"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



piątek, 28 września 2007

Niebo

Kiedy bylam mala, mialam swoje sposoby na wylaczenie sie z realnego swiata I wzbudzenie w sobie przynaleznosci do innego. I choc w tym drugim swiecie nie bylo nikogo, nigdy nie czulam sie samotna. Czulam sie czescia czegos wiekszego, czegos co bylo jak najbardziej prawdziwe a jednak opieralo sie na kompletnie innych zasadach niz zycie w realu. A moze to wlasnie bylo prawdziwe zycie?Brama do tego swiata bylo niebo. I prosze nie mylic z niebem bozym, do ktorego katolicy wierza, ze pojdziemy jak bedziemy grzeczni. Moje niebo bylo jak najbardziej realne I naturalne. Codzien moglam sie w nim zanurzac. Nigdy nie bylo za daleko by je doswiadczyc. Kazdy z nas nosi jego okruchy wewnatrz siebie, a by zobaczyc jego wszechobecnosc wystarczy zadrzec glowe do gory. W tamtych ciezkich dla mnie czasach nauczylam sie wprowadzac w stan podobny do transu, ktory dawal mi odpoczynek, ulge I poczucie przynaleznosci. Kazdego dnia na niebe chmury tworzyly nowy taneczny uklad wraz ze sloncem, ktore dawalo im swiatlo I rozowilo policzki. I kazdego dnia przedstawienie bylo inne, nigdy takie same. Czy to nie jest zdumiewajace? Tyle dni w roku a na niebie za kazdym razem inny swiat.


Niektorzy kochaja morze. To jego szum uspokaja, to ta przestrzen koi. Jednak nie kazdy ma mozliwosc kazdego dnia stanac nad jego brzegiem I czerpac z kolyski przyrody. Ja kocham przestrzen. Dlatego mieszkajac w Dublinie mam poczucie duszenia. Stare kamienice ciasno przyklejone do siebie, wijace sie w okol nich waskie ulice. I ludzie…..przepychajacy, popychajacy, wiecznie zaganiani….. Mam chwile, kiedy dosiegam granicy utraty balansu i zblizajacego sie upadku. I wtedy podnosze glowe do gory. Bo niebo wyglada tak samo niebiesko wszedzie. A chmury wszedzie dostarczaja nam widokow. Zanurzam sie w ten blekit I automatycznie widze mloda dziwczynke, stojaca na balkonie, na czwartym pietrze osmio-pietrowego bloku. To polnocny brzeg Warszawy, gdzie wierzcie lub nie, jest zielono I przestrzennie. Balkon zwrocony jest na zachod, wiec ustawienie jest idealne do obserwacji. Oczy tej dziewczyny zachodza lekko mgla I zatracaja sie w przestrzen. Osoba z boku moze myslec, ze ona nic nie widzi. Ale ona obserwuje ruch chmur, szkarlat plachty nieba, slonce czerwieniace sie w swej ekstazie. I czuje sie szczesliwa. Nigdy sama. Prawdziwie oddychajaca. Spokojna. Skupiona. Dotykajaca glebi kola, w ktorym wszyscy jestesmy polaczeni. Czesto ta dorostajaca kobieta bawila sie z niebem w zgadywanki. Najbardziej lubila to robic na Mazurach. Kladla sie na kocu, wsrod pachnacych traw I odgadywala z ksztaltu chmur ich znaczenie. Raz to byl kon z rozwiana grzywa, raz twarz nigdy nie widziana, a czasami…..otwieralo sie okienko I ktos spuszczal zlociste liny sloneczne. Moze dla dusz, by wspiely sie I staly sie czescia wszystkiego.
W nocy, choc niebo zamyka oczy ukazuje swoje gwiezdne sny. Czasami zrzuci pare, ciekawe czy ktos zdola je zlapac lub odnalezc. Najpiekniejsze noce doswiadczyla na Mazurach. Dziewczyna nawet wtedy kiedy swiat pograzal sie w kolysankach, potrafila polozyc sie na pustej lace i zatracic w Drodze Mlecznej. Szukala spadajacych gwiazd by moc wypowiedziec zyczenie, ktore ma sie podobno spelnic. To wtedy najbardziej czula przestrzen, bo kiedy Natura usypia swoje dzieci wowczas nie musi tyle ukrywac a dzieci nie zagluszaja jej swoim krzykiem. Wtedy trwa tylko cisza, przerywana oddechem obudzonych na rowni z oddechem nieba i jego snow.

Pamietam okres braku kontaktu ze swoim JA. Nie spogladalam ponad codzienne problemy. Nie czulam sie czescia czegos. Byla pustka. Emigracja i przeszly zwiazek wyczerpaly mnie psychicznie. Szukalam oddechu. Pierwsze niesmiale spojrzenie w niebo bylo spojrzeniem zagubionego dziecka, ktore kiedys pamietalo a teraz slyszy tylko echo tej pamieci. Byl to dzien podobny do innych. Powrot z pracy, te same stare kamienice, ta sama brudna ulica. Jednak cos sciagnelo moja uwage. Cos bylo innego. Podnioslam wzrok do gory I uczucie oddechu I wolnosci przedarlo sie przez moja skore I wzburzylo krew.

