nigdy nie czula, ze cos traci, bo rajcowalo ja humanistyczna mi£osc poprzez swoja prace (a zakonnica tez nie chciala byc:-)). Czy widzieliscie aby posiadanie rodziny prowadzilo do wzrostu zachowan np. altruistycznych lub humanistycznych? Zwyczajnie czesto nie ma sie na to czasu i si£y. Dlatego roznorodnosc jest tak potrzebna i powinnismy ja wspierac. I single i zwiazki maja swoje miejsce w spo£eczenstwie. Irlandia jest generalnie krajem skupionym na szerszej perspektywie niz na familocentryzmie. Nawet jak ludzie maja rodziny, to ciagle udzielaja sie spolecznie, nie odcinaja sie od znajomych, bo sa zajeci swoja trzodka. Czlowiek nie czuje sie tu wyizolowany, bo podejscie humanistyczne powoduje, ze ciagle czujesz iz przynalezysz. Poza tym spojrzmy na nasza cywilizacje, jest tyle ciekawych rzeczy do roboty, do nauki, ze skupienie sie tylko na jednej formie dostarczenia sobie sensu w zyciu jawi sie jako marnotrastwo.

A wiec wszyscy jestesmy egoistami. Wszyscy chcemy to, co sprawi, ze nam bedzie dobrze. Jednakze Mi£osc Niezalezna moim zdaniem uszlachetnia relacje z innymi, bo daje poczucie balansu i twarda podstawe do przechodzenia przez zycie bardziej konstruktywnie. Nie wisimy na innych. Nic mnie nie przeraza jak uslyszenie od drugiej osoby "Nie moge bez ciebie zyc" lub "Bez ciebie bede nieszczesliwy". To nie jest dojrzala mi£osc ale wo£anie o pomoc dziecka, ktore nie przecielo mentalnie pepowiny z opiekunem i takiego szuka. Ale tak jak i wszystko moze byc uzyte jako obronny mechanizm tak i MN moze byc w ten sposob uzyta. MN nie powinna byc ucieczka, tylko podstawa do rozszerzania polaczenia ze swiatem. Bo mi£osc £aczy i buduje, a nie zamyka i niszczy. Ktos na przyklad tworzy muzyke. Taka ma pasje. Jest to mi£osc jezeli dzieli sie ta muzyka z innymi, daje innym niebywale doswiadczenia, sam spotyka ludzi o takich samych zainteresowaniach. Wiec podstawa dlaczego to robi to mi£osc do muzyki ale poprzez nia szerzy po£aczenia z innymi i w zamian czuje sie po£aczony z odbiorcami, ktorzy dziela jego styl i pasje. To tez ogromnie wype£nia i daje poczucie przynaleznosci.

Jest jeszcze jedna zaleta MN. Ona cie nigdy nie zawiedzie. A oznacza to, ze zycie jest rozne i ludzie sa rozni. Ludzie odchodza, umieraja, zawodza. MN powoduje, ze zawsze jest sie na czym oprzec, zawsze ma sie niezalezny sens. A jak sie ma na czym oprzec, to jest nadzieja, ze wszystko inne znowu sie razem po£aczy bez presji.

W nastepnym poscie bedzie o Mi£osci Relacyjnej. O mi£osci rodzicielskiej juz napisalam w ostatnim poscie. Czeka nas jeszcze Mi£osc Romantyczna i Przyjazn. Wyglada to tak: 
Mi£osc JA - JA - done
Mi£osc JA - Bliscy - next
Mi£osc JA - Spo£eczenstwo/Humanizm - cdn
Mi£osc JA - Ziemia/Natura/Wszechswiat (transcendencja) - cdn. 

Mi£ego tygodnia.


niedziela, 25 października 2015

Film na niedziele.

Chcialam zarekomendowac film, ktory nawiazuje do mojego postu #stopmowienienawisci .
"Dar" jest psychologicznym thriller -em i rozprawia o prawdopodobnych konsekwencjach zachowan i wyborow z przeszlosci. Pokazuje takze to o czym Wam juz wspominalam. Mianowicie to, jak doswiadczenia ukladaja sie w czlowieku w zaleznosci od tego co juz biologia/geny/temperament utworzyly jako pewien ksztalt psychiczny. Oczywiscie nieusprawiedliwia to zadnych zachowan przemocy, poddania w niebezpieczenstwo zycia i zdrowia innych. Ale to juz temat spoleczny. Jezeli chodzi o psychologie 
cz£owieka - podstawowy filter to to kim fundamentalnie jestesmy.
Polecam.


niedziela, 18 października 2015

Seria Mi£osna - wprowadzenie.

