Podpisuje sie pod tym artykulem wszystkim konczynami (tyle, ze z Irlandii) - w koncu ciagle o tym trabie na tym blogu. Nie jestem slepa na swoje krytyczne nastawienie na polska rzeczywistosc, mentalnosc i zasady. Jednak mysle iz mam podstawy. Milej niedzieli!
http://biznes.onet.pl/powstanie-druga-polska-w-anglii,18563,5280867,1,news-detal
"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,
wszystko co po niej nastąpi
również stanie się lepsze. "
Paulo Coelho
niedziela, 21 października 2012
sobota, 20 października 2012
Weekendowo.
Dzis zapraszam do obejrzenia dwoch wywiadow, z ktorymi moge sie bardzo utozsamic. Madre slowa, sarkazm i moze dla nie ktorych szokujace stwierdzenia, ktore budza we mnie tylko wybuch smiechu i ruch glowy na TAK. Pan Najsztub i teoria przywiazania. Pani Bakula i ten bol "twardzieli" ktorzy widza.
Milego ogladania.
Milego ogladania.
sobota, 13 października 2012
Polskie wakacje cz.2 ostatnia
Czas dokonczyc opis paru spostrzezen z polskich wakacji. Jedna rzecz zapadla mi w pamieci z Leby. W trakcie spaceru gdzie nie mozna bylo nawet szpilki wcisnac, tyle bylo ludzi, zauwazylam zbiegowisko a w samym srodku…lezacego mezczyzne. Byl pijany, smierdzacy i obdarty – stereotypowy pijaczek. A przy nim nachylajacy sie mezczyzna. Bynajmniej nie do pomocy ale do robienia sobie zdjecia z lezacym jak z trofeum. Kto robil mu zdjecie? Jego kobita z dzieckiem w wozku. I nikt nie widzial w tym zadnego problemu. Bylam w szoku. Juz otwieralam buzie by zareagowac, ale facet chyba to zauwazyl, bo spojrzal na mnie i sie odsunal. Przez dlugi czas ze zloscia patrzyl sie na mnie kiedy opowiadalam swojemu kumplowi Johnowi co zaszlo. Znowu iracjonalnosc – nie wstydzil sie zrobic to przed tyloma ludzmi ale jak juz ktos opowiadal o tym co zaszlo to wowczas wynika dla niego problem. Powiem Wam szczerze, ze iracjonalnosc jest wszedzie. Niby mamy mozg, niby mozemy go uzywac w wiekszym spektrum niz zwierzaczki, ale tak sie czesto nie dzieje. A nawet powiem dobitnie, ze uzywamy go mniej niz zwierzaczki, bo jak dla mnie one sa zawsze racjonalne, zawsze jest jakis powod, ktory swiadczy o checi przetrwania. A z czlowiekiem? Moze przewidywac, moze przemyslec ale ni w to graj. Powinnam sie do tego juz przyzwyczaic, ale ciagle nie moge. Nie, nie mowie, ze jestem idealna. Bo nie chodzi o idealnosc. Ale moge szczerze powiedziec, ze przez cale zycie z powodu ciaglego wysilku by siebie przekraczac (swoje prymitywne odziedziczone reakcje, czy wtloczone przez srodowisko schematy itd) czesto mi sie udaje zachowac glebiej (albo tak lubie myslec;)). A patrzac w okol nie widze tego czesto. Ale to tylko moja personalna opinia.