Od tamtej pory szukam drogi do tej dziewczyny, ktora umiala poczuc sie czescia wiekszej calosci, niezaleznie od ludzkich klasyfikacji i zlych doswiadczen. A moze to wlasnie one daly jej mape do glebszych przezyc? Patrze w niebo czesto I dlugo. Tak przypominam sobie o prawdziwym - moim zdaniem – zyciu, w zgodzie z przyroda, z jasnymi regulami. Tak dostarczam swojemu umyslowi wytchnienia, a swojej duszy wiary. Czesto usmiecham sie do gwiazd I czuje w sobie zgode na to czego zmienic nie moge a co trwa od poczatku wszystkiego. Jednak jestem juz dorosla I moj naturalny system obronny ma kajdany zlozone ze spolecznych ogniw. Nie ma we mnie tej lekkosci polaczenia. Musze pracowac by je odbudowac. Dziecko ma w sobie niewyobrazalny instynkt przystosowawczy. Jest on naturalny, bez swiadomosci. I choc jest on sprawca naszego zamkniecia ,takze nam cos w zamian daje. Najczystszy kontakt ze Wszechswiatem. Tylko wtedy polaczenie z niebem we mnie i w okol bylo magiczne.....


Oprócz błękitnego nieba
Nic mi dzisiaj nie potrzeba
Oprócz drogi szerokiej
Oprócz góry wysokiej
Oprócz kawałka chleba
Oprócz błękitu nieba (...)
Oprócz błękitnego nieba
Nic mi dzisiaj nie potrzeba
Słowa: O. Jackowska, Muzyka: M. Jackowski

Odnalazlam w czerowym notesie....

NIEMOZLIWE
Zakocham sie w Tobie
gdy pieklo zamarznie,
a my na szklanych lyzwach bedziemy go zwiedzac.
Ja lekka jak piorko
gladka jak jedwab,
a Ty meski i cieply
o zielonych oczach.
***
Zakocham sie w Tobie,
gdy znajde kwiat na innej planecie,
bede go chowala pod kloszem
by nie zwiedl.
I gdy znajde studnie na pustyni...
wloze ja do kieszeni
a krysztal jej wody zawiesze na szyi
***
I pokocham Cie wtedy
gdy Ty pokochasz to
co niemozliwe...
- mnie....
Izabell

wtorek, 25 września 2007

GAVAGAI - Madrosc

cz.11
http://www.gavagai.pl/

MADROSC

Experience is not what happens to a man, it's what a man does with what happens to him.

Mądrość to wiedzieć co robić z tym, co się wie. dlatego zadać pytanie to często mieć odpowiedź. Najkrótszy sposób poznania najlepiej udzieli ci wiedzy, ale najdłuższa droga czyni cię rozumniejszą, da ci dyscyplinę ducha i nauczy szanować to, czym się stałaś.Kiedy coś wiesz - stój przy tym, a kiedy czegoś nie wiesz - przyznaj, że nie wiesz. Jeśli nie potrafisz powiedzieć czegoś innymi słowami, to znaczy, że tego nie rozumiesz, Mądrzy nie są mądrzy dlatego, że nie popełniają błędów, ale dlatego, że naprawiają swoje błędy, natychmiast, jak tylko je rozpoznają - a tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać. Kto pyta jest głupcem przez pięć minut, kto nie pyta, jest głupcem całe życie. Popełniaj wiele błędów, ale nigdy tego, żeby twierdzić, że nie popełniasz żadnego.

piątek, 21 września 2007

Wrazenia z Barcelony oraz walka z wiatrakami?

A wiec koniec wakacji, ciepelka I goracych plaz. Koniec krotkich rekawkow, sandalow I opalonych cial. Powrot do chlodnej I wietrznej Irlandii kosztowal mnie lekkim szokiem klimatycznym. Opuszczalam Barcelone w 30 stopniowym upale. Przywitalam irlandzki lad w stopniach 12.

Moje wrazenia z Barcelony sa jak najbardziej pozytywne, jednak miasto nie wprawilo mnie w zachwyt tak jak Paryz. Czekalam niecierpliwie na gotyckie katedry I hiszpanska atmosfere. Zastalam tam neo – gotyk, polaczony z wyobraznia znanego architekta Gaudiego. Znana katedra La Sagrada Familia jest olbrzymia budowla, zawierajaca pelno ornamentow jak z ksiazek fantasy. Nie jest ona jeszcze dokonczona. W srodku mozemy zobaczyc piekne witraze oraz sklepienia gotyckie, ktore uwielbiam. Jednak ogladajac katedre na zewnatrz, posrod tych wspanialosci architektonicznych mozemy zauwazyc…kiscie owocow na wiezach, na przyklad. Dom Gudiego, ktory nie posiada ani jednej ostrej krawedzi sprawia wrazenie podrozy w snie Alicji z Krainy Czarow. Taras tego domu jest wypelniony owalnymi rzezbami, gdzie podloga to sie wznosi, to opada. Muzyka jakby z filmu typu thriller dodaje wrazen naszemu zwiedzaniu. Podziwiam wyobraznie artysty. Jednakze nie jest to cos, na co moglabym patrzec drugi czy trzeci raz. Ciekawe, ale mnie nie porusza. W Paryzu wyczuwalam atmosfere czystego gotyku. Na przyklad katedra Notre Dame; tzw. Rzygacze czy po prostu demony, ktore wowczas nie zostaly jeszcze odnowione wiec wygladaly odpowiednio mroczne.