   Postanowilam napisac pare postow na temat mi£osci. Pare, dlatego bo jest to szeroki temat i ma wiele odcieni. Jednym z tych najbardziej popularnych jest zwiazek mi£osny stworzony przez dwie osoby, ktore przechodza pewne etapy emocjonalne i sytuacyjne. Oczywiscie te dwie osoby to jest idea naszej kultury, wlacznie z tym jak to ma wygladac. Idea, ktora nie do konca mnie pociaga£a. Obserwujac w okol srodowiska i ludzi, nie widzialam takze aby ta idea dzialala. Ale to, ze mnie nie pociagala nie znaczy, ze zylam bez mi£osci. Tyle, ze definiuje ja inaczej niz popularne schematy mysleniowe.

   Dlaczego zdecydowalam sie na ten temat? Raz ktos mi wspomnial, ze nic o milosci nie pisze (by the way - doceniam pomysly na nowe posty :)). Jednakze dziwnie nie zauwazylam tego sama, bo dla mnie ciagle pisalam na temat mi£osci, tyle, ze nie na temat romantycznej mi£osci. Mi£osc to dla mnie przyjazn, to dla mnie spoleczna interakcja na bazie humanizmu, to pasja, to zachwyt nad pieknem natury. Mi£osc to jest to co buduje, scala, wype£nia. To wymiana, ale nie tylko z ludzmi, ale i z natura, zwierzetami i samym soba. Jednym z moim ulubionych opisow mi£osci pochodzi od Vincenta Van Gogh-a:


“Whosoever loves much performs much, and can accomplish much, and what is done in love is well done!”



Ktokolwiek mocno kocha ten i dzia£a dobrze i moze osiagnac duzo. Co jest zrobione z 
mi£osci, jest dobrze zrobione.

"Love a friend, love a wife, something, whatever you like, but one must love with a lofty and serious intimate sympathy, with strength, with intelligence, and one must always try to know deeper, better, and more."

Kochaj przyjaciela, kochaj zone, cos, cokolwiek chcesz, ale kochanie musi isc w parze z powazna intymna sympatia (zrozumieniem), z si£a, z inteligencja, i zawsze musi probowac wiedziec g£lebiej, lepiej i wiecej.

"(...) one loves because one loves. Then we keep our heads clear, and do not cloud our minds, nor do we hide our feelings, nor smother the fire and light, but simply say: Thank God, I love."


Kocha sie, poniewaz sie kocha. Wtedy w naszej g£owie wszystko jest jasne i nie zachmurzamy naszych umyslow i nie ukrywamy naszych emocji ani nie t£umimy ognia i swiat£a ale po prostu mowimy: Dzieki Bogu, kocham.