Ale opuscmy £ebe. Teraz Warszawa. Opisze tutaj dwa spostrzezenia, ktore wynioslam z warszawskich wakacji. Pierwszy wiaze sie z moim towarzystwem i dawnymi schematami. Spotkalam sie z grupka znajomych jak co roku. Niby lubie te spotkania, moze z powodu echa przeszlosci, ale generalnie one zawsze sa jak dla mnie jednostronne i bezproduktywne. Dlatego wole spotykac sie indywidualnie. Jednak raz w roku zwolujemy sie i tym razem tak bylo. Wyobrazcie sobie, ze siedzielismy gdzies z trzy godziny, nie widzielismy sie rok a tylko raz przez krotka chwile kolezanka zapytala co u mnie slychac. Spotkanie wygladalo generalnie tak, ze ja siedzialam sluchajac i obserwujac innych. Rozmowa znajomych dokladnie brzmiala nastepujaco:
Moje dzieci jak poszly do szkoly pierwszy raz to stalo sie to i to – mowi jedna.
A moj syn jak poszedl to bylo tak i tak – mowi druga.
To moja corka zawsze reaguje tak i tak – mowi trzecia.
Co mozemy zauwazyc w tym stylu? Ano ani razu nie slyszalam aby ktos okazal czyste zainteresowanie poprzez zapytanie: A jak Twoj syn zareagowalna to i tamto kiedy poszedl do szkoly? Czyli wszystko wychodzilo od JA i opowiadaniu o sobie. Nie widzialam zadnego wyjscia do drugiego czlowieka poza JA. Czulam jakby kazdy sie przescigal w mowieniu o swoich doswiadczeniach, ale nie slyszalam aby ktos okazal jakiekolwiek zainteresowanie w doswiadczeniach innych. Generalnie rozmowa nakrecala sie sama, kazdy zajety opowiadaniem o swoich doswiadczeniach bez okazywanej zachety z drugiej strony, a w tym wszystkim ja, siedzaca cicho. I nikt tego nie zauwazyl. Nikt nie wyciagal ode mnie wiadomosci jak sie czuje, jak tam w Irlandii. Nikt nie byl zainteresowany jak tam jest, jakie sa roznice, jakie sa moje plany. Tylko raz kolezanka zapytala: A co u Ciebie slychac? Aby zaraz po minucie na powrot wrocic do wyjscia z wlasnego ego. Kiedy na nastepny dzien spotkalam wlasnie ta kolezanke, rozmowa byla juz bardziej skierowana na balans. Jednak kiedy jakos doszlismy do roznic kulturowych pomiedzy Irlandia i Polska zachaczylam o moje przemyslenia. Kiedy powiedzialam iz w Irlandii rzadko sie zdarza, ze bedac w grupie i nic nie mowiac ktos tego nie zauwaza, tylko wprost przeciwnie, przewaznie czlonkowie staraja sie osobe osmielic i porozmawiac. Kolezanka zadala bardzo jak na moj gust polskie pytanie – Ale czy to jest szczere?
Mam wrazenie, ze ciezko polakowi uwiezyc ze ktos moze byc zyczliwy ot tak, szczegolnie do osob obcych. Bo szczere jest olewactwo, wylewanie zlosci i agresji," bo tak sie czuje akurat dzis" podejscie. Zyczliwosc nie moze byc szczera. Dlatego tak jada po Kasi Cichopek. Ciagly usmiech. Tutaj bylaby kochana za to, bo pomimo prawdopodobnie swoich problemow, potrafi odzielic to co nalezy do niej i z czym musi sobie radzic a to co nalezy do ludzi, ktorzy nienaleza do jej swiata. Wiec czemu ma sie zloscic na tych co nie maja nic wspolnego z jej problemami? Nie, dla polaka to trzeba wylac na kogo sie da, a usmiech to – jak powiedziala Doda (to sie usmialam) tylko wtedy kiedy przez pomylke wystapi na twarzy spazm (hahaha).