Plaza w Barcelonie jest przyjemna, czysta. Blisko niej nastepny monument przypominajacy wielkiego wieloryba ze stali. Da sie zauwazyc prowadzony zdrowy styl zycia przez mieszkancow. Bieganie czy joga na plazy jest na porzadku dziennym(nie to co w Dublinie). Nawet na plazy zostala postawiona silownia na wolnym powietrzu. Mata, przytwierdzone maszyny do cwiczen. Nie powiem..jest na co popatrzec :) Odrazu napisalam do brata i dostalam odpowiedz CZY TO JAKIS RAJ? hahahaha
Jednak nie moge sie zgodzic z ocena iz hiszpanie to narod goracy czy bardzo otwarty, wychodzacy do ludzi. Takie mialam wrazenie takze o Wlochach. Mowi sie, iz tam gdzie slonce to I ludzie sa mili I otwarci. Ostatnie badania wykazaly, ze to wlasnie w Danii I Holadnii zyja najszczesliwsi ludzie ( wg. TNS Opinion na zlecenie Komisji Europejskiej). Co dziwi, bo sa to raczej chlodne kraje. Podobno zalezy to od ekonomii i rozwoju kraju. Na pewno poza stolicami rzeczywistosc wyglada inaczej. Zaskoczylo mnie takze zycie nocne, ktore polega na podstawowej rzeczy; jedzeniu. Poniewaz dziele mieszkanie z hiszpanka, zawsze mnie dziwilo, ze gotuje tak pozno w nocy I spozywa utrzymujac przy tym szczupla sylwetke. A takze kladzie sie bardzo pozno, spi malo i ciagle jest na zewnatrz, gdzie dla mnie jako Polki – homebody :) nie byloby to do wytrzymania. Wieczne pozne kladzenie sie spac takze nie:) Ale zobaczylam na wlasne oczy jej kulture co przynioslo takze wieksze zrozumienie. Kiedy w Irlandii ludzie wychodza na picie do pubow, tam ludzie wychodza do restauracjii na jedzenie. Restauracje sa otwarte do polnocy, przepelnione ludzmi zajadajacymi sie tapas lub innymi specjalami. Ja osobiscie lubie lekkie jedzenie wiec jadlam wszytko co zawieralo pomidory, sery I oliwe pesto lub raspberry (pycha). Jednak przesadzilam z tymi olejami. Zoladek nie przywyczajony do tego typu jedzenia zbuntowal sie I jeden dzien mialam z glowy restauracje. Poza tym tesknilam za sniadaniami. Tam hiszpanie racza sie mala slodka bulka z marmolada lub w ogole przeskakuja ten posilek. Dla mnie najwazniejszym posilkiem dnia jest zawsze sniadanie w mysl zasady SNIADANIE JEDZ JAK KROL, OBIAD JAK KSIAZE A KOLACJE JAK ZEBRAK :)
Salsa w Barcelonie byla na wysokim poziomie ale nigdzie nie wyczulam latino atmosfery. Tu widze podobienstwo do salsy w Polsce, zasady typu; kobieta pierwszej nie wypada prosic do tanca lub nalezy zachowac dystans a ocieranie w tancu to szczyt bezszczelnosci. Czyli granice ciala, czego w latino powinno byc duzo I bez skojarzen. I w tym miejscu rozpoczne druga czesc opowiesci poniewaz laczy sie z w/w watkiem. Granica ciala, polska mentalnosc itd Oto jaka mialam sytuacje.

Lezalam wlasnie na plazy w Barcelonie gdzie rzecza naturalna jest opalanie topless. Czy mloda czy stara, kobiety zrzucaja topy i wystawiaja do slonca swoje cialo. Juz podczas brodzenia w morzu uslyszalam polski jezyk w meskim wydaniu. Przewaznie nie odzywam sie po polsku gdy nie potrzeba lub gdy ktos nie zagaduje. Wlasnie smazylam sie na lezaku w najlepsze kiedy tychze trzech polskich facetow capnelo na reczniki nie daleko mnie. I jazda sie zaczela;

-
o jakie ma cycki, kurwa, z taka to mozna sie przespac
- ile tu cycek, juz mam kurwa dosyc, wszedzie cycki,
- ale fajne ma cycyki, zawsze marzylem by takie miec