   Kiedy czytam te s£owa, przypominaja mi sie typowe racjonalizacje ludzkie na temat innych, z ktorymi podswiadomie chca na si£e zachowac relacje albo obraz tych relacji. Wezmy pod lupe podstawowa relacje czyli rodzice. Mowi sie: kochali ale nie wiedzieli jak, bo nikt ich tego nie nauczyl. Skad mieli wiedziec? Albo, kochali ale ranili. Ja sie z tym w ogole nie zgadzam. Jezeli sie kocha to sie wie, inaczej jest to tylko instynkt, reaktywnosc biologiczna aby miec dzieci. "Co jest zrobione z mi£osci jest dobrze zrobione." Jak nie, to milosc jest rozumiana podstawowo, jako dawanie formy (jedzenie, ubior) a nie esencji (jak szacunek, wsluchiwanie sie, uwaga, zainteresowanie swiatem wew. drugiej osoby). Tak samo jak wiemy od samego poczatku jak byc smutnym, jak p£akac, jak sie usmiechac, tak i mamy instynkt wiezi, tyle ze kazdy ma prawdopodobnie inny poziom talentu do rozciagania tego w zaleznosci od wrazliwosci, kompleksowosci percepcyjnej i inszych. Ale to rozciagniecie to dla mnie mi£osc, nie sam instynkt wiezi. Jezeli ktos poniza, nie interesuje sie emocjonalnie kims slabszym i wrazliwym jak wlasne dziecko (lub drugi 
cz£owiek), ten nie kocha, albo powiedzmy kocha podstawowo. Wtedy jest w swoim wnetrzu zajety czyms innym, czyms silniejszym. Przewaznie zajety wlasnymi problemami, w£asnym emocjonalnym biznesem. A mi£osc moim zdaniem, skupia uwage automatycznie na tym co sie kocha, pomimo. Bardza trafne jest tu nazewnictwo "przytomnosci psychologicznej". Patrzac na historie swiata wiekszosc dopiero sie jej uczy, bo wychodzimy z instynktu i go rozciagamy. Ale przez ten caly czas zawsze istnieli ludzie, ktorze wyprzedzali wlasny gatunek i dawali ta wyzsza forme, ktora nazywam 
mi£oscia. Ale jak ze wszystkim co dobre, szlachetne ale przy tym trudne, jest to mniejszosc.

  Jest pare teorii milosci. John Lee juz w latach 70' podzielili mi£osc na Eros, Ludos, Storge, Pragma, Mania i Agape bazujac na filozofii Grekow. Wspomniana juz przeze mnie teoria instyntku jest wspierana przez Helen Fisher,antropolog. Twierdzi ona, iz mi£osc to biologiczny naped, zadza (ang. drive). Poprzez swoje badania podzielila ona ten "drive" na pozadanie, przyciaganie i wiez. Uwazam, ze dokladnie taka mi£osc jest dana przez nature. Podstawowa. Aby przekazac geny. Taki jest cel. Robert Sternberg dokonal podobnego podzialu na intymnosc, pozadanie i zaangazowanie.Te aspekty moga sie wymieniac i tworzyc rozne odmiany mi£osci jak np. przyjazn (intymnosc i zaangazowanie). Jak widac 
mi£osc zawiera wiele komponentow, ktore dzialajac wspolnie tworza motywacje a za tym zachowanie. Motywacje choc generalnie bazuja na biologicznej potrzebie wiezi z zewnetrznym obiektem moga sie roznic, ale to zalezy od nas. Jak wspomnialam powyzej, albo tylko biologia, waska przestrzen dla emocji, albo wyjscie poza nia. Ta podstawowa, prymitywna motywacja ma zaspokoic nasze potrzeby przynaleznosci i rozrodu (instynkt wiezi ale tez wplywow spolecznych dlatego jest s£aba i podatna na wplywy zew.), ale jest tez ta ktora jakby przekracza ta podstawowa i rozciaga sie do tej idei, o ktorej tylko my ludzie mozemy myslec poprzez zlozonosc naszego wyjatkowego mozgu. Mianowicie to milosc, ktora nie jest reaktywna, nie jest tylko instynktem, ktory dziala wtedy kiedy jest dobrze a jak nie to zagryza (emocjonalnie) swoje potomstwo. To jest milosc, ktora jest wlasnie si£a ponad to. I taka mnie tylko interesuje.

   Moja mama jest doskonalym przykladem reaktywnej "mi£osci". Obserwuje ja od dawna. Nigdy nie zastanawiala sie nad tym, czy chce miec dzieci czy nie. Wszyscy mieli to i ona. Przez cale swoje malzenstwo byla nieszczesliwa z powodu pijacego meza i jego ekscesow. I tym byla zajeta. Spe£ni£a swoj instynkt i wplyw spoleczny, ale nie da£a mi£osci bo byla skupiona na swoich problemach. Jednakze znowu reaktywnie i bez refleksji da£a ja az nadto mojemu bratu, ktory mial jej temperament i podejscie do sytuacji k£opotliwych. Dlatego go lubila bardziej niz mnie. Mianowicie; wycofanie, ucieczka, pasywnosc, siedzenie cicho. Ja bylam inna. Aktywna, chcialam mowic co mnie boli, chcialam dzialac aby rozwiazywac problemy. Moj brat przez to zostal emocjonalnie rozpuszczony przez moja mame (co konczy sie tym, ze nie ma nikogo na wzgledzie tylko siebie z malymi przeblyskami), a ja zostalam emocjonalnie pozbawiona wsparcia i ciepla (czyli jedzenie dostalam, dach nad glowa ale nigdy w zyciu nie uslyszalam od niej jak sie czuje, co mnie boli czy chocby przytulenie mnie kiedy bylo mi zle). To nie byla milosc. Gdyby to byla milosc, wowczas motywacja przewazylaby jej skupienie na problemach doroslych i wowczas jeszcze bardziej wiedzac jak jej jest ciezko poczulaby jak musi byc ciezko dziecku. Ale jak mowilam, kompleksowosc percpecji i emocji nie jest dana wszystkim. 