Pozniej wieczor stal sie jeszcze ciekawszy. Caly wieczor widzialam jeszcze ostrzej niz kiedy zylam wsrod nich jak bardzo irytujaca i jak bardzo boli slepota na pewne sprawy. Mamy w swojej grupie dziewczyne, ktora nikt nie lubi. Z opowiesci i roznych historii mowia ze jest falszywa, ze jest obludna i ma ciagle usmiech klamliwy na twarzy. Jak Kasia Cichopek – skwitowala moja kolezanka. Znam troche ta dziewczyne z czasow kiedy obracalam sie w tym towarzystwie. Mialam z nia jakies scysje. Ale zaliczalam je jak do kazdych klotni, ktore zdarzaja sie w zyciu. Tamtego wieczora jednak uderzyly mnie jednak mocne etykiety, ktore nawet dla mnie, osoby, ktora uwaza, ze kategorie sa bardzo potrzebne w opisie i zrozumieniu zjawisk byly ciezkie do sluchania. Bylo to nawet nie kategoryzacja, tylko szufladkowanie z zamknieciem na klucz. Nie ma cienia watpliwosci. I tak slyszalam stwierdzenia: Ona jest falszywa. Zapytalam – dlaczego?. Bo najpierw sie do mnie usmiechala, udawala kolezanke a potem okazalo sie ze stanela po stronie mojego exa (ktory notabene jest bliskim kumplem meza tej falszywej dziewczyny). Ale dlaczego mialaby chciec to zrobic? – znowu zapytalam. A ona – bo po prostu taka jest jej natura. Jest falszywa.
Rece mi opadly i powiedzialam – ale popatrz na to z drugiej strony. Ty czujesz ze jest falszywa w stosunku do Ciebie, jednakze moze ona jest lojalna do kumpla swojego meza. Nie mowie ze zachowuje sie madrze, ale ze ktos jest falszywy jest mocnym stwierdzeniem. Takie zamykanie szuflady, bez innych opcji, ktore wplywaja na takie a nie inne zachowanie jest mysle krzywdzace.
Kolezanka zaczela myslec, ale juz druga nie. Zaczela wyklad jak to slowami mozna duzo zrobic, ale czyny swiadcza o czlowieku i ze czynami nie oszukasz. Wiec falszywa kolezanka jest falszywa bo ona obserwuje i to jej wystarczy.
To jest znowu powszechny mit i powtarzane przez wieki przyslowie, ze to czyny sa wazniejsze niz slowa i to swiadczy o czlowieku. Ale wezmy przyklady ludzi, ktorzy moga klamac swoim zachowaniem kim sa. Ile osob chowalo druga rodzine przed pierwsza. Ile osob pokazuje, ze niby zalezy na kims a nie zalezy, po prostu chce na przyklad wyciagnac kase lub dla seksu, itd itd. Jest duzo przykladow. Wdalam sie w rozmowe zachowujac asertywnosc, a potem wyszedl moj temat. Powiedzialam, ze tak mocna kategoryzacja moze byc bardzo dotkliwa, bo taka byla dla mnie kiedy mialam swoje zdanie a nikt nie chcial je akceptowac tylko ze mna walczyl. A kolezanka na to, ze powod byl taki iz bylam mloda, mialam 13 lat kiedy wszyscy byli starsi (18lat) i traktowali mnie jak dziecko. Tyle, ze ja nadal oserwuje, ze jest tak samo. Musze jakby forsowac swoj glos a w tym moje zdanie. A najlepsze bylo kiedy kolezanka dodala, ze zachowywalam sie jak dziecko (skoro nim bylam) bo .... skakalam ciagle.
Wobrazacie sobie?
Co z tego ze skakalam? - odpowiedzialam. To oznacza ze nie mam swojego zdania, lub nie mam madrych rzeczy do powiedzenia? To oznacza ze jak ktos husta sie na hustawce to nie moze juz miec swojego zdania ktore moze przekraczac to co widza ci niby dorosli? Tutaj znowu nachylamy sie do tematu wsluchania sie w dziecko. Nie zakladania, ze jest male to nic nie wie i nic madrego moze nie zauwazyc. Dlatego traktuje dzieci powaznie, co mowia, jak mowia i jestem otwarta na nauke takze i od nich.