Przeklinanie I obrazanie kobiet tylko dlatego, ze pokazywaly nagie piersi przez polskich za przeproszeniem burakow tylko mnie zirytowalo. A ja nie jestem osoba ktora udaje, ze czegos nie widzi, nie slyszy I staje sie obojetna gdy dzieje sie cos co uwazam jest zle, niesprawiedliwe, czy po prostu niskie. I tak polskie buraki zbieraly sie do opuszczenia plazy I przechodzily obok mojego lezaka nadal kontynuujac swoje wywody. Powtorzony tekst ile tu cycek kurwa, nie moge juz patrzec zawisnely nad moja glowa. To sie nie patrz – odpowiedzialam. Facet sie zatrzymal I odpowiada czasami trzeba. Ogolnie zawsze przyjmuje ton kulturalny I uzywam slow I sposob ich wypowiadania jakby sie mowilo do dziecka. Agresywne wyrzucanie slow rzadko daje rezultaty. Moze to tylko latwo rozwscieczyc osobnika. Jednak na pewno warto zachowac stanowczosc I postawe, ktora mowi WCALE SIE CIEBIE NIE BOJE. Odpowiedzialam szanownemu polaczkowi, ze naprawde przykro jest sluchac I patrzec ze wlasnie wspolziomkowie tak sie zachowuja. Kontynuowalam; robicie opinie o wszystkich polakach.Przeklinacie, nie macie szacunku dla kobiet tylko dlatego ze pokazaly piersi. Naparwde nie jest milo tego sluchac. Facet stal jak wryty. A przeszkadza ci to? Wybuczal. Na pewno oczekiwal iz odpowiem tak, a on wtedy bedzie mogl zadowolony zripostowac to nie sluchaj lub nie patrz. A ja nadal tonem jak do dziecka mowie— wiesz to nie chodzi o to czy mi przekadza. Problemem jest ze tobie nie. Kolega stojacy obok wyburczal do swojego kompana, chodz nie warto wdawac sie w dyskusje. Hahahhaha. Jego slowa majace na celu ukazanie, ze on jest powyzej poziomu tej dyskusji, ktora nota bene byla o ich niskim zachowaniu Spojrzalam sie I odparlam; oczywiscie ze nie ma sensu. Nie ktorzy ludzie nie osiagna pewnego poziomu. Ale warto sprobowac. Facet stojacy na przeciwko tylko sie patrzyl. Nastepnie odwrocil sie I poszedl. Widzialam, ze go wmurowalo.

I teraz pytanie czy jest to walka z wiatrakami? Czy warto cokolwiek robic? Czy warto podejmowac kroki ktore pociagaja ryzyko dostania w twarz lub wygwizdania?
Ja odpowiadam – zawsze warto a nawet trzeba.
Zawsze bylam osoba podejmujaca ryzyko I majaca glebokie poczucie sprawiedliwosci I wrazliwosc na krzywde innych. Moj potencjal tak mnie uksztaltowal iz doswiadczenia w rodzinie alkoholowej rozwinely we mnie empatie. Empatia ta czesto potrafi spowodowac iz czuje bol, czy ponizenie drugiej osoby az do rzeczywistego bolu. To tak, jakby uruchamialy sie we mnie moje cierpienia dziecka, moja pamiec o tym jakie to jest ciezkie I nie w porzadku. Ze kiedy bylam mala, nie bylo nikogo kto podalby mi reke, kto by mnie przytulil, stanal w mojej obronie. A teraz ja moge to zrobic dla innych bo znam twarz samotnego strachu I bolu. W tej sytuacji oczywiscie nie bylo zagrozone niczyje zycie ale godnosc? I chocby nic nie daly moje czyny zawsze bede probowac. Chocby to byla walka z wiatrakami, nigdy nie przestane starac sie zmienic swiat na lepszy. Nasuwa sie tu pytanie o granice naszej wolnosci. Nie mozemy byc wolni calkowicie, bo zyjemy w zorganizowanym spoleczenstwie, jednakze zasady powinny chronic zycie I godnosc innych. Kultura jest wskazana.

W sierpniowym numerze Charakterow czytam na temat heroizmu I efektu lucyfera. Cytuje
;"Kazdy z nas ma trzy mozliwe drogi zycia. Pierwsza oznacza, ze stajesz sie sprawca zla, poddajesz sie silom sytuacyjnym: anonimowosci, dyfuzji odpowiedzialnosci, konformizowi, chciwosci - i robisz cos zlego. Druga droga, to brak dzialan. Widzisz to, co sie dzieje i nie robisz nic....(...) Trzecia sciezka, to byc bohaterem - podjac dzialanie, gdy wiekszosc jest bezczynna, i zrobic coz na rzecz innych. Nie potrzeba tu specjalnego rodzaju osobowosci, jakiegos wyjatkowego typu mozgu czy umyslu. Trzeba zrobic dwie rzeczy; po pierwsze, podjac dzialanie gdy inni sa bezczynni (....) A po drugie, przestajesz sie przejmowac tylko soba, przekraczasz swoj egocentryzm. Dopoki myslisz o sobie, nie zrobisz tego, bo mozesz miec klopoty, stracic prace, zginac, narazic sie.Bohater zaczyna myslec o innych i pomaga im (....) W koncowym rozrachunku antidotum na zlo jest heroizm."