   Jednym z czestych reakcji na rzeczywistosc jaka tu przedstawiam, jest to, iz jest to okrutne, ze nie, na pewno kochali, lub ja powinnam wspolczuc, albo ze zajmuje sie obwinianiem. To jest wlasnie ta racjonalizacja, kiedy podwaza sie powszechne przekonania. Stwierdzenie faktow nie jest obwinianiem. Mowienie, o naturze czlowieka a takze zachodzacych tam dynamik i motywacji jak i wp£ywach spolecznym jest czysta obserwacja i uzyciem intelektu, nie emocjonalnego koloryzowania rzeczywistosci by bylo mi mi£o. Tym zajmuje sie psychologia. Ja sie tym zajmuje. Jestem doros£a. Nie musze wierzyc w sw. Miko£aja. Jestem zwolennikiem drazenia do prawdy nawet jak jest trudna, choc na pewno nie ruminacja nad nia. Paradoksalnie pomaga mi to w akceptacji stanow, ktorych nie moge zmienic. Taka jest natura mojej matki i ojca. Takimi sa ludzmi. Nie zwalnia to ich od odpowiedzialnosci za jakosc dziecinstwa wlasnych dzieci, bo musimy ustalic jak byc powinno. To byla ich robota i nie ukrywam tego przed nimi. Ale mam szeroka wiedze o tym na czym swiat stoi, na czym psychika ludzka stoi. Wiem po prostu, ze moi rodzice nie sa nikim wyjatkowym. Sa wiekszoscia tamtych czasow oraz typowymi przedstawicielami podstawowych insynktow.

A wiec podsumowujac:
 - mi£osc to motywacja, ktora daje rezultaty odczuwalne dla drugiej strony. Kocha sie wtedy, kiedy celem jest budowanie, kreowanie, dawanie. To nie emocja dla nas, to emocja motywacji do zew. obiektu w celu jej odbioru mi£osci, lub w celu budowania,
 - instynkt wiezi nie jest dla mnie mi£oscia choc ma tam swoje podstawy. Mi£oscia jest to rozciagniecie poza instynkt. To si£a.
 - mi£osc to nie konsekwencja wp£ywu spo£ecznego, 
 - mi£osc ma wiele odcieni. Mi£oscia jest przyjazn, mi£oscia jest humanizm, pasja, zrezygnowanie z czegos dla dobra wiekszego,
 - mi£osc to wymiana,
 - no i mi£osc jest trudna. Dlatego jest mi£oscia.

W nastepnym poscie opowiem o Mi£osci Niezaleznej a w tym o tym czy na prawde nie ma singli z wyboru.
Do nastepnego.

wtorek, 15 września 2015

#StopMowieNienawisci

   Kiedy bylam ma£a.... dawno, dawno temu....mieszkalam w miejscu, ktore jawi£o mi sie jako ciemna jama, a ja w niej.... Nie potrafilam ulozyc to jeszcze w logiczna calosc ale po prostu czulam, ze wszedzie wokol jest ciemnosc, i ze mnie przenika.... Ta ciemnosc miala mase. Byla ciezka. Ja bylam jej nosicielem. Zycie zawsze bylo dla mnie wysilkiem. Czulam tak odkad pamietam. Wysilek niesienia jakiegos ciezaru. Nie pamietam by bylo inaczej. Nie potrafilam jeszcze odroznic czy to moja natura czy to swiat w ktorym zyje. Wiem, ze nigdy nie czulam sie wdzieczna za to, ze przyszlo mi "stac sie"....  Bylam jednak i silaczka. Geny Ludzi Gniewu paradoksalnie dawaly mi sile do dzwigania wszystkiego w okol i wszystkiego co we mnie. Wiecej. Dawaly mi naped do obronnej walki. Ludzie patrza na gniew jako na cos negatywnego, cos niszczacego. Ale to byla moja bron. Bez niego - tak mysle - poddalabym sie dawno temu. Mysle tez, ze wiele mlodych ludzi, ktorzy sie poddali (np.Dominik) wlasnie nie mieli tej broni w sobie. Byli odslonieci, a w srodku wrazliwy i ostateczny punkt decyzyjny. Ich osobowosc/geny nie wytworzyly ochronnego pancerza. Dorosli tez nim sie nie stali, a czyz nie tak byc powinno?