No ale pamietan, ze mozna bylo powaznie porozmawiac z Toba bo mi pomogla rozmowa z Toba na temat naszych ojcow (bo oboje pili). – dodala kolezanka.
To w takim razie mozna bylo wysluchac kogos mlodszego czy nie w takim razie?
No mozna bylo, ale jak byl czas na powaznie to rozmawialas powaznie, a jak nie to skakalas.
Juz kompletnie stracilam glowe – jak dla mnie to wszystko bylo chaotyczne. Sokratowska metoda pytan czesto to ujawnia. Prawda jest taka, ze jak patrzymy tylko na zachowanie a nie sluchamy lub odwrotnie, tylko na slowa a nie wpatrujemy sie, tracimy wiele cennych informacji. Ktos kto stoi na glowie moze powiedziec nam wiele madrych rzeczy, ale takze ktos moze powiedziec wiele madrych rzeczy ale kompletnie sie tak nie zachowywac. Zawsze powtarzam akcja i slowa to jak brat i siostra – ich spojnosc swiadczy o glebokim poznaniu i glebokim zyciu oraz rozwoju. Ale do tego wroce jeszcze w nastepnym poscie.
A na koniec mojego wywodu ciekawe statystyki - http://natemat.pl/34675,zaskakujace-badania-polska-szkodzi-zdrowiu-psychicznemu
"A co sie dziwisz?" - Ja sie nie dziwie;) (sssssarkazzzm :))
Dobranoc.
Ale opuscmy £ebe. Teraz Warszawa. Opisze tutaj dwa spostrzezenia, ktore wynioslam z warszawskich wakacji. Pierwszy wiaze sie z moim towarzystwem i dawnymi schematami. Spotkalam sie z grupka znajomych jak co roku. Niby lubie te spotkania, moze z powodu echa przeszlosci, ale generalnie one zawsze sa jak dla mnie jednostronne i bezproduktywne. Dlatego wole spotykac sie indywidualnie. Jednak raz w roku zwolujemy sie i tym razem tak bylo. Wyobrazcie sobie, ze siedzielismy gdzies z trzy godziny, nie widzielismy sie rok a tylko raz przez krotka chwile kolezanka zapytala co u mnie slychac. Spotkanie wygladalo generalnie tak, ze ja siedzialam sluchajac i obserwujac innych. Rozmowa znajomych dokladnie brzmiala nastepujaco:
Moje dzieci jak poszly do szkoly pierwszy raz to stalo sie to i to – mowi jedna.
A moj syn jak poszedl to bylo tak i tak – mowi druga.
To moja corka zawsze reaguje tak i tak – mowi trzecia.
Co mozemy zauwazyc w tym stylu? Ano ani razu nie slyszalam aby ktos okazal czyste zainteresowanie poprzez zapytanie: A jak Twoj syn zareagowalna to i tamto kiedy poszedl do szkoly? Czyli wszystko wychodzilo od JA i opowiadaniu o sobie. Nie widzialam zadnego wyjscia do drugiego czlowieka poza JA. Czulam jakby kazdy sie przescigal w mowieniu o swoich doswiadczeniach, ale nie slyszalam aby ktos okazal jakiekolwiek zainteresowanie w doswiadczeniach innych. Generalnie rozmowa nakrecala sie sama, kazdy zajety opowiadaniem o swoich doswiadczeniach bez okazywanej zachety z drugiej strony, a w tym wszystkim ja, siedzaca cicho. I nikt tego nie zauwazyl. Nikt nie wyciagal ode mnie wiadomosci jak sie czuje, jak tam w Irlandii. Nikt nie byl zainteresowany jak tam jest, jakie sa roznice, jakie sa moje plany. Tylko raz kolezanka zapytala: A co u Ciebie slychac? Aby zaraz po minucie na powrot wrocic do wyjscia z wlasnego ego. Kiedy na nastepny dzien spotkalam wlasnie ta kolezanke, rozmowa byla juz bardziej skierowana na balans. Jednak kiedy jakos doszlismy do roznic kulturowych pomiedzy Irlandia i Polska zachaczylam o moje przemyslenia. Kiedy powiedzialam iz w Irlandii rzadko sie zdarza, ze bedac w grupie i nic nie mowiac ktos tego nie zauwaza, tylko wprost przeciwnie, przewaznie czlonkowie staraja sie osobe osmielic i porozmawiac. Kolezanka zadala bardzo jak na moj gust polskie pytanie – Ale czy to jest szczere?