Udzielajacy tego wywiadu amerykanski psycholog pan Zimbardo dowiodl w swoim eksperymencie wieziennym iz nasze dobro czy zlo zalezy od sytuacji. Ze kazdy z nas jest mozaika tych dwoch postaw. Osobiscie nie uznaje to za jednyna odpowiedz. Uwazam, ze wszelkie nasze problemy, reakcje, emocje za czym takze zlo maja zrodlo w wielu czynnikach jak potencjal, wychowanie itd. U kazdego granica wplywu na zlo jest ustawiona inaczej. Moze akurat w eksperymencie nie bylo ludzi ktorzy mogli przejsc sieczke psychologiczna a to dlatego ze, i tu sie zgodze, ludzi o heroicznych popedach jest bardzo malo. Co rozumiem, ale nie popieram. Powinnismy uczyc nasze dzieci herozimu, my sami powinnismy reagowac na zlo czy niesprawiedliwosc.
Jednak by to zrobic trzeba pokonac wlasny strach czy egozim. Sa to dwe rzeczy, ktore silnie wystepuja w naturze, sila wlasnego przetrwania. Ale czy chcemy byc wiecej niz biologia? Wybor nalezy do nas.

Czasami bedac z kims na obiedzie czy kawie, zdarzaja sie sytuacje wymagajace reagowania. Nie sa to duze sprawy. Na przyklad facet popchnal kobiete i sie jej czepnal itd. Kiedy reaguje moi towarzysze (I musze tu niestety przyznac, ze szczegolnie sa to faceci) reaguja negatywnie. Przyjmuja postawe, ze po co to robie, powinnam odwrocic glowe, lub po co wdaje sie w klotnie co przeciez jest zwyklym zwroceniem komus uwagi, lub uwazaja mnie za osobe narwana lubiaca klopoty. A tekst nie pros sie o klopoty albo siedz cicho sa na porzadku dziennym. Nie bede wyjasniac jakie mam odczucia dla takiej postawy szczegolnie gdy jest to facet. Moze dotyka sie wowczas meskiego ego I zle sie czuja z tym, ze to kobieta okazuje sie odwazniejsza I w sumie nie potrzebujaca rycerza na bialym koniu?
Dwie rzeczy ktore mysle sa tu mylone, ja potrzebuje wsparcia a nie zrobienia czegos za mnie.

Nie znam swojej granicy heroizmu, nie znam do konca swoich podatnosci, ktore moga wzbudzic zlo, ktore podobno spi w kazdym z nas tak jak I dobro. Ale zauwazam, ze przez moja przeszlosc moja granica jest przesunieta niz u wiekszosci, co zauwazam naprawde przy prostych problemach dnia codziennego nawet. W takich momentach lubie przypominac sobie INNY SWIAT G. Herlinga-Grudzińskiego. Pomimo warunkow zla, odczlowieczenia, ponizenia on pozostal czlowiekiem. A byly to warunki tragiczne, a moje zycie jest zwyklym, spokojnym zyciem, jak wielu innych. Ale pomimo tego tyle jest obojetnosci. I wtedy tak jak on czesto wypowiadam slowa, ktore na koniec swojej ksiazki przytoczyl autor. Wypowiedzial je do wspoluczestnika swej niedoli w obozach, ktory staral sie usprawiedliwic i wytlumaczyc swoje postepowanie. Czesto NIEROZUMIEM.

There's a hero,

If you look inside your heart,

You don't have to be afraid

Of what you are.

There's an answer,

If you reach into your soul,

And the sorrow that you know

Will melt away

Mariah Carey HERO http://www.youtube.com/watch?v=PWlS8Oerx8o

Wywiad CHARAKTERY http://kiosk.onet.pl/charaktery/1426930,1250,artykul.html
Pare zdjatek Gaudi'ego http://images.google.com/images?q=gaudi&hl=pl&rls=GZHZ,GZHZ:2007-25,GZHZ:pl&um=1&ie=UTF-8&sa=X&oi=images&ct=title

wtorek, 11 września 2007

Pamietajcie o planach!

Jutro lece do Barcelony na 4 dni. Podobno ma byc 30st upal. Hurraaaa!!!! To jest to co misie lubia najbardziej. Sloneczko grzejace cialko, piasek i szum morza. Szkoda ze tylko 4 dni ale lepszy rydz niz nic. Moze w koncu takze zbuduje FOTO blog by podzielic sie z Wami moimi zdjatkami, ktore uwielbiam. Ale to przyszlosc. I poniekad jest ona moim tematem.

Kolejna obserwacja. Pewnie nie powiem nic odkrywczego, ale nie to jest wazne. Wazna jest uwaga by o tym pamietac. To jest najtrudniejsze, utrzymanie swiadomosci by moc sie zatrzymac i zadzialac jak chcemy a nie jak chca nasze programy. I tak do mojej listy pomocy sobie samej majacej na wzgledzie moj potencjal, osobowosc itd chce dolaczyc punkt PLANOWANIE I STAWIANIE CELOW PRZYSZLOSCIOWYCH. Co mam na mysli?