   Pamietam wiele takich momentow, ktore zostawily glebokie slady. Nie. Nie bylam bita. Mialam co jesc. Byly to zawsze slowa. Codzien, przez 24 lata i jeszcze rok na emigracji kiedy zdecydowalam kompletnie odciac sie od polakow. Tnace jak tepa zyletka kazdy skrawek twojego czlowieczenstwa. Jednak mowili to do Czlowieka Gniewu. Im bardziej uderzali tym bardziej roslam w sile. To tez zawsze bylo dziwne. Teraz juz wiem, ze w psychologii nazywaja to hardiness/odpornosc psychiczna lub/i post traumatic growth/potraumatyczny wzrost. Tak, z jednej strony mialam szczescie do genetycznej loterii w tym wzgledzie. Ale wiecie czemu zolw ma tak twarda skorupe? Bo w srodku chroni jednak wrazliwe wnetrze...

   Bylam pulchna dziwczynka w dziecinstwie. Do tej pory umiem zjesc za dwoch. W kazdym agrumencie z kolezankami bylo to mi wyrzucane. "Spadaj grubasie" "Eeeee gruba." A bylam nienajgrubsza w swojej klasie (podstawowce). Pamietam te sytuacje i odczucie z tym zwiazane. Czesto wynikalo to nie z odwetu na moj atak, bo zawsze bylam przeczulona na emocjonalny transfer (jak wspominalam, jest to transfer np. negatywnej emocji wyniklej ze sprzeczki z szefem na czlowieka ktory nie ma z tym nic wspolnego). Ot tak, bo podzielilam sie opinia. Mysle, ze zawsze bylam typem mysliciela i tym czym sie dzielilam wiekszosci sie nie podobalo. Zawsze stalam w opozycji do wiekszosci. Nic nie moglam poradzic, ze czulam inaczej. Na przyklad kiedy kolezanki rajcowaly sie chlopakami, zaczynaly palic/pic i insze ja jakos nie moglam tego zrozumiec. Zawsze bylam jakby umyslem z boku, obserwujac zaleznosci i zachowania innych. Oczywiscie mialam swoje zauroczenia, ale pamietam, ze szybko mi przechodzily, bo wychwytywalam zawsze cos co wydawalo mi sie takie..... proste, podstawowe, powszednie. Czesto tez bylo tak, ze nic sie nie odzywalam i to wystarczalo do tego aby przyklejono mi £atke. Jaka? Raz ktos mi powiedzial, ze nie musze nic mowic bo widac, ze twarda ze mnie sztuka. A w Polsce, moim zdaniem, nie jest to bezpieczne wrazenie. Beda chcieli cie za wszelka cene z£amac, bo wlacza sie im kompleks. A ja poprostu chcialam zwyklych debat, nie argumentow. Bo w debacie dazy sie do tego co jest prawda a nie kto ma racje. Nie ma nawiazywanie do personaliow, ale do teorii, ksiazek, innych ekspertow w tej dziedzinie, wlasnego rozumowania. Kiedy emocjonuje sie czlowiek przy temacie, i temat jest tym celem, to jest ok. Ale nie wyladowuje sie emocji na czlowieka za samo dzielenie sie opinia. Temat to jest obszar, ktory w rozmowie jest celem. Nie sam czlowiek, ktory na ten temat rozprawia. Ale taka sztuka to wyzsza polka. Moim zdaniem w Polsce marginalna....