Mam wrazenie, ze ciezko polakowi uwiezyc ze ktos moze byc zyczliwy ot tak, szczegolnie do osob obcych. Bo szczere jest olewactwo, wylewanie zlosci i agresji," bo tak sie czuje akurat dzis" podejscie. Zyczliwosc nie moze byc szczera. Dlatego tak jada po Kasi Cichopek. Ciagly usmiech. Tutaj bylaby kochana za to, bo pomimo prawdopodobnie swoich problemow, potrafi odzielic to co nalezy do niej i z czym musi sobie radzic a to co nalezy do ludzi, ktorzy nienaleza do jej swiata. Wiec czemu ma sie zloscic na tych co nie maja nic wspolnego z jej problemami? Nie, dla polaka to trzeba wylac na kogo sie da, a usmiech to – jak powiedziala Doda (to sie usmialam) tylko wtedy kiedy przez pomylke wystapi na twarzy spazm (hahaha).
Pozniej wieczor stal sie jeszcze ciekawszy. Caly wieczor widzialam jeszcze ostrzej niz kiedy zylam wsrod nich jak bardzo irytujaca i jak bardzo boli slepota na pewne sprawy. Mamy w swojej grupie dziewczyne, ktora nikt nie lubi. Z opowiesci i roznych historii mowia ze jest falszywa, ze jest obludna i ma ciagle usmiech klamliwy na twarzy. Jak Kasia Cichopek – skwitowala moja kolezanka. Znam troche ta dziewczyne z czasow kiedy obracalam sie w tym towarzystwie. Mialam z nia jakies scysje. Ale zaliczalam je jak do kazdych klotni, ktore zdarzaja sie w zyciu. Tamtego wieczora jednak uderzyly mnie jednak mocne etykiety, ktore nawet dla mnie, osoby, ktora uwaza, ze kategorie sa bardzo potrzebne w opisie i zrozumieniu zjawisk byly ciezkie do sluchania. Bylo to nawet nie kategoryzacja, tylko szufladkowanie z zamknieciem na klucz. Nie ma cienia watpliwosci. I tak slyszalam stwierdzenia: Ona jest falszywa. Zapytalam – dlaczego?. Bo najpierw sie do mnie usmiechala, udawala kolezanke a potem okazalo sie ze stanela po stronie mojego exa (ktory notabene jest bliskim kumplem meza tej falszywej dziewczyny). Ale dlaczego mialaby chciec to zrobic? – znowu zapytalam. A ona – bo po prostu taka jest jej natura. Jest falszywa.
Rece mi opadly i powiedzialam – ale popatrz na to z drugiej strony. Ty czujesz ze jest falszywa w stosunku do Ciebie, jednakze moze ona jest lojalna do kumpla swojego meza. Nie mowie ze zachowuje sie madrze, ale ze ktos jest falszywy jest mocnym stwierdzeniem. Takie zamykanie szuflady, bez innych opcji, ktore wplywaja na takie a nie inne zachowanie jest mysle krzywdzace.
Kolezanka zaczela myslec, ale juz druga nie. Zaczela wyklad jak to slowami mozna duzo zrobic, ale czyny swiadcza o czlowieku i ze czynami nie oszukasz. Wiec falszywa kolezanka jest falszywa bo ona obserwuje i to jej wystarczy.