Poniewaz moj sens istnienia nie ma nic wspolnego z osiagnieciem raju po smierci czy wysilkiem usatysfakcjonowania boga poprzez min.chodzenie do kosciola (z calym szacukiem:)) lub osiagniecia niebotycznego bogactwa, zauwazylam iz istnienie bez kompletnego planu na zycie nie jest zdrowe. Odkad jestem na emigracjii co jakis czas mam nawroty depresyjne. Na poczatku pozwalalam przeplywac tym emocjom, zamykajac sie w zamku swoich uczuc. Jednak teraz czuje, ze jestem gotowa na nastepny etap. I tak male cele i plany pomagaja mi trzymac demony na bezpieczna odleglosc. Obecnie staram sie pamietam, by zawsze miec na co czekac. By podczas uczucia przygnebienia wyjac ASA z rekawa i powiedziec sobie Ocho! ale mnie czeka wycieczka do Barcelony za miesiac (na przyklad). Lub Wszystkiego mam dosyc ale zaraz, przeciez zaczynam w krotce swoje wymarzone studia!!! Jaka to radosc, jakie szczescie. Poprzez wyobrazenie sobie celu, jaka droga staje sie piekna i latwa. Depresja to tylko kamien lezacy mi przed stopami, ktory nalezy obejrzec (bo moze czegos nauczyc), ale nie wkladac go do kieszeni bo bedzie ciazyl.

I tu jest wlasnie ta pulapka , o ktorej chce przestrzec. Mozemy ja nazwac PULAPKA SZEROKIEJ KIESZENI :))Wazne jest aby nasze plany nie przerodzily sie w wyscig szczurow, czy w uzalenienie od czegokolwiek tak, ze speed-ujac zatracimy widoki naszej wedrowki. A takze nie zapomnijmy by w/w kamieni nie zabierac ze soba w podroz, bo wowczas posiadajac szerokie kieszenie (a DDA ma je przeeeeolbrzymie) w ogole sie zatrzymamy. Pamiec o kamieniach, ze sa, czym sa, dlaczego sa jest bardzo rozwijajace. Ale nie kiedy sie do nich czlowiek przywiaze tak by je dzwigac. Lepiej poszukac wzrokiem trawki, motylka i myslec ile jeszcze piekna zobacze oprocz kamieni. Ciezko to wytlumaczyc, ten balans, bo w koncu w tym jest najwiekszy problem. Byc w powietrzu ale dotykac takze ziemi. Miec w sobie cechy dziecka ale tez byc doroslym. Pamietac o kamieniach ale by nie dzialaly negatywnie. Wazne by probowac. Pragne takze zaznaczyc, ze mozliwe jest iz kazdy ma swoje etapy, niekoniecznie w takiej kolejnosci jak moje. U mnie najpierw bylo pozwolenie na bol, zle emocje, kategoryczna odmowa odebrania mi tego prawa. Tak czulam. A teraz obserwuje, ze sciezka nadal biegnie. Intuicja i jeszcze raz intuicja.

Dalej, w moim osobistym przypadku, poniewaz w wiekszosci czasu nauczylam sie (powtarzam, nauczylam, to jest stan do nauczenia sie!) znajdywac radosc w listkach, w ptaszku swiergolacym na drzewie, w malym robaczku, oraz zachwycac sie i traktowac to jak cud, staram sie by i plany byly stonowane i proste, niezalezne od tendencji spolecznych, tylko moje. Wowczas patrze na nie oczami dziecka. Klaszcze w dlonie i mowie Jak fajowo. Nawet jak na poczatku nie czuje sie tej radosci (bo przewaznie jest w glowie program ze cukierek to nie to samo co przeolbrzymi lizak), to poprzez zaklaskanie jak dzieciak, poprzez skupienie sie na tym cukierku, ktory tez jest slodki przeciez, wzbudzamy pozytywne uczucie. To rytual dzialajacy na nasze programy w mozgu jak na przyklad dla nie ktorych pusty kosciol i palace sie kadzidlo. Ale ze cukierek nie wiaze sie z pytaniami o prawde jedyna to wybieram cukierka. Symbol dziecka, ktory jest tu i teraz, a nie doroslego ktory pamieta o innych slodkosciach.Warto takze pracowac nad swoja cierpliwoscia, bo jej brak wyklucza rozwoj, za czym idzie zdobywanie madrosci.

I tak lece do Barcelony. A potem zaczynam studia. Nastepnie lece do Polandu na weekend w pazdzierniku. A potem UWAGA pierwsze swieta od 7 lat w swoim domu rodzinnym.

Mam zaklepane pol roku. Oby pomagalo :)
Buzka:*

sobota, 8 września 2007

GAVAGAI - Tworzenie

http://www.gavagai.pl/

Dobro i zło, światło i ciemność, wolność i niewola, miłość i nienawiść. Ale ze wszystkich przeciwieństw najgłębiej tkwi stwarzanie i niszczenie. Tak głęboko, że mało kto dostrzega, iż jest to najważniejsze przeciwieństwo.

Trudniej urodzić małą trawkę, niż zburzyć kamienny dom. Nawet gdybym wiedział, że jutro świat przestanie istnieć, to jeszcze dziś zasadziłbym drzewko jabłoni.

piątek, 7 września 2007

Nowy rok, nowe wyzwania....

Witam na moim blogu w nowej domenie. Mam nadzieje, ze zmiana ta wyjdzie nam tylko na dobre I nie bedzie wiecej nieporozumien z zamieszczaniem komentarzy czy postow.