   Moj mozg zawsze produkowal dziwne odpowiedzi na te i wiele innych sytuacji. Ostatnio obejrzalam program o najmlodszej dziewczynce, ktora dostala sie do Mensy. Mowila, ze jak widzi zadanie matematyczne to ona po prostu zna odpowiedz, ale nie wie jak do tego doszla. Uderzylo mnie to. Ja tak zawsze mialam z samym zyciem. Zawsze wiedzialam co wybierac i jak wybierac madrze. Zawsze wiedzialam instynktownie co robic. Mialam jakies odpowiedzi od mojego mozgu. Dlatego nigdy nie moglam powiedziec, ze zrobilam w czyms blad, ze nie wiedzialam gdzie bylam jak cos robilam. Ja zawsze wiedzialam, zawsze decydowalam, zawsze obracam sytuacje z roznorakich stron przypisujac temu prawdopodobienstwo i decydowalam. Opowiem Wam jedna historie.

   Kiedys mialam nauczyciela od historii. Mlody czlowiek. Czas podstawowki. Siedzialam w pierwszej £awce. Bylam wtedy pulchna nastolatka. Jakos historyk upatrzyl mnie sobie (moze dlatego, ze czesto siedzialam bokiem, bo mialam z tylu kolezanki, z ktorymi gadalam) i bez glebszej refleksji wymysil dla mnie przezwisko, ktore zaraz podchwycila cala klasa i uzywala tego do sprawiania mi przykrosci. Nauczyciel, ktory kto jak kto powinien znac zaleznosci pomiedzy dzieciakami i jakie problemy tam wystepuja...... Pamietam to jak dzis, kiedy to bylo uzywane. Zalozmy, ze przezwisko to bylo Grubcia. Wymyslilam, bo nie chce powtarzac prawdziwego. Nadal ciarki mi przechodza. I na przyklad ktos chcial cos ode mnie to wolal mnie tym przesmiewczo. Jak ktos przebiegal obok mnie to wolal tym zasmiewajac sie z kolezkami. Tak. Bolalo. Tyle, ze ja mam dziwnie tak, ze jak cos mnie boli to wlacza mi sie gniew. Nie gniew reaktywny, ze zaczynam sie drzec, ale motywacyjny, nie do zatrzymania. Potrafie byc wtedy bardzo konsekwenta by cos wyplenic. W pop psychologii mowi sie czesto, ze gniew oznacza podszyty lek. Moze czasami. Ale nie jest to jedyna formula. Kiedy mnie osa ugryzie albo uderzam palcem we framuge tak mnie to boli, ze czuje jak mnie gniew zalewa. Oczywiscie jestem wtedy wsciekla na ose lub framuge i puszczam wiazanke :-) Wiec bol wystarczy by sie wsciec. I tak kiedy uzywanie przezwiska sie rozkrecalo moj mozg wygenerowal mi pomysl. A ze ufam sobie niezmiernie, zaczelam wprowadzac go w czyn. Mialam wtedy chyba z 12-13 lat....

Kolega wola mnie w klasie:
 - Ej Grubcia.
Nie odwracam sie.
-Eeeejj Grubcia.
Ignoruje dopoki nie uslysze swojego imienia.
 - Gruuubbciiaaaaaa - hihy, smichy
Odwracam sie i mowie: 
 -  Tak Krosta? (chlopak mial na nazwisko Krostewicz i dzieciaki takze mu dokuczaly  przekrecajac nazwisko. To oczywiscie nie przyczynilo sie do refleksji "Nie rob drugiemu co Tobie nie mile").
Koledze doslownie opadla zuchwa. Cos tam pomrukal, pomrukal i przestal.

Kolejny kolega.
- Ej Grubbciiaaaaaaaaa... hehe....
Szybko objechalam go wzrokiem w poszukiwaniu punktu zaczepienie i zapytalam spokojnie ale z naciskiem:
 - Tak, Plastusiu? (mial odstajace uszy).
Szczeka mu opadla.

Uzywanie mojego przezwiska nie trwalo nawet miesiaca. 