To jest znowu powszechny mit i powtarzane przez wieki przyslowie, ze to czyny sa wazniejsze niz slowa i to swiadczy o czlowieku. Ale wezmy przyklady ludzi, ktorzy moga klamac swoim zachowaniem kim sa. Ile osob chowalo druga rodzine przed pierwsza. Ile osob pokazuje, ze niby zalezy na kims a nie zalezy, po prostu chce na przyklad wyciagnac kase lub dla seksu, itd itd. Jest duzo przykladow. Wdalam sie w rozmowe zachowujac asertywnosc, a potem wyszedl moj temat. Powiedzialam, ze tak mocna kategoryzacja moze byc bardzo dotkliwa, bo taka byla dla mnie kiedy mialam swoje zdanie a nikt nie chcial je akceptowac tylko ze mna walczyl. A kolezanka na to, ze powod byl taki iz bylam mloda, mialam 13 lat kiedy wszyscy byli starsi (18lat) i traktowali mnie jak dziecko. Tyle, ze ja nadal oserwuje, ze jest tak samo. Musze jakby forsowac swoj glos a w tym moje zdanie. A najlepsze bylo kiedy kolezanka dodala, ze zachowywalam sie jak dziecko (skoro nim bylam) bo .... skakalam ciagle.
Wobrazacie sobie?
Co z tego ze skakalam? - odpowiedzialam. To oznacza ze nie mam swojego zdania, lub nie mam madrych rzeczy do powiedzenia? To oznacza ze jak ktos husta sie na hustawce to nie moze juz miec swojego zdania ktore moze przekraczac to co widza ci niby dorosli? Tutaj znowu nachylamy sie do tematu wsluchania sie w dziecko. Nie zakladania, ze jest male to nic nie wie i nic madrego moze nie zauwazyc. Dlatego traktuje dzieci powaznie, co mowia, jak mowia i jestem otwarta na nauke takze i od nich.
No ale pamietan, ze mozna bylo powaznie porozmawiac z Toba bo mi pomogla rozmowa z Toba na temat naszych ojcow (bo oboje pili). – dodala kolezanka.
To w takim razie mozna bylo wysluchac kogos mlodszego czy nie w takim razie?
No mozna bylo, ale jak byl czas na powaznie to rozmawialas powaznie, a jak nie to skakalas.
Juz kompletnie stracilam glowe – jak dla mnie to wszystko bylo chaotyczne. Sokratowska metoda pytan czesto to ujawnia. Prawda jest taka, ze jak patrzymy tylko na zachowanie a nie sluchamy lub odwrotnie, tylko na slowa a nie wpatrujemy sie, tracimy wiele cennych informacji. Ktos kto stoi na glowie moze powiedziec nam wiele madrych rzeczy, ale takze ktos moze powiedziec wiele madrych rzeczy ale kompletnie sie tak nie zachowywac. Zawsze powtarzam akcja i slowa to jak brat i siostra – ich spojnosc swiadczy o glebokim poznaniu i glebokim zyciu oraz rozwoju. Ale do tego wroce jeszcze w nastepnym poscie.
A na koniec mojego wywodu ciekawe statystyki - http://natemat.pl/34675,zaskakujace-badania-polska-szkodzi-zdrowiu-psychicznemu
"A co sie dziwisz?" - Ja sie nie dziwie;) (sssssarkazzzm :))
Dobranoc.
sobota, 6 października 2012
P£yne, ah, P£yne!
Juz jestem Moi Drodzy po mojej podrozy. Musze sie teraz tylko ogarnac, bo dzieje sie, ah sie dzieje! Podroz, zaczelam tez szkole i jeszcze fotografia! Ah plyne teraz, plyne - pozwalam uniesc sie teraz fali dobrej energii! Niedlugo sie wszystkim podziele! A narazie dla Was piosenka, podrzucona przez kolege Sebka;) Swietna!
Do wkrotce:)
Do wkrotce:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)