Mija wlasnie rok od mojego pojawienia sie w wirtualnym swiecie. Nie przypuszczalam, ze pisanie moze byc tak wciagajace. Nie wiedzialam, ze mozna tak sie zatracic w rozmowach z ludzmi, ktorych na oczy nie widzialam. Nie zdawalam sobie sprawy z przegromnego pragnienia podzielenia sie swoimi doswiadczeniami I z takiego samego pragnienia uslyszenia od Was o doswiadczeniach I osobistych spostrzezeniach. Niby tak dalecy, bo nieznani a jednoczesnie tak bliscy bo w wielu watkach podobni. Dziekuje wam za kazda goraca rozmowe I za kazde wejscie na moja strone.

Postanowilam troche podsumowac ten rok. Wiem, ze zazwyczaj robi sie pod koniec grudnia, kiedy strzelaja korki od szampana. Ale ja lubie zrywac konwenanse:) Poza tym to byl MOJ ROK ZMIAN, niezalezny od utartych dat.

Przypominam sobie wiec ten dzien, kiedy poltora roku temu podlaczylam internet w domu I pierwsze co zrobilam to surfowalam po stronach psychologicznych. Pamietam jak znalazlam felieton na temat DDA I moje uczucie otrzymania ogromnego psychicznego kopa. Tak dlugo zylam ze soba, niewiedzac, ze nie jestem sama ze swoimi odczuciami. Moze tak bylam zamknieta na wszelkie zewnetrzne bodzce, tak glucha na wszelkie podszepty Wszechswiata, ze nie tylko to przeplynelo mi przez palce z tego co widze. Nie bylo nikogo kto mi pokazywal sciezki, nikt nie pomagal dokonywac wyborow. Trudno. Potrafilam obserwowac zaleznosci spoleczenstwa, ludzi ale nigdy nie odnosilam ich do siebie.

Jednak nadszedl ten czas. Moge go roznie nazwac, ze to Wszechswiat we mnie – jak lubie, ze to Bog – jak lubia inni. Najwazniejsze ze sie stalo. Nastepnie pamietam dziwne nastepstwa, dziejace sie samoistnie. Wybuchy placzu, wscieklosci, zalu, gniewu bez powodu. Cos sie ruszylo. Jedno wielkie nieszczescie. I pozwolilam sobie na wszystkie zle uczucia, na wszelkie smutne I nieszczesliwe emocje. Przezywalam wtedy pierwsze glebokie zakochanie w innym DDA. Wiec podwojnie bylam zakrecona. Ciezko wspominam ten okres. Po 6 miesiacach powstal blog. Pojawiliscie sie Wy. Polaczyl nas jeden problem. Nigdy nie czulam swiadomie potrzeby nawiazania bliskich relacji ze swiatem. Ale moze jednak podswiadomie czulam potrzebe wyrwania z siebie tego ciezaru I rzucenia go w swiat by choc zobaczyl, ze istnieje?

Kiedy wklejam Wam moje slowa, sama czytam je wielokrotnie. Raz, drugi, dwudziesty. Wspominalam juz, ze czesto widze sprzecznosci w wyrazanych emocjach I tezach. Wybaczcie mi to. Sama staram sie zrozumiec I nie zaprzeczam ze bladze. A jedyne co odkrywam ze nadal MALO WIEM. Jednego dnia wszystko jest dla mnie jasne I przejrzyste, drugiego dnia mam juz watpliwosci. Ale wiem jedno, nie chce sie zatrzymac. Chce isc ta droga mniej uczeszczana, gdzie rzadko mozna znalezc kompana do drogi. A ze samotnosc jest jak moja krew, nie boje sie wystawic twarzy do pustki w okol.

Jednak widze siebie jako zupelnie inna osobe niz rok temu. Mysle, ze ruszylam, juz nie stoje w jednym miejscu. Slucham siebie, swojej intuicji I teraz nigdy jej nie ignoruje. Zauwazylam takze bardzo wazna rzecz, nazywam ja NAUKA OTWARTYCH OCZU. Prosciej - nauka bycia swiadomym. Codziennie sobie powtarzalam, miej otwarte oczy, miej otwarte oczy. Obserwowalam siebie, jak reaguje na sytuacje zyciowe, jakie mam wtedy emocje, czy chce je tak zostawic czy nie. Dbalam by nikt mnie nie prowadzil; w sensie by nie bylo czlowieka obok mnie ze swoja osobista energia, by nie przeszkadzal swoimi wypowiedzianymi teoriami. Bo slowa uslyszane sa przeszyte energia tego kto je wypowiedzial. Sama obecnosc czlowieka przeszywa mnie jego wibracjami. Jedyne przewodnictwo szukalam w slowie pisanym. Ksiazki daja czas na myslenie, na wglebienie sie w temat, na uslyszenie tego w duszy. Chcialam dotrzec do dna mojego jestestwa, do tej otchlani. To tak jak szukajac kontaktu ze swiatem, natura czy Bogiem pustelnicy/mnisi odcinaja sie od bodzcow spolecznych. Tylko w ciszy slychac siebie powiedzial Krzysztof Krauze, a Wojciech Eichelberger napisal “ Umysl jest jak naczynie z woda, ktorym nieustannie poruszamy. Woda wzbudza sie, maci I przelewa. Bywa, ze wstrzasany niepokojami umysl nie daje nam wytchnienia nawet w nocy. Budzimy sie zmeczeni, rozbici I bez sil do zycia. Gdy decydujemy sie na to, by przez pewien czas pobyc w samotnosci, to tak jakbysmy naczynie z woda postawilii w jednym miejscu. Nikt go nie rusza, nie przenosi, nic nie dodaje, nikt nie miesza wody. Wtedy wszystkie zanieczyszczenia opadaja na dno, woda staje sie spokojna I przejrzysta.”