   Wiele razy slysze aby nie odpowiadac agresja na agresje, atak na atak, bo to moze tylko eskalowac sytuacje. Niektorzy dopisuja jeszcze romantyczne idee o przekazywaniu agresji dalej. Ja mam kompletnie inne doswiadczenie. Tak. Nie odpowiadala bym gdyby ktos realnie mi zagrazal. Gdybym czula, ze ktos ma przewage miesnia, jestem sama i ktos nadwyraz jest niebezpieczny. To jest zawsze wybor - fight or fly (walcz lub uciekaj). Nastepnie, uzywalabym sposobu romantycznego gdybym wierzyla, ze ktos mowi tym jezykiem. To nie dziala jezeli ktos sam nie wykazuje sie inteligencja emocjonalna, glebia mysli, samorefleksja. Nie zalapie jezyka, ktorego w sobie nia ma. Niestety Polska jest krajem, ktory nie zna tego jezyka, a ta mniejszosc, ktora ja zna jest widziana jako s£aba, miekka, albo gorzej, ciota, mieczak i insze. Polak jest hardy, nie dziala na modu£ach miekkich. Czesto to widze, kiedy np. mowie do znajomej: przykro mi, ze to ci sie przytrafilo. Kilka min i ruchow ciala zalewaja osobe w nanosekundzie; widze zaskoczenie, odrzucenie, wzruszenie ramion, zbycie. Zero wyjscia do osoby, ktora chciala powiedziec dobre slowo. Zero wiary, ze to bylo szczere. Ucieczka przed wlasna wrazliwoscia.... Strasznie to dziwne.....W moim sposobie, ktory moj mozg mi podsunal, najpierw zastosowalam ignorowanie, ktore nie pomoglo a nasilalo zachowania, a nastepnie uzylam metode lustra. Czyli dalam dokladnie to samo co mi dano, choc z innymi intencjami (bronilam sie, chcialam aby to ustalo). Wowczas nastepowala emocjonalna reakcja, osobe tez to bolalo, bo znajdywalam wrazliwy punkt. Dopiero wtedy, poprzez realny bodziec bazujacy na egoizmie osoba £apa£a o co chodzi. Do tego bylam bardzo konsekwentna, ale nie agresywna. Jak wbijanie gwozdzia. 

Troche psychologii.

   Znacie definicje pozytywnego i negatywnego wzmocnienia? Otoz pierwsze oznacza wzmocnienie zachowania poprzez dodanie przyjemnego bodzca/nagrody po wykonanym zadaniu (pochwala rodzica za posprzatanie pokoju). Drugie natomiast nastepuje wtedy gdy awersyjny bodziec jest usuniety kiedy zadanie jest dobrze wykonane (np. dziecko nie wstanie od stolu dopoki nie zje wszystkich warzyw). Oba te wzmocnienia maja za zadanie zwiekszenie prawdopodobienstwa wykonania zadaniaJest jeszcze kara. Kara to negatywna konsekwencja po wykonanym zachowaniu. Ma na celu zmniejszenie jakiegos zachowania. (W polskim tlumaczeniu widze, ze negatywne wzmocnienie jest traktowane jak kara, ale juz w zagranicznym nauczaniu jest rozroznienie). Jest pozytywny i negatywny bodziec do stosowania kary. Pozytywny jest wowczas kiedy dodaje sie negatywne konsekwencje po zachowaniu (np. karny kacik). Negatywna wtedy kiedy odbiera sie pozadany przez osobe obiekt po wykonaniu zachowania (czyli odbiera sie cos ulubionego, pozadanego np. nie ma TV, bo lekcje nie sa odrobione). Badania nad tym aspektem pokazuja, ze miksowanie pozytywnego i negatywnego wzmocnienia jest najbardziej korzystne. Jednak to jest rezultat dla doroslych. Nie kiedy sam jestes dzieckiem wsrod dzieci.

   Analizujac to teraz, wowczas intuicyjnie uzylam mixu kary z negatywnym wzmocnieniem. Czyli za zachowanie byla kara w postaci odpowiedzi na ich czu£y punkt. I bylam konsekwentna. Za kazdym razem kiedy tak sie do mnie zwracali, dostawali taka sama odpowiedz. Przestalam kiedy oni przestali uzywac przezwiska, kiedy sie do mnie zwracali. I powiem Wam, ze metode lustra (jak to nazwalam) uzywalam przez wiele lat dorastania w wielu sytuacjach. Zawsze dzialal. Czas dorastania dla wielu dzieci jest czasem braku kompletnej refleksji i empatii. To czas egoistyczny. Niestety, nie zawsze zmienia sie to pozniej i moim zdaniem w takim kraju jak Polska jest to nagminne. Terroryzm emocjonalny czyli jezyk przemocy jest polska codziennoscia. I teraz wiem, ze to bylo moja ciemnoscia. Nie tyle pijacy ojciec i zimna matka, ale zimne emocjonalnie srodowisko, nauczyciele, pracodawcy, znajomi. To slychac nawet w tonie glosu, w sposobie ukladania zdan, jak ludzie odpowiadaja, jak rysy twarzy sie ukladaja. Bylam na to zawsze bardzo wrazliwa. Mierzwilo mnie przebywanie wsrod polakow. Przez wiele lat nic nie robilam w Polsce tylko sie bronilam, wiec opuszczenie gardy zajelo mi troche czasu. A moglam ja opuscic, bo tu nikt mnie nie atakuje jak mam inne zdanie, a wyzwisk nie slyszalam od lat. Irlandia opiera sie na miekkich zasadach zachowan miedzyludzkich. Szybciej znajda sposob aby osobe wytlumaczyc niz znalezc cos przeciwko niej. Teraz wiem, ze to iz sie bronilam, a nie, ze sama stalam sie opresorem ot tak by przynalezec do grupy lub dlatego, ze w takim kraju sie wychowalam, wychodzilo z tej wrazliwej czesci mnie, ktora musialam zamknac skorupa by ochronic czlowieczenstwo. Inaczej nie wiem, czy bym przetrwala. Niestety glosna sprawa Dominika i wielu innych pokazuje, ze nie wszyscy buduja ta skorupe. Sa otwartym wnetrzem. Dorosli zawodza choc to oni powinni trzymac tarcze widzac emocjonalne meczenie drugiego czlowieka. Niektorzy po prostu nie maja sily do walki z nienawiscia spoleczna lub sie boja. Ale wielu tego po prostu nie zauwaza, bo sami tacy sa. Stosuja takie same techniki w pracy, a ostatnio czytalam artykul "Polak za kierownica" - po prostu straszne.....Polska Prawem Dzungli - silniejszy wygrywa....

   Ostatnie wydarzenia immigracji syryjskiej pokazaly jak wiele nienawisci, zlosci, agresji, chuliganstwa a przy tym strachu siedzi w polakach. Nie wspomne o niewiedzy. Rozumiem strach przed terrorystami, ale mieszkam wsrod muzulmanow, pracuje i z jednym mieszkalam w jednym domu i nigdy przez 11 lat w Irlandii nie bylo z nimi problemow na zadnym tle tym bardziej religijnym. Nigdy nie doznalam krzywdy czy ponizenia od muzulmanina. Ale od polakow - wiekszosc mojego zycia. Dlaczego wszedzie cos sie z muzulmanami dzieje, a w Irlandii nic? Czemu tu sie asmyliluja a slyszymy ze we Francji i Anglii nie? (ja mam teorie). I czemu nikt o tym NIC nie slyszy, ale za to o tych najbardziej brutalnych rzeczach slyszymy non stop? Duzo czynnikow tu sie naklada, nie bede sie teraz tym zajmowac. Ale to co czytam na forach to nie dyskusje i racjonalne komentarze za i przeciw ale wyzwiska, ponizanie slowne drugiego czlowieka kiedy ma inne zdanie, bluzgi, prostactwo, dzicz, ignoranctwo, ksenofobia, generalizowanie, segregacja i dyskryminacja i wiele innych obrzydliwych zmij. Tylko raz widzialam rzeczowy wywiad gdzie ci na Nie uzywali logicznych argumentow, tak jak i ci na Tak. Reszta to reaktywna bezmyslna wojna, ktora nigdy sie nie skonczyla w psychice polskiego obywatela i teraz ma odpowiedni wiatr aby sie ukazac. Pokolenia bezmyslnie, nieswiadomie przekazuja ja dalej nastepnym - jak nie powod na zew, to pomiedzy ludzmi.

Dlatego zachecam Was do poparcia akcji #stopmowienienawisci. 
Pozdrawiam i dobrej nocy.

http://stopmowienienawisci.pl/