Poniewaz moje naczynie z woda bylo wstrzasane przez 20 lat, w zyciu doroslym potrzebuje wiecej czasu na cisze. Bardzo dbalam o takie male niuanse. Wycofalam sie troche ze swiata zachowujac balans, ktory mi odpowiada I w ktorym czuje sie szczesliwa. Moje stopy blizej dotykaja Ziemi. I teraz zadaje sobie pytanie? Czy chce poczuc calkowicie piasek pod stopami? Czesto czuje sie tu rozdarta bo wiem, jak warto pozostac dzieckiem I miec dostep do jego widzenia swiata. Chocby zachwyt, istnienie tylko w tej chwili, niczym nie skrepowany smiech ( ktory w polskim autobusie nie za bardzo robi dobre wrazenie:)). Ale jestem tez dorosla I zyje w spoleczenstwie. Zrozumialam ze chce odnalezc balans I jakby.. do konca nie chce wyzdrowiec, zapomniec. Bo jak pisalam kiedys, tylko te gowno sprawia, ze rosna kwiatki. Kwiaty, ktore nie sa jak szary tlum, kwiaty ktore otworzyly mnie na cos na co wiekszosc w ferworze zalatania, pozadania I chciwosci zatracilo. Byle by nie niszczyc siebie I innych, byle by odzdzielic te zle emocje od pozytywnych, przezywac te podniosle I sloneczne a te niszczace wycofac do postaci nawozu. Tym musi sie zajac wewnetrzny dorosly.

Szukam ciagle swojego miejsca I juz na ten czas wiem, ze jest bardziej w swiecie na uboczu tego duzego swiata. Nie ma co z tym walczyc, na sile przynalezec. Nie wierze w calkowite pozbycie sie tego wyobcowania. Znowu trzeba to zaakceptowac, ukochac. Mysle, ze tu mi jest znowu latwiej bo nigdy nie czulam sie swiadomie samotna. Wiem ze jestem sierota emocjonalna I choc u niektorych idzie to w szukanie wypelnienia z zewnatrz, ja czuje ze moja droga wiedzie od wewnatrz mnie. I to nie jest zle, to jest po prostu moje. Dbam by zamkniete drzwi otworzyly chociaz okna w moim domu duszy dla zew swiata.I to dziala dla mnie. Mysle, ze wielu DDA zaglusza siebie na wiele sposob, dlatego potrzebuja pomocy psychologow I ludzi na mitingach. Nie znaja drogi do siebie, potrzebny im przewodnik ktorego energie mozna poczuc i jakby dotknac, gubia sie w labiryncie odczuc jak I ja sie gubie nie raz. Mysle takze, ze wielu pragnie poczuc, ze nalezy do grupy podobnej do nich samych. Sama pamietam jak dobrze sie poczulam wiedzac, ze nie jestem wybrykiem natury tylko mam problem, ktorego istnienie odkryto juz dawno temu. Jednak ich samotnosc jest przeogromna otchlania, moja jest zaakceptowana I dobrze znana przyjaciolka. Moja wielka wygrana jest tu nauka optymizmu. Nie powiem, bardzo pomogla mi tu takze emigracja. Odciecie calkowite. To takze z punktow mojego sposobu wyrwania sie z macek energii wspomnien.

Przeczytalam niedawno odpowiedz na moj komentarz na jednym z blogow. Ze jestem ta nadwyraz odpowiedzialna (jedna z cech DDA) a przeciez nie jestem Bogiem, nie jestem wszechmocna. Ja jednak wierze, ze to wlasnie nikt inny jak tylko my jestesmy wszechmocni co do naszego zycia. Ze to nie Bog dziala przez nas, to my sami poprzez wiare w jego swieta reke sobie pomagamy. Ja tak samo uwierzylam w siebie. I patrzcie na mnie. Tez dziala. Czysta psychologia. Jak mowi Paulo Coelho jezeli czegos pragniesz caly swiat ci sprzyja. SPRZYJA. Ale nie zrobi tego za ciebie.

Wiec sumuje te 12 miesiecy I rownanie ma wynik = do przodu. Ale nawias otula to rownanie mysla; chocbym wiedziala wszystko I wszystkie rozumy bym zjadla Wszechswiecie, Intuicjo, moje wyzsze JA; nigdy nie daj mi w to uwierzyc. Chce szukac I w szukaniu znalezc szczescie.